środa, 24 października 2012

# 25. Liam.

Deszcz z głośnym bębnieniem uderza w chodnik, zimne powietrze zabarwia mój nos na czerwono i pozbawia czucia w palcach. Wprost idealny wieczór, aby spędzić go z Liamem. A dokładniej z miłością mojego życia, która uważa mnie tylko za przyjaciółkę. PRZYJACIÓŁKĘ. Boli to jak cholera, ale nic nie mogę z tym zrobić. Gdybym wyznała mu swoje wyczucia, na pewno by ich nie odwzajemnił, a wtedy czulibyśmy się w swoim towarzystwie dziwnie.  Potem nasze spotkania stałyby się coraz rzadsze, aż w końcu ograniczylibyśmy je do 0. Czyli bycie przyjaciółką musi mi wystarczyć. Nie mogę go stracić.
Takie myśli zawsze sprawiały, że chciało mi się płakać. Patrząc na niego również miałam takie odczucia, ale powstrzymywałam się, żeby nie wyjść na idiotkę. Tym razem mi się nie udało.
Szłam środkiem mokrego chodnika, a krople deszczu mieszały się z łzami spływającymi po mojej twarzy. Musiałam wziąć się w garść. Zaraz miałam być na miejscu, nie chciałam, żeby Liam zobaczył mnie w takim stanie. Na pewno spytałby co się stało, a wtedy albo musiałabym go okłamać, albo wyznać to co tak długo ukrywam. Żadne z tych wyjść nie wchodziło w grę, więc byłam zmuszona się uspokoić.
Na klatce schodowej zatrzymałam się na chwilę, by otrzeć łzy i poprawić fryzurę. Wzięłam kilka głębszych oddechów i wybrałam przycisk na domofonie.
-Kto tam? - Gdy tylko usłyszałam jego głos, moje wargi wygięły się w uśmiechu.
-[T.I]. - Domofon wydał z siebie dźwięk informujący mnie o tym, że mogę już otworzyć drzwi. Chwyciłam klamkę i pociągnęłam je do siebie. Gdy ustąpiły weszłam do klatki i starannie wytarłam buty. Trzymając się poręczy weszłam na czwarte piętro. Nie ukrywam, że porządnie mnie to zmęczyło. Zdyszana stanęłam przed drzwiami mojego przyjaciela i kilkakrotnie w nie zapukałam.
-Cześć. Wreszcie dotarłaś. - Powiedział Liam wpuszczając mnie do mieszkania.
-Hej. Spóźniłam się tylko piętnaście minut. - Odparłam przytulając go na przywitanie.
-No tak, szczęśliwi czasu nie liczą. - Rzucił posyłając mi słodki uśmiech. Odwzajemniłam go, ale wcale nie było mi do śmiechu. Skąd przyszło mu do głowy, że jestem szczęśliwa? Ale lepiej nie będę wyprowadzać go z błędu.
-To co dziś oglądamy? - Spytałam wygodnie siadając na kanapie na przeciwko telewizora.
-Co chcesz. - Powiedział Liam podając mi kilka płyt z filmami. Wybrałam jakąś głupią komedię romantyczną i wrzuciłam płytę do DVD. Liam usiadł obok mnie na kanapie i zaczęliśmy oglądać. Film okazał się jeszcze głupszy niż sądziłam, więc szybko oddaliśmy się rozmowie.
-Wiesz, jest taka dziewczyna, z którą chciałbym się z nią umówić. Gdzie powinniśmy iść na randkę? - Na te słowa mina mi zrzedła. Chciało mi się płakać kiedy tylko na niego patrzyłam, a on chce, żebym pomogła mu poderwać jakąś laskę. Po prostu świetnie.
-Nie wiem. Może zamiast ją gdzieś zabierać, zaproś do domu i sam coś ugotuj. - A ja głupia oczywiście mu pomogłam. Ale ze mnie frajerka.
-Dobry pomysł. Na pewno go wykorzystam. - Odparł całując mnie w policzek. Czy on naprawdę musiał mnie jeszcze dobijać?
Niedługo potem wróciłam do domu. Nadał padało, ale powietrze było zimniejsze i doszedł lodowaty wiatr. Popłakałam sobie po drodze, więc nie musiałam tego robić w domu. Rzuciłam się na łóżko i zasnęłam modląc się, żeby się już nie obudzić.
Przez kilka następnych dni nie kontaktowałam się z Liamem. Nie byłam gotowa. Kiedy wyobrażałam go sobie z jakąś laską od razu chciało mi się rzygać, wiec wolę nie wiedzieć co by się stało gdybym zobaczyła ich w rzeczywistości. Te ciche dni przerwał Liam.
-Halo? - Spytałam po odebraniu telefonu.
-Dziś wieczór, ty, ja i głupia komedia na DVD, co ty na to? - Zaproponował Liam.
-Czemu nie. - Rzuciłam i umówiliśmy się na konkretną godzinę.
Znów postanowiłam wystawić swoje zdrowie psychiczne na próbę. Czułam się nieswojo w jego obecności, ale jednocześnie nie mogłam bez niego żyć.
-Hej. - Przywitałam się, gdy otworzył mi drzwi.
-Cześć, dobrze, że już jesteś, kolacja stygnie. - Powiedział wciągając mnie do środka.
-Jaka kolacja? - Nie kryłam mojego zdziwienia.
-Ugotowałem specjalnie dla nas, siadaj. - Odparł prowadząc mnie do kuchni i wskazując krzesło.
-Oo, to miło. Mogę wiedzieć co to za okazja? - Spytałam nie mogąc połapać się w tej sytuacji. Co się tu dzieje?
-Bardzo specjalna. - Powiedział tajemniczo, siadając przy stole.
-Dobra, bez takich. Gadaj o co chodzi. - Nie należę do osób cierpliwych i kto jak kto, ale on powinien o tym wiedzieć.
-Okej. Więc... Chciałbym zacząć od tego, że.... Wiem, że się przyjaźnimy, ale... Dobra, nie będę owijał w bawełnę. [T.I], kocham cię. Nie jak siostrę. Tylko no wiesz... Nie wiem czy odwzajemniasz moje uczucia. Nie chciałem cię stracić, bałem się, że nie czujesz tego co ja... - Ale ostatnie zdanie przerwałam mu ja. Wpiłam swoje wargi w jego usta łącząc je w pocałunku.
-Mam nadzieję, że rozwiałam twoje wątpliwości. - Powiedziałam ponownie go całując.


LOLA

11 komentarzy: