Czuję jak chłodny wiatr owiewa moją osobę. Złośliwy, rozwiewa mi włosy i niszczy starannie ułożoną fryzurę. Trudno i tak wracam do domu.
Dzisiejszy dzień w szkole nie wyróżniał się niczym szczególnym. Matematyka, wyśmiewanie przez resztę klasy, fizyka, drwiny, język angielski, docinki.. chyba nie musze wymieniać dalej. Nigdy nie byłam lubiana. Nie przez wywyższanie, zadzieranie nosa, czy poniżanie innych. Tu chodziło o grubość portfela moich rodziców. I co z tego, że na nogach nie mam conversów, czy vansów? Co z tego, że mój telefon nie przypomina małego komputera? Co z tego, że mój dom nie wygląda jak ekskluzywny hotel? Jak dla nich miało to znaczenie.
Do moich uszu dobiegł charakterystyczny dźwięk. Jego donośny śmiech. Śmiech człowieka, który prędzej odstrzeliłby sobie rękę niż się ze mną umówił. Niestety. Nie wyżywał się na mnie jak reszta, lecz spotykanie się z osobą mojego pokroju byłoby poniżej jego godności. Odwróciłam głowę i widzę go. Louisa Tomlisona. Pożegnawszy się z kumplami, zaczął zmierzać w moim kierunku. Ucieszyłoby mnie to, gdyby nie fakt, iż stoję właśnie na przystanku autobusowym, a nasz autobus za chwilę przyjedzie. Od początku roku szkolnego jeździmy razem, ale nigdy nie odważył się przy mnie usiąść.
Usłyszałam głośny syk i zobaczyłam nadjeżdżający pojazd. Podeszłam do krawężnika, by zdążyć zająć miejsce siedzące. Chciałam wsiąść do auta, jednak Louis był szybszy. Popchnął mnie i szybko usiadł na krześle. Miałam szczęście, że fotel obok był wolny. Nieśmiało podeszłam i spoczęłam. Chłopak popatrzył na mnie z widocznym obrzydzeniem i zaczął rozglądać się z innym miejscem. Westchnęłam. Na nieszczęście chłopaka wszystkie fotele były już zajęte.
-Czemu musiało mnie to spotkać? – zapytał siebie, jak i mnie.
- Mnie także nie uśmiecha się siedzenie obok ciebie. Nie myśl sobie, że jeśli jesteś najpopularniejszy w szkole, chodzisz w samych markowych ciuchach i zmieniasz dziewczyny jak rękawiczki, to tylko marzę, żeby usiąść koło ciebie w autobusie. Wiesz, chyba zapisze to sobie w moim pamiętniku pod hasłem: „Najpiękniejszy dzień mojego życia”. – wycedziłam rozłoszczona.
Spojrzał na mnie zdumiony. Chyba nie przewidział, że też potrafię mówić. A co dopiero przeciwstawić się samemu Louisowi Tomlinsonowi.
- No bo… ja ten.. sory.
[ T.I.] 1, Louis 0.
- Naprawdę przepraszam, nie wiedziałem… nie wiedziałem, że umiesz mi się postawić. Może zaczniemy od nowa, co ? Nie było kilku ostatnich minut… i całej reszty. – uśmiechną się słodko.
Chciałam przytulić się do niego i zgodzić się na wszystko, ale nie dam się tak łatwo.
-I uważasz, że będzie dobrze, jeśli zapomnę, jak nawet nie kiwnąłeś placem, że by mnie obronić przed twoimi koleszkami?
-Może – odpowiedział.
-Mogę spróbować – odpowiedziałam z miną zwycięzcy.
Louis w odpowiedział pokiwał głową i z uśmiechem zapytał:
-Na którym przystanku wysiadasz?
-Na 98th Street. – Jasne, jeżdżę z nim już 5 miesięcy, a on nie wie gdzie jest mój ostatni przystanek.
Dalsza podróż upłynęła nam bardzo szybko. Rozmawialiśmy, śmialiśmy i poznawaliśmy się z tych lepszych stron. Pomimo, że Louis chce sprawiać wrażenie niegrzecznego, złego, tak naprawdę jest inteligentnym chłopakiem, który ma dużo do powiedzenia. Pierwszy raz poczułam, że jest na tej planecie, ktoś kto mnie rozumie. Co jakiś czas zerkałam w stronę ust Louisa. Były tak nieziemsko piękne i zachęcające do całowania. Gdy zauważyłam, iż mój przystanek będzie następny, nie myśląc przerwałam chłopakowi opowieść o jego psie i namiętnie wpiłam się w jego wargi. Spodziewałam się odrzucenia, obrzydzenia z jego strony, lecz ten oddał pocałunek. Na początku nieśmiało, lecz później coraz nachalniej.
Gdy usłyszałam charakterystyczny syk autobusu, oznajmiający o zatrzymaniu się na przystanku, oderwałam się od Louisa. Popatrzyłam mu w oczy i wyszeptałam:
-Przepraszam.
Spojrzał na mnie zaszokowany. Podniosłam z ziemi plecak, zarzuciłam go na ramię i wyszłam z autobusu. Powolnym krokiem skierowałam się w stronę mojego domu.
Co ja sobie myślałam? Że w magiczny sposób Louis zakocha się we mnie? We mnie? W zwykłej szarej myszce, która ponizana jest przez wszystkich? Że chłopak, który może mieć każdą, wybierze właśnie mnie? Tak, tak właśnie myślałam.
Moje rozmyślania przerwały głośne krzyki. Usłyszałam, jak ktoś woła moje imię i rozejrzałam się. Ujrzałam Louisa biegnącego w moją stronę. Zrzucił z ramienia plecak, który przeszkadzał mu w biegu. Z tyłu majaczył kształt naszego autobusu.
Chłopak podszedł do mnie i mocno uścisnął. Równie uradowana, co zaszokowana, odwzajemniłam gest. Louis złapał mój podbródek i patrząc mi głęboko w oczy wyszeptał:
-Nigdy nie przepraszaj za swoje uczucia – po czym łapczywie wpił się w moje usta.
[ T.I.] 1, Louis 0.
- Naprawdę przepraszam, nie wiedziałem… nie wiedziałem, że umiesz mi się postawić. Może zaczniemy od nowa, co ? Nie było kilku ostatnich minut… i całej reszty. – uśmiechną się słodko.
Chciałam przytulić się do niego i zgodzić się na wszystko, ale nie dam się tak łatwo.
-I uważasz, że będzie dobrze, jeśli zapomnę, jak nawet nie kiwnąłeś placem, że by mnie obronić przed twoimi koleszkami?
-Może – odpowiedział.
-Mogę spróbować – odpowiedziałam z miną zwycięzcy.
Louis w odpowiedział pokiwał głową i z uśmiechem zapytał:
-Na którym przystanku wysiadasz?
-Na 98th Street. – Jasne, jeżdżę z nim już 5 miesięcy, a on nie wie gdzie jest mój ostatni przystanek.
Dalsza podróż upłynęła nam bardzo szybko. Rozmawialiśmy, śmialiśmy i poznawaliśmy się z tych lepszych stron. Pomimo, że Louis chce sprawiać wrażenie niegrzecznego, złego, tak naprawdę jest inteligentnym chłopakiem, który ma dużo do powiedzenia. Pierwszy raz poczułam, że jest na tej planecie, ktoś kto mnie rozumie. Co jakiś czas zerkałam w stronę ust Louisa. Były tak nieziemsko piękne i zachęcające do całowania. Gdy zauważyłam, iż mój przystanek będzie następny, nie myśląc przerwałam chłopakowi opowieść o jego psie i namiętnie wpiłam się w jego wargi. Spodziewałam się odrzucenia, obrzydzenia z jego strony, lecz ten oddał pocałunek. Na początku nieśmiało, lecz później coraz nachalniej.
Gdy usłyszałam charakterystyczny syk autobusu, oznajmiający o zatrzymaniu się na przystanku, oderwałam się od Louisa. Popatrzyłam mu w oczy i wyszeptałam:
-Przepraszam.
Spojrzał na mnie zaszokowany. Podniosłam z ziemi plecak, zarzuciłam go na ramię i wyszłam z autobusu. Powolnym krokiem skierowałam się w stronę mojego domu.
Co ja sobie myślałam? Że w magiczny sposób Louis zakocha się we mnie? We mnie? W zwykłej szarej myszce, która ponizana jest przez wszystkich? Że chłopak, który może mieć każdą, wybierze właśnie mnie? Tak, tak właśnie myślałam.
Moje rozmyślania przerwały głośne krzyki. Usłyszałam, jak ktoś woła moje imię i rozejrzałam się. Ujrzałam Louisa biegnącego w moją stronę. Zrzucił z ramienia plecak, który przeszkadzał mu w biegu. Z tyłu majaczył kształt naszego autobusu.
Chłopak podszedł do mnie i mocno uścisnął. Równie uradowana, co zaszokowana, odwzajemniłam gest. Louis złapał mój podbródek i patrząc mi głęboko w oczy wyszeptał:
-Nigdy nie przepraszaj za swoje uczucia – po czym łapczywie wpił się w moje usta.
RECKLESS
oooo cudowny, szczególnie końcówka <3 .
OdpowiedzUsuńAwww *.* Jak słotko. <3
OdpowiedzUsuńten imagin jest najlepszy!!!!!!!!!!!! <3 I LOVE YOU LOUIS
OdpowiedzUsuńJakie to fajne !!; >
OdpowiedzUsuńPadłam *_*
OdpowiedzUsuńhttp://rocky13blog.blogspot.com
Ah jak słodko . *_*
OdpowiedzUsuńTo takie urocze
OdpowiedzUsuńkoniec najlepszy ^_^
ooo :)
OdpowiedzUsuńI <3 Lou on jest słodki boskkiii imagin
OdpowiedzUsuńSuuper ... :-)
OdpowiedzUsuńAwww... genialne!
OdpowiedzUsuńCudowny:)
OdpowiedzUsuńzajebistee : D
OdpowiedzUsuńAwwww... Jakie to urocze. A końcówka najlepsza <3
OdpowiedzUsuńŚwietny. Czekam na następne. ;-***
OdpowiedzUsuńRECKLESS serio to twój debiut?
OdpowiedzUsuńBo jeżeli tak to jestem pod wrażeniem :D
Wspaniały... Zajebisty...
Czekam na następny...
Mrs. Mary Styles Tomlinson <3
super świetny i wszystko co najlepsze ;)
OdpowiedzUsuńsweeeeeet!!! I LOVE LOUIS!;3
OdpowiedzUsuńZAJE*ISTY <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńzajeeeefajny ♥!♥♥
OdpowiedzUsuńSłodkie!!! PLS it's my blog: http://weranda55.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń