środa, 16 października 2013

# 122. Liam | cz.2

- Powiedz coś!- Liam dalej krzyczał.
Stałam wpatrując się w niego i nie mogąc wydusić z siebie, ani słowa. Nie wierzyłam, że ta chwila, kiedyś nadejdzie. Jak to możliwe, że po tylu latach poznał prawdę i to na dodatek nie dowiedział się tego ode mnie. – S-skąd to wiesz?- zapytałam szeptem przerażona tym, że to wszystko dzieje się naprawdę.
- Czyli to jednak prawda.- powiedział już spokojniej Liam. Odwrócił się na pięcie i odszedł parę kroków, ale nagle jednak wrócił w swoje poprzednie miejsce.- To nie ma znaczenia skąd wiem. Co ty sobie myślałaś? Okłamujesz mnie od trzech lat. Zmyśliłaś wszystko. Nic co o tobie wiem nie jest prawdą. Głupie ściemnianie w wieku piętnastu lat to jedno, a co innego nie przyznać się do niczego przez tyle czasu. To jest chore, ty jesteś chora. Wiesz jak to jest, kiedy wydaje ci się, że ktoś rozumie cię lepiej niż ty sam, a ty jego i nagle w jednej chwili okazuje się, że wcale tak nie jest? Że to wszystko gówno prawda. TI czy ty zdajesz sobie sprawę ile dla mnie znaczyłaś? Ja czułem, że się w tobie zakochuje. Nie co ja gadam, ja cię kochałem. I myślałem, że też nie jestem ci obojętny, a ty… a ty mnie okłamujesz odkąd się poznaliśmy.
Tego się nie spodziewałam. Praktycznie czułam jak poczucie winny zalewa mnie od czubka głowy po koniuszki palców. Nie mogłam złapać oddechu.
- Liam proszę…- zaczęłam, ale nie byłam w stanie skleić poprawnie zdania.
- Nie. Tego jest dla mnie za dużo.  Za bardzo mnie to przytłacza. – przerwał mi. - Myślę, że powinnaś już iść.
Spojrzałam po raz ostatni na chłopaka. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Usilnie unikał wzrokiem mojego spojrzenia. Kiedy tylko opuściłam próg mieszkania Liama, on głośno zatrzasną za mną drzwi.
Zapewne spokojnie zdążyłabym stanąć w kolejce do schroniskach. Ale nie myślałam teraz o ci sutym posiłku i spędzeniu nocy w ciepłym pomieszczeniu na całkiem wygodnym łóżku.
To wszystko potoczyło się zdecydowanie za szybko. W jednej chwili szłam skacząc z radości na spotkanie z Liamem, a w drugiej jedyna osoba, na której mi zależało kazała mi spierdalać. A teraz szlajałam się po ulicach miasta nie mając pojęcia co mam ze sobą zrobić. Byłam idiotką. Jak mogłam  sądzić, że będę w stanie ciągle udawać przed Liamem, że jestem zwykłą dziewczyną, mieszkającą w akademiku, która oddawał przysługę babci i wyprowadzała jej psy na spacer. Przecież to oczywiste, że wszystko by się wydało. Na dodatek im dłużej w tym wszystkim trwałam tym trudniejsze było wyjawienie prawdy. Zarówno dla mnie jak i dla niego do przyjęcia. Jednak moją głupotę jeszcze bardziej udowadniał fakt, że nic nie zrobiłam, żeby wyjaśnić to Liamowi. Po prostu sobie poszłam. Nie błagałam na kolanach o wybaczenie. Nie powiedziałam, że ukrywałam prawdę z obawy, że mogę go stracić. Nie krzyczałam jak bardzo mi na nim zależy.
Nie wiedziałam co teraz. Ja naprawdę miałam tylko Liama. On nigdy mnie nie zawiódł. Czułam wzbierająca się złość. To wszystko moja wina. Chciałam się za to jakoś ukarać. Powinnam zapłacić, za moją głupotę. Wplotłam ręce we włosy mocno za nie pociągnęłam. Poczułam jak oczy zaczęły zachodzić mi mgłą, a już po chwili po moich policzkach spływały pojedyncze łzy. W końcu moje nogi poniosły mnie pod opuszczony budynek. Ten sam co przed lat. Weszłam na samą górę. Słońce ciągle przyjemnie przygrzewało. Usiadłam na ziemi i po prostu wpatrywałam się w dal.
Nawet nie poczułam, jak upłynęło tyle czasu. Słońce już dawno schowało się za horyzontem i nastał zmierzch. Leżałam i wpatrywałam się w niebo. Wspominałam wspólnie spędzony czas z Liamem. Potrafił być naprawdę słodki. Mówił, że najważniejszy dzień w roku to data naszego poznania i nazywał to naszą rocznicą. Każdego roku dostawałam od niego pluszowego misia i słodkie czekoladki. Ale potrafił też pokazać swoje drugie oblicze. Był uparty jak osioł. Zawsze musiał postawić na swoimi i zazwyczaj to ja musiałam ustąpić i postępowałam tak jak on tego chciał.
Nagle z rozmyśleń wyrwało mnie ciche westchnięcie. Zaskoczona szybko obejrzałam się za siebie. Zobaczyłam ostatnią osobę jaką bym się spodziewała ujrzeć w tamtym momencie.  Liam stał nade mną lekko się uśmiechając, ale jego oczy zdradzały zmartwienie. Mimo, że przez te wszystkie lata, kiedy tu przychodziliśmy nigdy nie natknęliśmy się na nikogo innego, widok Liama potwornie mnie zdziwił.
Chłopak ostrożnie usiadł koło mnie nie spuszczając ze mnie wzroku nawet na sekundę.
- Nie płacz TI.- powiedział miękko i delikatnie wytarł dłonią moje mokre policzki.
To przyniosło odwrotny efekt. Do tej chwili zastanawiałam się czy to dzieje się naprawdę. Ale teraz już byłam pewna, że to nie są moje złudzenia, przecież wyraźnie czułam jego dotyk. Wybuchłam płaczem, nawet się nie powstrzymując. Liam bez słowa mocno przytulił  i uspokajająco gładził po plecach.
-Przepraszam.- udało mi się wychlipać.
- Ciii TI, już dobrze.- uspokoił mnie chłopak.
- Nie, nie jest dobrze.- zaprzeczyłam i oderwałam się od niego.- Okłamywałam cię. Wymyśliłam osobę, którą tak naprawdę  nie jestem. Ale błagam wybacz mi. Ja nie wiedziałam jak mam ci to wytłumaczyć. Nie chciałam cię stracić.- mówiłam pociągając nosem.
- Było minęło. To nawet zabawne. Będę mógł cię na nowo poznawać. To jak obejrzeć po raz drugi swój ulubiony film, ale wcale nie wiedząc co się wydarzy.- powiedział uśmiechając się ciepło.
Spojrzałam na niego zdziwiona, on westchnął nie przestając się uśmiechać. Zgarnął mi pasemko włosów z czoła i zaczął owijać je sobie wokół palca.
- Nie powinienem był cię oceniać. Szczególnie, kiedy jesteś w takiej sytuacji. Po prostu przykro mi, że nie mogłem ci pomóc. Ale teraz już wiem i to się zmieni. Chodźmy – powiedział chłopak.
Liam wstał szybko i pomógł mi się podnieść.
- Gdzie?- zdziwiłam się.
- Do mnie. Zamieszkasz ze mną.- powiedziała jak gdyby nigdy nic.
- Co? Liam właśnie dowiedziałeś się, że jestem bezdomną sierotą, o której praktycznie nic nie wiedziałeś. I chcesz, żebym z tobą zamieszkała. Przestań.
- No dlatego chce, żebyś wreszcie miała dom i osobę, która będzie się o ciebie troszczyć. Pozwól sobie pomóc. Nigdy więcej nie będziesz już sama. Masz mnie.- mówiła Liam, ale widząc, że wciąż nie jestem pewna czy to dobry pomysł dodał.- Przestaniesz marudzić jeśli dodam, że to wyjście tymczasowe?
- Jesteś pewien?- spytałam nadal mając wątpliwości.
- Tak. Ale tak w głębi duszy mam nadzieje, że to tymczasowe bardzo się przeciągnie.- powiedział nagle.
Słysząc to wybuchłam śmiechem.
-  Będzie dobrze. Obiecuje, że od tej pory wszystko zacznie się układać.- powiedział Liam łapiąc mnie za rękę.
- Jest dobrze od momentu, kiedy się spotkaliśmy.
Liam uśmiechnął się i złożył miękki pocałunek na moich ustach, mocno mnie do siebie tuląc.



KAHN


wtorek, 8 października 2013

# 121. Liam | cz. 1

Ludzie tak naprawdę nie zdają sobie sprawy jak niewiele potrzebne jest im do szczęścia. Chyba, że oni inaczej je definiują. Mi do brnięcia przez życie z uśmiechem i czerpania przyjemności z każdego momentu potrzebne było tylko jedno. Potrzebowałam tylko jego. Liama.
Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Od czwartego roku życia mieszkałam w domu dziecka. Nie znałam moich rodziców. Matka zostawiła mnie w Boże Narodzenie w Kościele na Pasterce. Tak wiem, trochę dramatyczne. Od tamtego czasu mieszkałam u rodzinach zastępczych i w sierocińcach. Los chciał, że nikt z ludzi szukających dzieci do adopcji się mną nie zainteresował. Nie miałam z tego powodu żadnych kompleksów ani pretensji do całego świata, że nikt mnie nie chce. Tak naprawdę nie byłam pewna czy potrafiłabym żyć w takiej prawdziwej rodzinie. Nie wiedziałam czego by ode mnie oczekiwali, ani jak powinnam się zachowywać. Więc w gruncie rzeczy nie przeszkadzało mi to, że każda z par poszukująca przyszłych potomków omijała mnie  szerokim łukiem. Miałam tylko jeden problem. To, że nie chciałam by mnie adoptowano nie znaczyło, że cieszyłam się z życia w tym miejscu. Nienawidziłam  go. Czułam, że się tam dusze. Zero własnej woli. Nie masz do niczego praw, ani nic nie należy do ciebie. Nowe twarze dzieci i opiekunów zmieniały się co chwilę. Lubiłam spokój i samotność. A to były ostatnie z rzeczy jakie można znaleźć w sierocińcu. Z wiekiem było coraz gorzej. Ta świadomość, że wszystko coraz bardziej mnie ogranicza i że zostało mi jeszcze tyle lat do opuszczenia tego miejsca za bardzo mnie przytłaczała. W końcu, gdy miałam piętnaście lat postanowiła stamtąd uciec. Zaczęłam to planować już miesiąc wcześniej. Wierzyłam w to, że mi się uda i czułam, że jeśli poniosę klęskę będzie to dla mnie koniec. Więc pewnego lipcowego wieczoru spakowałam wszystkie swoje rzeczy, które ograniczyły się do paru ubrań i szczoteczki do zębów. Po wybiciu północy otworzyłam okno i powoli ześlizgnęłam się po gałęziach pobliskiej jabłonki na ziemię. Co było nie lada wyzwaniem, bo nie mogłam obudzić pozostałych dwudziestu dzieci. Potem szybko prześlizgnęłam się przez dziurę w ogrodzeniu. Wreszcie poczułam się wolna. Pamiętam to uczucie do dziś. Odetchnęłam głęboko i chciałam wykrzyczeć całemu światu, że już teraz nikt nie jest w stanie mnie powstrzymać. Jednak gdzieś tam nadal czułam niepokój, że ktoś może mnie zobaczyć i mnie złapie. Biegiem ruszyłam przed siebie. Oczyma wyobraźni już widziałam malutkie, przytulne mieszkanie w którym bym zamieszkała. Znalazłabym jakąś pracę w sklepie, albo cokolwiek. Może piekarnia. Kupiłabym kota, najlepiej rudego i nazwałabym go Garfield. Wiem, że to może i mało oryginalne, ale mi się podobało. Dziś bawi mnie to jaka byłam naiwna.
Biegłam już dobre dwadzieścia minut i czułam, że brak mi tchu. Zaczęłam zwalniać. Nagle, kiedy doszłam na róg ulicy coś mnie uderzyło. Upadłam na chodniki i syknęłam z bólu.
-P-przepraszam.- usłyszałam jakiś głos, między przekleństwami.
Nie cały metr ode mnie, na chodniku leżał jakiś chłopak. Powoli się podniósł i wyciągnął w moją stronę rękę chcąc pomóc mi wstać. Szybko sama sobie poradziłam ignorując ból w łokciu. Chłopak zmieszany podrapał się ręką w tył głowy.
- Wybacz. Jestem Liam.- przedstawił się posyłając mi słaby uśmiech.
Przez to, że było ciemno nie byłam pewna ale wydawało mi się, że chłopak musiał być miej więcej w moim wieku.
- Nie chciałem. Biegłem… nie zauważyłem cię- tłumaczył się dalej chłopak, kiedy ja wciąż milczałam.
- Nie- przerwałam mu.- Yyy To nie ważne.- ucięłam szybko. – Muszę już iść.
- Czekaj, jak masz na imię?- zatrzymał mnie jeszcze chłopak.
- TI - powiedziałam niepewnie.
- To mogę zadań ci pytanie TI?- spytał uśmiechając się łobuzersko.
Spojrzałam na niego zdziwiona.- Dobrze.
- Czy ty też uciekasz?
W jednej sekundzie poczułam jak krew odpływa mi z twarzy. Skąd mógł wiedzieć? Co teraz?  Czy to oznacza już koniec mojej wielkiej ucieczki?
-Spoko ja też.- powiedział chłopak interpretując moją reakcje jako potwierdzenie.- Znam takie miejsce, gdzie raczej nikt nas nie będzie szukał. To niedaleko przejdziemy się?- zaproponował Liam.
Przez chwilę przyglądałam się mu oceniając czy możliwe by był seryjnym mordercą, jakimś zbokiem, lub co gorsza miał jakiś związek z opieką społeczną lub moim obecnym domem dziecka. Liam uśmiechnął się zawstydzonym tym jak intensywnie się w niego wpatruje. Naprawdę byłam rozdarta. Co powinnam zrobić? Raczej jak najszybciej uciekać modląc się, żeby nie zapamiętał jak wyglądam. Jednak ciekawość okazała się silniejsza od zdrowego rozsądku. Kim on do cholery jest?
- To jak co robimy?-spytał niecierpliwiąc się.
-Wyjaśnijmy sobie coś. Nie znamy się, a ja naprawdę nie potrzebuje kłopotów.- powiedziałam patrząc na niego surowo.
- W takim razie obiecuje, że przeze mnie nie będziesz miała problemów. Tędy- wskazał drogę między budynkami.
Szliśmy w milczeniu. On pierwszy ja zaraz za nim. W końcu dotarliśmy do miejsca, o którym mówił Liam.
Był to jakiś opustoszały budynek z wielkim ogłoszeniem „DO WYNAJĘCIA”.  Liam zaczął coś majstrować przy jednym z okien. Nagle otworzył jakieś tylne drzwi i  wślizgnął się do środka. Szybko zniknął w mroku  lecz  już po chwili ujrzałam go, kiedy otworzył drzwi.
-Zapraszam.- powiedział wesoło.
Powoli weszłam do środka.
- Tak tylko się upewniam. Nie jesteś jakimś wariatem ani pedofilem prawda?- spytałam, kiedy drzwi się za mną zamknęły.
Liam zaśmiał się rozbawiony i szybko zaprzeczył. Ruszyliśmy klatką schodową w górę. Po pokonaniu jakiś czterech pięter Liam otworzył kolejne tajemnicze drzwi. Tym razem znaleźliśmy się na dachu. W pobliżu nie było równie wysokiego budynku dlatego nic nie zasłaniało panoramy miasta. Mrok nocy rozświetlały gwiazdy i światła latarni.
- Masz racje nikt nas tu nie znajdzie, nawet jeśli będzie szukał.- powiedziałam.
- Nigdy nie uwierzysz jak znalazłem to miejsce. – mówił uśmiechając się sam do siebie.
Nie rozwinął tej myśli, a ja uznałam, że może wcale nie chce wiedzieć.
- Kurde ciężko przyznać, ale jesteśmy żałośni.- powiedział nagle Liam.
- Jak to?- nie rozumiałam o co mu chodziło.
- No wiesz. Zagubieni nastolatkowie. Ten okres buntu i ucieczka z domu. – mówił przewracając oczami.
- To nie rozumiem, czemu uciekłeś skoro myślisz, że to żałosne.
Liam spojrzał na mnie, a w jego oczach widziałam niepewność, czy aby na pewno powinien mi to mówić. W końcu jednak zaczął:
- Rodzice mnie przyłapali na jaraniu z kuplami. Mieli nie wracać na noc i się tego nie spodziewaliśmy. Strasznie się wkurwili. Mam szlaban na wszystko. Dobrze, że pozwalają mi w ogóle coś jeść. Ale mało tego, chcą jeszcze przeprowadzić poważną rozmowę z starymi moich kumpli. Więc jeszcze ich w to wpakuje. Strasznie przesadzają. Matka zachowuje się jakbym był dla niej zupełnie nową osobą i patrz jak na przestępcę, a ojciec postanowił mnie ignorować. – powiedział wzruszając ramionami.
Tak to się nazywają prawdziwe problemy nastolatków…- pomyślałam.
- Jestem pewien, że w moim wieku robili podobne rzeczy. Zresztą kurde naprawdę nie mają ze mną nie wiadomo jakich problemów. Oni chyba nie zdają sobie sprawy co robią niektóre osoby w naszym wieku. – mówił.
-Tak, pewnie nie zdają sobie sprawy, bo maja idealnego syna.- przerwałam mu, nie mogąc wytrzymać.
- Nie powiedziałem, że jestem idealny. Tylko ja po prostu…-mówił zmieszany moja postawą.
- Tylko po prostu jesteś jak  większość nastolatków. Czyli nie jesteś od niczego uzależniony, nie karany i nie zostałeś nastoletnim ojcem. Nie no naprawdę pogratulować. Nie rozumiem czemu twoi rodzice nie dziękują ci każdego dnia za to, że jesteś przykładem wzorcowego dziecka.- powiedziałam upychając w moją wypowiedz jak największą ilość sarkazmu.
Liam patrzył na mnie krzywiąc się. Nie był głupi, wiedział, że im bardziej będzie chciał się bronić tym ja znajdę więcej dowodów na to, że  to co mówi jest po prostu śmieszne.
- No to skoro masz takie podejście do wszystkiego to co tu robisz? Czemu uciekłaś z domu skoro jesteś grzeczną i dobrą córką?- Uderzył w mój czuły punkt.
- Ja…- zająknęłam się.
I tak to się wszystko zaczęło. Trwało to może sekundy. Wydaje mi się, że nad tym nie panowałam. Jakby ktoś  inny w tamtym momencie wszedł do mojej głowy i zrobił to wszystko za mnie, a ja stałam z boku i się temu przyglądałam. Ale prawda jest taka, że to ja wtedy skłamałam. Wymyśliłam zupełnie  nową osobę. Opowiadałam o dziewczynie, która mieszkała z kochającą rodziną. Mama była lekarzem, a ojciec pracował w korporacji. Miała też młodszego i nieznośnego brata, którego i tak bardzo kochała. Chodziła do prywatnej szkoły, a w wolnych chwilach spotykała się z przyjaciółmi. Zwyczajna, ale szczęśliwa dziewczyna. Ale, przecież to nie byłam ja.
Liam we wszystko uwierzył, no bo niby czemu by miał tego nie zrobić. Życie nastolatków tak właśnie wygląda. Powiedziałam mu, że wcale nie uciekłam tylko szłam do babci. Matka była z nią pokłócona, a mi bardzo zależało na kontakcie z babcią. Więc korzystając z okazji, że rodzice wyszli postanowiłam ją odwiedzić, ale nie znałam ze dobrze tej okolicy i się zgubiłam. Dziwne, że wymyśliłam akurat to, no ale w sumie i tak podziwiam się, że  moja historia trzymała się kupy.
Kiedy Liam  wysłuchał wszystkiego uznał za śmieszne i trochę dziwne, że się spotkaliśmy w takich okolicznościach. Potem wszystko potoczyło się niezwykle zaskakująco. Rozmawialiśmy bardzo długo. Zrobiło się już dawno jasno. Liam był zabawny, ale nie popisywał się w ten żałosny sposób co chłopcy, których znałam z sierocińca. Dużo mi o sobie opowiadał. Jego życie było bardzo ciekawe. Mogłabym o tym słuchać godzinami, a przysięgam, że by mi się nie znudziło. W końcu jednak wspólnie ustaliliśmy, że niestety musimy wracać do naszych domów. Nagle Liam wypalił w żarcie, że następnym razem jak będę wybierać się do babci, powinnam dać mu znać. Przynajmniej wtedy się nie zgubie. Słysząc to zaczęłam dalej brnąć  w moje kłamstwa. Powiedziałam mu, że planuje się do niej udać za tydzień i jak jeśli ma ochotę, możemy się zobaczyć jak będę wracać. Chłopak zareagował na to  przedziwnie ochocze. Od razu się zgodził.
Oczywiście moja wielka ucieczka skończyłaś się tak jak w przypadku większości nastolatków. Wróciłam, zanim ktokolwiek zauważył, że zniknęłam. Ale nie zastanawiałam się nad tym za dużo. Moje myśli w całości pochłoną Liam. Po tygodniu analizowania przeze mnie każdego momentu naszego spotkania, zobaczyliśmy się znów. W tym samym miejscu i o tej samej porze. Wszystko wydawało się iść tak dobrze. Świetnie nam się rozmawiało. Mieliśmy podobne podejście do życia. Liam był czasem nierozważny i niesamowicie beztroski. Bawił mnie swoją ufnością i lubiłam sprowadzać go na ziemie. Mimo to on potrafił śmiać się z samego siebie i usprawiedliwić w jakiś niezwykle uroczy sposób. Nawet nie wiem, kiedy zaprzyjaźniliśmy się, aż tak bardzo.
Jednak pozostawała sprawa mojego kłamstwa. Nie odkręciłam tego, a nawet gorzej. Brnęłam w to wszystko dalej. I robiłam to do dziś…
~*~
Był to niezwykle przepiękny dzień. Mimo, że to już październik  było bardzo ciepło. Słońce mocno świeciło przebijając się przez kolorowe liście drzew. Wiał lekki, przyjemny wiatr. Szłam pewnym krokiem radośnie się uśmiechając. Przyczyną mojego dobrego humory nie była tylko ładna pogoda. Miałam się zobaczyć z Liamem. Tym bardziej się cieszyłam na  to spotkanie, ponieważ nie widzieliśmy się już od dłuższego czasu.
Nasza znajomość trwała już trzy lata. Strasznie szybko zleciał mi ten czas i nie mam pojęcia jak kiedyś mogłam funkcjonować bez Liama obecnego w moim życiu. Tradycją dla nas stało się spotykanie na dachu budynku z dnia naszego poznania ale widywaliśmy się też w innych miejscach. Szczególnie ostatnio. Liam chciał chodzić na imprezy, gdzie zapoznawał mnie z resztą swoich  znajomych. Często też nie był w stanie ruszyć tyłka z kanapy swojego mieszkania, dlatego ja przychodziłam do niego.
Widywanie się z Liamem miało swoje konsekwencje. Miałam już osiemnaście lat. Więc skoro byłam pełnoletnia nie było dla mnie miejsca w domu dziecka. W dniu moich urodzin z uśmiechem opuściłam tamto miejsce. Bez grosza przy duszy i żadnych perspektyw. Ale nie przejmowałam się tym. Wreszcie żyłam tak jak chciałam. Po mojemu. Na jedzenie, ubrania i inne drobnostki starczało z wyprowadzania psów. Bardzo lubiłam to zajęcie. Może dla większości ludzi to nie jest wymarzona praca jednak mi odpowiadała. Nie musiałam gnić w wieżowcu przez dwanaście godzin przewalając robotę papierkową lub usługiwać komuś jako sprzątaczka czy kelnerka. Ja parę razy dziennie wychodziłam z różnymi psiakami i przez resztę dnia robiłam to co chciałam. Znaczy przez większość dnia. Niestety nie mogłam zapomnieć o tym, że nie miałam gdzie mieszkać. Dlatego każdego dnia o siedemnastej musiałam stawać w ogromnej kolejce do schroniskach, gdzie miejsca były ograniczone. Więc, kiedy widywałam się z Liamem było to jednoznaczne z nocą spędzona na dworcu autobusowym. No ale co do mieszkania wierzyłam, że to sytuacja tymczasowa. Starałam się oszczędzać i mimo wszystko znaleźć jakąś lepszą prace.

Zapukałam do drzwi. Po chwili otworzył mi Liam. Uśmiechnęłam się do niego radośnie.
- Hej.- powiedziałam wchodząc do środka nie czekając na zaproszenie.- Czemu nie jesteś gotowy? Myślałam, że idziemy do parku na lody?- zdziwiłam się.
Chłopak miał na sobie dresowe spodnie, w których zwykł spać i był bez koszulki. Wyglądał jakby dopiero wstał z  łóżka. Miał podkrążone oczy i kilkudniowy zarost. Gdy nasze spojrzenia się spotkały zamarłam. Mierzył mnie złym i oskarżającym spojrzeniem.
- Co? No co się dzieje?- mówiłam nie pewnie.
- Gdzie mieszkasz?- spytała bez ogródek.
Nie za bardzo rozumiałam o co mu chodzi. Zmarszczyła brwi w zdziwieniu dając mu w ten sposób znać, że nie mam bladego pojęcia co jest grane.

- Kim ty jesteś do cholery TI? Masz tak chociaż na imię czy to też kłamstwo?- krzyknął nie panując nad swoimi emocjami.

Czułam, że w czasie tych kilku sekund, kiedy Liam wypowiadał te dwa zdania moje życie legło w gruzach…

KAHN  

środa, 2 października 2013

# 120. Niall.

Na początek chciałabym was bardzo przeprosić za to, że tak dawno nic nie dodałyśmy, ale mam nadzieję, że rozumiecie, że ze względu na szkołę i inne obowiązki mamy niewiele czasu wolnego, który mogłybyśmy poświęcić na pisanie dla was.

A teraz przejdę do tej bardziej przyjemnej kwestii. 27 WRZEŚNIA MINĄŁ ROK OD ZAŁOŻENIA NASZEGO BLOGA. Chciałybyśmy serdecznie podziękować wszystkim, którzy są tu z nami od początku, oraz tym którzy nie ważne od kiedy lecz są tu z nami do dzisiaj. Gdyby nie wy, nie udałoby nam się tyle osiągnąć. Aż mam wyrzuty sumienia, że na tę okazję, nie napisałam lepszego imagina, bo zdaję sobie sprawę, że pozostawia on wiele do życzenia, ale mniejsza o to.

Jeszcze raz, dziękujemy za wszystko. Kochamy was xx

____________________________________________________________________________________


        Bycie directioner to coś więcej niżeli tylko czerpanie przyjemności ze słuchania muzyki moich idoli i uśmiech pojawiający się na mojej twarzy za każdym pojedynczym razem, gdy ktoś wspomni o nich choćby słowem. Dla mnie jest to raczej przekładanie wartości życia piątki zupełnie obcych, lecz jednocześnie bardzo bliskich mi osób, nad moje własne które oni z dnia na dzień ratują lub sprawiają, że jest ono choć trochę bardziej znośne.
        Niektórzy ludzie nazywają to obsesją, inni chorobą psychiczną, ja jednak wolę termin szczęście. Osoby spoza fandomu twierdzą, że nienormalne jest darzyć głębokim uczuciem, które czasem sprawia ból wręcz fizyczny lub wylewanie morza łez z najbłahszych powodów za pięciu dobrze wyglądających, utalentowanych chłopców, których nigdy nie widziało się na oczy. Za światowej sławy boyband. Za zwykły zespół. Jednak dla mnie nie jest to tylko zespół. A już na pewno nie "zwykły". To oni i ich muzyka była ze mną w najgorszych chwilach. To dla nich powstrzymywałam się od podejmowania zbyt drastycznych środków. Są momenty, gdy tylko oni potrafią wywołać uśmiech na mojej twarzy. Czy to źle? Ja sądzę, że wręcz przeciwnie. Nawet jeśli jest w tym odrobina szaleństwa, na pewno jest to jego pozytywna odmiana. Niall, Harry, Louis, Liam i Zayn - One Direction - czy też moi idole sprawiają, że jestem szczęśliwa. Codzień ratują oni moje życie zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy.
        Marzeniem każdej prawdziwej directioner jest poznanie chłopców. Nie koncert, nie zdjęcie, nie autograf, a szansa na to, by podziękować im za wszystko. Za każdy uśmiech, za nauczenie, aby na wszystko zawsze patrzeć pozytywnie i być sobą. Czy to tak wiele? O dziwo tak. Nawet dla mnie. Dlaczego "nawet"? Są dwie opcje. Podobno dla chcącego nic trudnego, a ja pragnę tego jak nikt inny. Jednak obstawiałabym raczej to iż moje mieszkanie znajduje się w centrum Londynu. Wiele razy spotkałam się z opiniami typu "O mój Boże! Ale masz fajnie, że mieszkasz w Londynie! Też bym chciała. Przecież chłopcy tam mieszkają!" albo "Tak strasznie ci zazdroszczę. Przecież w Londynie jest kilka koncertów w roku!". Jednak spotkanie na ulicy akurat piątki chłopców ze znanego na całym świecie boybandu w środku miasta liczącego przeszło osiem milionów mieszkańców, nie jest tak łatwe jak mogłoby się wydawać. Oczywiście cieszę się, że tak często odbywają się tu koncerty, lecz nie ukrywam iż boli mnie to, że moi idole znajdują się zaledwie kilka kilometrów ode mnie, a ja nie mogę ich zobaczyć tylko i wyłącznie dlatego, że nie stać mnie na bilet. Szczerze mówiąc to wcale się nie cieszę. Uczucie to raczej mogę porównać do wyrywania serca lub wbijania w nie noża.

        Właśnie takie myśli krążyły po mojej głowie w drodze powrotnej ze szkoły. Przez to, że tak bardzo uwielbiałam do niej uczęszczać zdarzało mi się nazywać ją również piekłem. Teraz zapewne nasuwa się pytanie, kto był moim diabłem? Otóż przejawiał się on w bardzo wielu wcieleniach. Może i nie byłam najpiękniejsza, najmądrzejsza czy też najbardziej lubiana, jednak sądzę, że nie w żadnym stopniu nie zasłużyłam sobie na to co spotykało mnie z ich strony każdego dnia.
        Szybko zaciągnęłam na przedramiona rękawy bluzy, by zakryć pamiątki po każdym z nieudanych dni, które już na zawsze odcisnęły piętno na mojej skórze i przyspieszając kroku, spuściłam głowę. Pozycja ta nie była jednak dla mnie zbyt komfortowa ze względu na moje długie włosy, jak na złość wpadające mi prosto w oczy. Niechętnie uniosłam głowę patrząc znudzona w otaczający mnie tłum. Mijałam właśnie jakiś sklep spożywczy, gdy przed oczami mignął mi średniego wzrostu blondyn. W pierwszej chwili wydał mi się być całkiem przystojny, więc odwróciłam się w jego stronę, by móc spojrzeć jeszcze raz.
        I wtedy poczułam jakby czas zatrzymał się na chwilę. Wydawało mi się to zbyt piękne by mogło być prawdziwe, lecz nie miałam wątpliwości co do tego kto stoi niecałe pięć metrów ode mnie. Nie mając ani chwili do stracenia, wyciągnęłam z torby pierwszy, lepszy zeszyt i długopis, ruszając w kierunku blondyna. Zanim zdążyłam się zorientować wzdłuż moich policzków poczęły płynąc słone łzy. Starałam się tamować je rękawem bluzy, jednak było to bezcelowe, gdyż na ich miejsce zaraz pojawiały się świeże.
-Nie. Jest w porządku. - Powiedział blondyn miękkim lecz stanowczym głosem, gdy stanął przede mną wysoki, sporej postury mężczyzna. Nie trudno wywnioskować było iż jest to ochroniarz.
-M-mogłabym p-poprosić au-autograf? - Wyjąkałam drżącym głosem starając się opanować ten niepohamowany potok łez.
-Oczywiście, kochanie. - Odparł chłopak z ciepłym uśmiechem, biorąc ode mnie zeszyt i długopis, przy czym niechcący dotknął mojej dłoni. Jak ja w takiej chwili mogłabym przestać płakać? - Wszystko w porządku? - Spytał spoglądając na mnie spod kartek papieru.
-T-tak, przepraszam, po prostu nie mogę się opanować. - Udało mi się wykrztusić ze smutnym uśmiechem na ustach.
-Nie zrozum mnie źle. Nie chcę, żebyś pomyślała, że mam nie wiadomo jak wybujałe ego, ale... Nie cieszysz się? - Niall spojrzał na mnie nieco zmieszany i jakby zawiedziony.
-Żartujesz? Zapamiętam ten dzień do końca życia. - Odpowiedziałam natychmiast, zdziwiona swoją nagłą śmiałością.
-To dlaczego jesteś smutna? - Jego wzrok był przenikliwy, a idealne, niebieskie tęczówki przeszywały mnie na wskroś.
-Bo ty nie zapamiętasz. - Mój głos ponownie się załamał. - Dla ciebie jestem jedną z wielu zaryczanych fanek, które nie potrafią wydusić z siebie jednego sensownego zdania w twoim towarzystwie. - Dokończyłam spuszczając głowę.
        Nagle poczułam silne ramiona, ciasno obejmujące mnie w talii. Zanim dotarło do mnie co się dzieje odwzajemniłam uścisk, trwając w nim dłuższą chwilę. Nie mogłam uwierzyć w to do się właśnie działo. Chciałam, by ta chwila trwała wiecznie. Jedyne o czym potrafiłam wtedy myśleć było to, że przytulam Nialla Horana. Nialla Horana, do cholery!
-Nigdy więcej tak nie mów. To nieprawda. - Usłyszałam przy swoim lewym uchu, po czym blondyn rozluźnił uścisk, odsuwając się ode mnie. Następnie oddał mi zeszyt i długopis, które niedbale wrzuciłam do torby. - Proszę cię, przestań płakać. - Jęknął bezradnie, patrząc na mnie starającą się opanować kolejny potok łez i łkanie, zbolałym wzrokiem.
-Przepraszam. Po prostu marzyłam o tym, by spotkać ciebie i resztę chłopców, by móc powiedzieć wam jak wiele dla mnie znaczycie i podziękować wam za wszystko co robicie dla mnie każdego dnia, lecz teraz czuję, że marnuję tę niepowtarzalną szansę na wylewanie morza łez i robienie z siebie idiotki. - Wychlipałam łkając między poszczególnymi słowami.
-Nadal tu jestem. Nadal możesz to zrobić. - Odezwał się po chwili ciszy Niall.
-Dziękuję za wszystko, zawdzięczam wam tak wiele. I chociaż cię nie znam, kocham cię, Niall, naprawdę. - Miałam wrażenie, że moje słowa to jeden wielki bełkot zmieszany ze łzami i łkaniem, jednak ich znaczenie najwidoczniej dotarło do blondyna.
-O nie kochanie, moje Cazy Mofos znają mnie lepiej niż ja samego siebie. - Zaśmiał się chłopak, tym samym wywołując szczery uśmiech na mojej twarzy. - To ja ci dziękuję. Gdyby nie między innymi ty, nadal siedział bym w Mullingar. - Mina szybko zrzedła mu, gdy nieświadoma tego na co w ten sposób się narażam, podciągnęłam rękawy bluzy. - Co to? - Spytał z poważnym wyrazem twarzy wskazując na moje przedramię, które szybko schowałam za plecami.
-To... nic takiego. - Wypaliłam, po czym nagle zalało mnie poczucie wstydu i wyrzuty sumienia.
-Nie powinnaś... - Zaczął Niall, jednak nie dałam mu dojść do słowa.
-Już tego nie robię. To znaczy... staram się. Dla was. - Powiedziałam na jednym wdechu.
-Nie wiem dlaczego to zrobiłaś.... Ale gdy następnym razem będziesz chciała... Posłuchaj Little Things. Wszystko co tam śpiewamy... każde słowo... jest prawdziwe. - Odparł ostrożnie, jakby rozważając każde słowo.
-Tak, wiem. Przepraszam. - Wyszeptałam, spuszczając wzrok.
-Nie przepraszaj. Po prostu nie rób tego, okej? - Skinęłam głową. - Będziesz dziś na koncercie?
-Nie. Nie stać mnie na bilet. - Powiedziałam jeszcze ciszej.
-To nie szkodzi, bo i tak zawsze jesteśmy z tobą. Pamiętaj o tym, dobrze? - Spojrzał na mnie wyczekująco, domagając się mojego potwierdzenia.
-Mhmm. - Mruknęłam, kiwając głową.
-Przepraszam, ale muszę się już zbierać. - Oznajmił, gdy ochroniarz pochylił się nad nim, szepcząc mu coś do ucha.
-Nie szkodzi. Nadal nie mogę uwierzyć, że naprawdę cię spotkałam. - Posłałam mu zawiedziony uśmiech. Naprawdę oddałabym wszystko, by ta rozmowa trwała wiecznie. To w końcu był Niall Horan. Niall Horan z One Direction, mój idol, moje słoneczko, mój powód do uśmiechu, do jasnej cholery!
-To cześć. I mam nadzieję, że do zobaczenia. - Pożegnał się, po czym nie czekając na moją odpowiedź, oddalił się w towarzystwie ochroniarza.

        Całą drogę powrotną do domu przepłakałam. Pierwszym co zrobiłam po wpadnięciu do domu było oprawienie autografu Nialla w antyramę i powieszenie go na ścianie zaraz obok ulubionego obrazu mojej mamy. Następnie położyłam się na ziemi i bawiąc się frędzelkami dywanu, zwinęłam się na nim w kłębek, płacząc i łkając tak głośno jak jeszcze nigdy. Gdy rodzice wrócili do domu i zobaczyli mnie w takim stanie, chcieli wezwać pogotowie, ale gdy wytłumaczyłam im powód mojego zachowania, zaproponowali psychologa. Oburzona ich ignorancją, zamknęłam się sama w swoim pokoju, gdzie mogłam wypłakać się do końca. Gdy pod wieczór moje płuca odmówiły współpracy, a wszystkie łzy zostały zużyte, biorąc głęboki wdech włączyłam laptopa. Przecież w końcu musiałam się gdzieś wygadać, a twitter wydawał mi się być do tego idealnym miejscem.

"O MÓJ BOŻE!!! NOWA PIOSENKA 1D JEST TAKA ASDFGHJKJDJHGEHJKD"

"NOWA PIOSENKA 1D = ZGON"

"NOWA PIOSENKA CHŁOPCÓW UTWIERDZA MNIE W TYM, ŻE MAM NAJWSPANIALSZYCH IDOLI NA ŚWICIE"

"JESTEM TAKA DUMNA Z NIALLA :''))"

        Te i inne tweety zmieniły trochę moje plany. Trzęsącymi się dłońmi kliknęłam na pierwszy link, aby jak najszybciej odsłuchać piosenki. Z nazwy wywnioskowałam jednak, że nie jest to wersja studyjna, a nagranie z koncertu. Gdy zakończyło się buforowanie, powiększyłam ekran, a moim oczom ukazała się sala pełna ludzi i kolorowych świateł. Po chwili kamera spoczęła na chłopcach stojących na scenie. Gdy skończyli śpiewać Change My Mind, Niall postawił kilka kroków do przodu bawiąc się swoim mikrofonem. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę rozmawiałam z nim niespełna kilka godzin temu.
-Wiem, że nie jest to moja kolej na przemowę, ale mam wam coś bardzo ważnego do powiedzenia. - Odezwał się po chwili Niall, a cała sala zamilkła, uważnie wsłuchując się w jego słowa. - Spotkałem dziś pewną fankę. Tak jak większość z was na mój widok zareagowała płaczem, jednak tym razem coś było nie tak. Szczerze mówiąc jej łzy, ani trochę nie przypominały mi łez szczęścia. Wiecie co mi powiedziała? Powiedziała, że jest smutna, ponieważ ona zapamięta ten dzień do końca życia, lecz ja nie. Że dla mnie jest kolejną zapłakaną fanką. Jeśli kiedykolwiek któraś z was poczuła się w ten sposób... przepraszam. Po prostu przepraszam. Tak nie powinno być, bo to nieprawda. Oczywiście nie możemy zapamiętać twarzy czy też imienia każdej z was, jednak pozostawiacie po sobie coś w naszym sercu. - Na widowni rozległy się rozczulone pomruki, a ja patrzyłam w ekran laptopa oniemiała, wstrzymując oddech. - Fanka o której wcześniej wspominałem miała pewien problem. Nie mówiła mi o nim dużo, a ja nie pytałem. Ale jeśli któraś z was krzywdzi się umyślnie... proszę was, przestańcie. Przestańcie dla was. Dla mnie. Dla nas. Przestańcie tak jak ona. - Publiczność ponownie zamilkła wyczuwając powagę sytuacji. - Przejdźmy do przyjemniejszej kwestii. Mamy dla was pewną niespodziankę. Chcecie wiedzieć co to jest? - Blondyn zaśmiał się perliście, gdy w całej sali rozległy się głośne, podekscytowane krzyki. - Uznam to za tak. A tą niespodzianką jest.... Werble proszę! - Zawołał Niall, po czym Josh wybił na perkusji odpowiedni rytm. - Niespodzianką jest.... nowa piosenka! Ale napisałem ją sam podczas przerwy na lunch, więc jakby co to proszę się nie czepiać. - Wyznał uradowany blondyn, za co został nagrodzony gromkimi brawami i szaleńczymi piskami. Niezmiernie rozśmieszyło mnie to, że te źródłem najgłośniejszych byli Louis, Harry, Zayn i Liam. - Zanim ją zaśpiewamy chciałbym jeszcze skierować kilka słów do fanki, którą dziś spotkałem. Wiem, że cię tu nie ma, ale mam nadzieję, że w jakiś sposób dowiesz się co powiedziałem. Więc... - Zawahał się chwilę. - Piosenkę tą napisałem dla ciebie i wszystkich naszych fanek. Uwierz, że chciałem nazwać ją twoim imieniem, jednak nie przedstawiłaś mi się, co trochę utrudniło sprawę. Po namyśle postanowiłem nazwać ją Diana. Wybrałem to imię ponieważ wszystkie jesteście naszymi księżniczkami i wszystkie was kochamy tak samo, jednak każdą z osobna. Wbrew temu co mówiłaś, ja również będę pamiętał cię do końca życia. - Westchnął, posyłając publiczności uśmiech, jednak jego wzrok był nieobecny. - Teraz pozostaje mi tylko zaśpiewać z chłopakami tą piosenkę i mieć nadzieję, że wiesz, że mówiłem właśnie o tobie..
-Wiem, Niall, wiem... - Wyszeptałam wsłuchując się w tekst utworu, a to, że wypłakałam już wszystkie zły stało się jakby nieaktualne.


LOLA