Część 1 : <KLIK>
_______________________________________________________________________________
Odkręciłam kran i ustawiłam
zimną wodę. Włożyłam dłonie pod agresywny strumień. Ochlapałam twarz, by zmyć resztki oznak bezsenności z
twarzy. Dokładnie umyłam oczy, starając zlikwidować sine worki pod oczami.
Podniosłam wzrok na lustro, by ujrzeć wyniki moich starań. Dwie, wielkie
fioletowe podkówki widniały pod moimi okrągłymi, brązowymi oczami. To na nic.
Nic nie przywróci mi mojego dawnego życia. Zanim pojawiłeś się ty, żyletki,
czasem papierosy, alkohol.. Chciałeś wywrócić moje życie do góry nogami,
prawda? Taki był twój cel?
Moje rozmyślania przerwało
głośne stukanie w drzwi.
-[T.I]!
Wychodź! Miałaś tylko opłukać twarz. Co tam jeszcze robisz?!
To byłeś ty. Oj Harry, czemu
jesteś taki nadopiekuńczy? A może to nie nadmierna troska o mnie? A może
powinnam powiedzieć manipulacja? Wiedziałeś, że możesz mieć każdą, w tym
również mnie. Chciałeś się do mnie zbliżyć, żeby później rzucić bez słowa
wyjaśnienia? Nie, nie wierze w to. Nie ty.
-Tak, tak.
Już wychodzę.
Po raz ostatni spojrzałam w
lustro. Nowe lustro. To stare, potłuczone kazałeś wyrzucić. Nic nie mogło
przypominać mi o tamtych zdarzeniach. Byłeś gorszy niż statystyczna matka. I za
to cię kochałam. Ale w tych sprawach nic się nie zmieniło. Czysto
przyjacielskie stosunki. Boże, za co? Dlaczego karzesz mi cierpieć patrząc na
Harrego, który kręci z każdą laską po kolei? Z resztą nie ważne. Odpuściłam,
prawda?
Przekręciłam kluczyk w drzwiach,
złapałam za klamkę i nieśmiało popchnęłam drzwi. Pierwsze co ujrzałam to ciebie
niedbale opartego o ścianę znajdującą się naprzeciwko łazienki. Zamyślony
patrzyłeś w podłogę. Nie zauważyłeś mnie. Wyglądałeś tak pięknie. Apollo. Mój
własny bóg. Chrząknęłam, by zwrócić twoją uwagę. Ocknąłeś się, machnąłeś swoimi
lokami i przeniosłeś wzrok na mnie.
-Jak się
czuje? Wszystko w porządku? – zapytałeś
-Jasne,
mamusiu – lekko się uśmiechnęłam
-Chcesz może
coś zjeść? Może skoczymy do McDonalda?
Zjeść? McDonald? Wszystkie
laleczki, z którymi się umawiasz nie jadają w McDonaldzie. Złapałam się za
brzuch. Wystraszyłam się, ze na samą myśl o cheeseburgerze i frytkach zrobi się
niebotycznych rozmiarów. Pogładziłam go. Nie, nadal w normie.
-Więc, jak?
-No wiesz..
może moglibyśmy..
-Wolisz coś
wykwintniejszego? – przerwałeś mi ze śmiechem – Jasne, nie ma sprawy. Co
powiesz na „The Ritz Restaurant”?
Pokiwałam lekko głową.
Wiedziałam, ze nie odpuścisz. Nigdy nie odpuszczałeś. Zawsze osiągałeś
wcześniej postawiony cel.
-Świetnie,
zakładaj kurtkę i wychodzimy. Nie zapomnij o szaliku, bo na dworze pogoda pod
psem.
Podszedłeś do wieszaka, zdjąłeś
mój płaszczyk i podałeś mi go. Szczelnie opatuliłam się nim i dodatkowo
założyłam beżowy komin. Ty natomiast ubrałeś się w sportową kurtkę. Otworzyłeś
frontowe drzwi. Poczuliśmy jak podmuch chłodnego powietrza uderza w nasze
osoby. Widziałam, ze zatrzęsłeś się z zimna.
Gdy wyszliśmy na zewnątrz,
poczułam kropelki deszczu kapiące mi na nos i czubek głowy. Z uśmiechem
nałożyłam komin na głowę. Zakluczowałeś drzwi i poszedłeś w moje ślady. Z
kieszeni kurki wyjąłeś czarną czapkę. Nie lubiłam, gdy ją zakładałeś. Zakrywała
twoje przepiękne loki.
-To w którą
stronę? – zapytałam
Ruchem głowy wskazałeś lewy kierunek. Z kieszeni spodni wyciągnąłeś telefon. Najnowocześniejszy iPhon. Szybkim ruchem
wstukałeś numer restauracji i zarezerwowałeś stolik z widokiem na Londyn.
Urocze. Otworzyłam furtkę, która z głośnym skrzypnięciem i oporem otworzyła
się.
-Nie boisz się, że spotkamy twoje rozwrzeszczane fanki?
-Wiesz, może trochę. Jednak nie chce, żeby te chwile cos mi popsuło,
więc staram się o tym nie myśleć.
Te chwile? Czy to nasze wspólne wyjście to była … randka? Zapewne nie,
lecz chciałam żyć w tym słodkim kłamstwie. Że zaraz zabierzesz mnie do
restauracji gdzie na stole będą stały świeczki, a ty wręczysz mi czerwone róże.
Niedorzeczne.
Cała droga upłynęła nam w rozmowie i żartach. Czasem wybuchaliśmy tak
głośnym śmiechem, że przechodnie spoglądali na nas spod byka. Ale dla mnie nie
miało to najmniejszego znaczenia. Liczyłam się tylko ja i ty. Cały zabiegany
Londyn ucichł, a ja widziałam tylko twoje wyrażające wiele emocji oczy i
głęboki głos.
Gdy byliśmy już u celu, otworzyłeś mi drzwi i wpuściłeś do środka.
Prawdziwy dżentelmen. Podziękowałam ci
uśmiechem. Zdjęliśmy kurtki i
podeszliśmy do osoby przydzielającej stoliki.
-Dzień
dobry. Mieliśmy zamówiony stolik na 18.30. Na nazwisko Styles.
-Przykro mi,
ale nie widzę tu tego. Musiał się pan pomylić.
-Co?! To
przecież nie możliwe. – zacząłeś podnosić głos – Jeszcze pól godziny temu
dzwoniłem po wasz numer i wszytko się zgadzało!
Zauważyłam, że wokół nas zaczęło zbierać się bardzo dużo gapiów.
Niektórzy zaczęli robić nam zdjęcia.
Przecież nie codziennie spotyka się rozwścieczonego Harrego Stylesa,
który kłóci się z pracownikiem restauracji. A do tego ja. Idealny temat do
plotek. „Harry Styles i jego nowa dziewczyna!”, „Co rozwścieczyło jednego z
członków sławnego zespołu – One Direktion?”, „Harry i nieznana nastolatka –
miłość, czy ustawka?”. O nie, nie było nam to potrzebne.
Lekko pociągnęłam cię za rękaw. Zdezorientowany spojrzałeś na mnie.
-Harry, daj
spokój. Nie potrzebne są nam teraz te nerwy. Pojdziemy do domu i zamówimy
pizze, co? Chodź, błagam cie.
-Co? Nie,
nie mogę. Obiecałem ci kolację i słowa dotrzymam. – zwróciłeś się teraz do
pracownika restauracji – Więc jak? Mogę już usiąść przy zarezerwowanym
wcześniej stoliku? Nie ruszę się stąd dopóki [T.I.] – wskazałeś na mnie palcem
– nie zje porządnej kolacji. I chyba wie pan kim ja jestem, prawda?
Zauważyłam, że mężczyzna dopiero
teraz rozpoznał w Harrym członka sławnego zespołu.
-Jasne, yyy…
tak, bardzo, no ten przepraszam, panie Styles.
Z uśmiechem zwycięzcy złapałeś
mnie pod ramię i zaprowadziłeś do stolika.
-Łał, Harry
jestem pod wrażeniem. Uważam jednak, że było to zupełnie nie potrzebne.
Bawiłabym się równie dobrze zajadając pizze
i oglądając powtórkę dennej komedii romantycznej.
Co ja mówię? Pizzę? Nigdy w życiu. Tyle tłuszczu i konserwantów.
Odsunąłeś mi krzesło i powiedziałeś:
- I właśnie
to w tobie lubię, skarbie. Nie zwracasz
uwagi na to gdzie tylko z kim. Jesteś inna niż wszystkie.
Ostatnie zdanie mówiłeś patrząc
mi głęboko w oczy. Nie wytrzymałam twojego spojrzenia i opuściłam wzrok. Czułam
jak policzki pokrywają mi się szkarłatną plamą.
-Przepraszam,
podać coś państwu?
Dziękuje. Nie muszę ciągnąć tego
tematu.
-Ja poproszę
pierś z kurczaka w cieście piwnym oraz wodę z plasterkiem cytryny. Lekko
gazowaną. A ty, [T.I], na co masz ochotę?
Zajrzałam do karty dań. 400
kcal, 561 kcal, 678 kcal, 770 kcal.. Zrobiło mi się słabo. Nie mogę pozwolić
sobie na takie obżarstwo. Laski, z którymi się umawiasz… zresztą sam doskonale
wiesz. Musiałam wyglądać jak one. Ani grama tłuszczu i zgrabne nogi. Nagle
przed oczami pojawił mi się obraz, na którym gruba i niekochana głośno płaczę.
Nie mogę na to pozwolić. Mimowolnie spojrzałam na swój brzuch. Nadal w normie.
-Wiesz.. no
może… ja nic.. – zaczęłam, ale uległam pod wpływem twojego świdrującego
spojrzenia – Ja poproszę sałatkę z tuńczykiem.
Sałatka z tuńczykiem? 90 kcal. W
porządku.
- Tylko
tyle? Dobrze, ale jeśli będziesz chciała to jeszcze zamówimy, okej?
-Tak,
mamusiu – odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
Również powtórzyłeś tą mimikę
twarzy. Wyglądałeś tak słodko.
Cały wieczór spędziliśmy na
rozmowach, żartach i planowaniu najbliższej przyszłości. Wiele razy śmiałam się
do łez. Opowiadałeś mi o swoim zespole i przyjaciołach. Muszę przyznać, że
osiągnęliście wielki sukces. Zabawiałeś mnie historiami o rzekomym Louisie.
Niezły wariat. Szkoda, że ja nie miałam osoby, która byłaby na każde moje
zawołanie.
Nie mogłam przestać patrzeć na
twoje rumiane, ponętne usta. Tak uroczo je przygryzałeś, gdy się nad czymś
mocno zastanawiałeś. Czułam, że moje emocje wezmą górę. Bałam się tego jak cholera.
Nie mogę pozwolić sobie na niekontrolowany wyskok. Pragnęłam cię pocałować.
Pragnęłam, by ktoś powiedział, że jestem dla niego ważna. A ty byłeś wstanie mi
to zapewnić. Byłam tego pewna.
-Więc,
[T.I], mam dla ciebie ważna wiadomość, chciałbym powie..
Nie pozwoliłam ci dokończyć.
Pochyliłam się na stołem i mocno wpiłam się w twoje usta. Wiedziałam, ze
wszyscy obecni na sali patrzą się na nas. Nie dbałam o to. Zauważyłam, ze
zdezorientowany nie wiedziałeś co zrobić. Lekko oddałeś pocałunek. Czułam jak
uczucie, które skrywałam przez cały ten czas wybuchło jak ogień. Oderwałam się
od ciebie i spojrzałam w twoje przejęte czymś oczy.
-Wiec
chciałem powiedzieć ci, że znalazłem sobie dziewczynę. Nazywa się Helen.
RECKLESS
Kocham <3333
OdpowiedzUsuńCudne *.* kiedy następny ? <3
OdpowiedzUsuńKiedy następny? *-* xx
OdpowiedzUsuńi ten wstyd kiedy dowiadujesz sie ze on ma dziewczyne -*-
OdpowiedzUsuńAleee Wstyd^^
OdpowiedzUsuńWoW Kocham <3 Na Końcu Mnie Rozwaliło Nie Spodziewałam Się ;>
OdpowiedzUsuńo kuzde wow
OdpowiedzUsuńO.o Świetne...
OdpowiedzUsuńA zakończeniem mnie poprostu rozwaliłaś >-< ale pozytywnie... ^^ mimo to świetne ;D
ale mnie zaskoczyłaś zakończeniem!!! prawie się rozbeczałam, ale śliczny imagin (jak wszystkie <3)
OdpowiedzUsuń