sobota, 20 października 2012

# 22. Harry.

TI: Czy mogę już przyjąć zamówienie ?- Spytałam uprzejmie, kolejnych klientów. Jeszcze tylko godzinka i już wracam do domciu- pomyślałam dodając sobie otuchy, że niedługo będę mogła wreszcie odpocząć po kolejnym ciężkim dniu pracy.
Właśnie miałam obsłużyć stolik przy którym siedziała grupka nastolatków. Z nich to za dużych napiwków nie będzie, bo jeszcze nie za zarabiają na siebie- pomyślałam.
- To wy pierwsi.
Nie to nie możliwe. Ten piękny, melodyjny, lekko zachrypnięty, męski głos. Przeniosłam mój wzrok na chłopaka, który wypowiedział te słowa.
- O ku***- powiedziałam, kiedy ujrzałam burze niesfornych loczków opadających na twarz chłopaka.
Kiedy wypowiedziałam te słowa spojrzenia wszystkich siedzących przy tym stoliku skierowały się na moja osobę. Gdy tylko on podniósł swoje zielone oczy z karty dań i spojrzał na mnie wszystkie wspomnienia powróciły.
Kiedyś byliśmy razem: ja i Harry Styles. Ale wtedy nie był jeszcze sławny. Był zwykłym człowiekiem takim jak każdy z nas. I tak jak każdy z nas popełniał błędy.
Pewnego dnia obydwoje mocno balowaliśmy. Tego wieczoru alkohol lał się strumieniami, więc ja i on byliśmy już nieźle wstawieni, kiedy postanowiliśmy wracać do domu. Ja jeszcze jako tako się trzymałam, ale loczek ledwo mówił, a że zawsze kiedy jest nawalony wpada na różne genialne pomysły tak było i tym razem. Kiedy przechodziliśmy koło sklepu spożywczego prowadzonego przez rodziców naszej koleżanki on wyrwał mi moją torebkę i uderzył nią w szybę sklepu. Szkło momentalnie się posypało wydając przy tym donośny dźwięk. To wszystko tak mnie zaskoczyło i zdziwiło, że ciągle stałam w miejscu próbując pojąć co się stało. Tymczasem Harry bawił się w najlepsze nie przestając się śmiać. Wbiegł do środka strącając przy tym resztę odłamków, które jeszcze nie odpadły. I to właśnie chyba dźwięk rozbijanych odłamków mnie ocudził i uświadomił co się tu dzieje. – Co ty ku**** odpier***** ???????- wrzasnęłam wbiegając za nim do sklepu. Harry zaczął brać pierwsze lepsze rzeczy takie jak: musztarda, chleb, czy jakieś picie.
TI: Idioto. Co ty zrobiłeś. Musimy uciekać- powiedziałam z przerażeniem do chłopaka wyrzucając mu z rąk wszystkie rzeczy.
Nagle usłyszałam dźwięk syreny policyjnej. Nie… I co my teraz zrobimy. Ja to jeszcze pół biedy, ale Harry. Dopiero wszystko mu się zaczęło w życiu układać. Pójście do X-factora. Zespół. I miał teraz podpisać kontrakt z chłopakami. Co on teraz zrobi ?????????? Na pewno wszyscy się o tym dowiedzą. Boże co on zrobił!!!.
Wróciłam po zalanego chłopaka. Siłom wyciągnęłam go ze sklepu i pobiegłam ciągnąć go za sobą.
Udało nam się uciec. Ale policja oczywiście, bez problemu mnie namierzyła, bo przecież Harry moja torebką rozwalił tą szybę. A na domiar złego okazało się jeszcze, Harry kiedy nie zauważyłam zwiną kluczyki do jakiejś służbowej bryki właściciela i kartkę z numerami i kodami do banku. Powiedziałam im, że to wszystko zrobiłam ja. Wszystko wzięłam na siebie. Oni dalej nie szukali, bo nie mieli podstaw, aby kogoś jeszcze oskarżyć. Harry miał alibi. Glinom powiedziałam, że był wtedy u jakiegoś kumpla. I właśnie wtedy ostatni raz go widziałam. Kiedy on jeszcze smacznie odsypiał kaca, a mnie z mojego mieszkania wyprowadzała policja.
-To naprawdę Ty?-Spytał z niedowierzaniem chłopak, a na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech.
Szybko podniósł się z siedzenia i mocno przytulił, podnosząc przy tym. Zaskoczona nie widziałam co mam robić. Dopiero, kiedy po jakiejś minucie przytulania, kiedy Harry postanowił mnie już puścić uświadomiłam sobie jaka jestem szczęśliwa, że go widzę. Zarzuciłam mu do ręce na szyje i z całych sił go uścisnełam. Po kilku minutach przytulania usłyszałam głośne chrząknięcie i przypomniało mi się, gdzie jestem. Oderwałam się od Harrego. Jego towarzyszę widząc, mnie całą w rumieńcach wybuchnęli śmiechem. Nie wiedziałam co mam zrobić. Za to Harry postanowił do nich dołączył. No świetnie tylko mnie to coś nie śmieszy. – pomyślałam, bo już długo się tak chichrali. Harry, który już powoli się uspokajał zarzucił mi rękę przez ramię i zwrócił się do swoich kumpli- To jest TI. TI to Niall, Liam, Louis i Zayn. Każdy po kolei krzyknął coś na powitanie, a ja tylko stałam z kamiennym wyrazem twarzy wszystko analizując.
- Eeeee. To skąd się znacie ?- spytał ten ciemny, po długiej chwili ciszy?
H:Właściwie, to razem się wychowaliśmy i my – Zaczął Harry, ale mu przerwałam.
TI: Musze wracać do pracy. – Krzyknęłam.
Nie chciałam tego słuchać. Ja ciągle o nim jeszcze myślałam. O tym jaki był wspaniały. Zawsze marzyłam o takim chłopaku jak on. Chwile spędzone z nim były najlepszymi w moim życiu. Było mi ciężko, a te spotkanie wszystko jeszcze bardziej pogorszyć. Zaczynałam kierować się w stronę kuchni, ale Harry zagrodził mi drogę nie dając przejść.
H: Zaczekaj. O której kończysz? – spytał.
O nie, proszę nie Harry nie komplikuj tego. Nie chciałam mu odpowiadać.
H: Proszę. Muszę z tobą pogadać. Podwiozę cię do domu.- błagał Harry.
Nieeeee. Nie chce.
Niby to co napisał. Ten lis. Który wysłał mi, kiedy się dowiedział, że wzięłam to na siebie. Pisał, że mnie bardzo mnie kocha i jeśli chce on może jeszcze wszystko odwrócić. Że to wszystko jego winna i nigdy sobie tego nie wybaczy. Ale przecież potem się już nie odezwał. Nic. Zero. Ani telefonu, wiadomości, czy pieprzonej kartki na święta.
No ale spojrzałam w jego zielone oczy. W te same oczy, w których tyle razy się zatracałam i zapominałam o wszystkim. I tak było i tym razem.
TI: Właściwe to mogę się zwolnić wcześniej.- powiedziałam i od razu tego pożałowałam.
Wzięłam swoje rzeczy z zaplecza i wyszłam na zewnątrz. Kilka głębokich oddechów nie wystarczyły na uspokojenie nerwów. Drgającą ręką zapaliłam papierosa. Wtedy przyszedł Harry.
H: Poszedłem tylko powiedzieć chłopakom, że idziemy.- powiedział z uśmiechem. Ale mina od razu mu zrzedła, kiedy zobaczył, co robię.
H: Palisz ?- spytał, a w jego głosie było słychać smutek i zawód.
Od zawsze mu przeszkadzało to, że paliłam. Dlatego, kiedy byliśmy razem zmusił mnie, żebym rzuciła. Było to ciężkie, ale on był przy mnie i udało mi się to zrobić. Byłam z siebie bardzo dumna. Ale ostanie dwa lata był zbyt skomplikowane i powróciłam do nałogu. Szybko wyrzuciłam papierosa i zgniotłam go butem.
TI:Yyyyy Nie.- odpowiedziałam tylko.
Było mi jakoś tak głupio. Przyrzekałam mu kiedyś, że nie będę już palić. Głupie… Było to dawno. Teraz to nie ważne.
H: Chodź. W końcu obiecałem cię odwieść.- powiedział Harry, już trochę sie rozpogadzając.
TI: Właściwie mieszkam niedaleko, więc może się przejdziemy.
H: Jasne.
No i szliśmy. Przez jakieś 15 minut w zupełnej ciszy.
H: To pracujesz jako kelnerka ?- spytał chłopak, żeby jakoś zagadać.
TI: Tak.
H:Wiesz nie chce się wtrącać. Ale no wiesz, zawsze chciałaś zostać lekarzem. No ten, co się stało ? – spytał chłopak trochę skrępowany.
O oł. Już wiem do czego to zmierza.
TI: No cóż. Różnie się w życiu układa.- powiedziałam chcąc to jakoś uciąć.
H: Wiedziałem. To przez to. To przeze mnie nie możesz spełnić swoich marzeń. Przeze mnie jesteś kelnerką.- Mówił coraz bardziej zły chłopak.
TI: Harry proszę przestań.
No faktycznie było to prawdą. Wywalili mnie ze szkoły i nałożyli mi kuratora . Raczej trudno zostać lekarzem bez szkoły, i z takim wpisem w papierach. Ale nie było tak źle. Moja praca nie była najgorsza, a restauracja na pewno nie należała do tych podrzędnych melin. ( Szczególnie, ze jadało w niej 1D ). Ale nigdy nie obwiniałam o to Harrego.
H: Nie. Byłem i jestem zwykłym tchórzem.
TI: Nie mów tak. Wiem, że gdyby chciała powiedziałbyś im, że to ty. Nie zawahałbyś się gdybym tego chciała. – zatrzymałam się i popatrzyłam na niego.
Powoli podniósł głowę. Nasze spojrzenia się spotkały.
H: Nie ma drugiej tak wspaniałej osoby jak ty TI. Nigdy nie dowiesz się jak strasznie jestem ci wdzięczny i nigdy nie będę w stanie ci się odwdzięczyć.
Nie potrzebowałam, aby to mówił. Nigdy nie żałowałam moje decyzji, ale jedno wciąż mnie bolało.
TI: Wiesz, że gdybym musiała zrobiłam bym to jeszcze raz. Bo jesteś dobrym człowiekiem Harry, który zasługuje na wszystko co najlepsze. Ale czegoś ciągle nie pojmuję. Dlaczego się nie odezwałeś ? Wiem, że nie moglibyśmy się widywać zbyt często, o ile w ogóle. Ale po tym liście nic więcej nie zrobiłeś.- teraz nie wytrzymałam i się rozkleiłam.- Nawet kartki mi na Boże Narodzenie nie wysłałeś. A przecież wiesz, że uwielbiam je dostawać.
No i zaczęłam płakać, jak bóbr. Spojrzałam na Harrego, który tez był bliski płaczu. O nie. Nie chciałam, żeby zrobiło mu się głupio. Przybliżyłam się do niego i mocno przytuliłam.
H: To nie tak. Ja nie potrafiłem ci po tym wszystkim spojrzeć w oczy. Bałem się. Byłem głupi, nie było dnia, żebym o tobie nie myślał. Ja wciąż cię kocham TI. I każdego dnia przez te 2 lata umierałem z tęsknoty za tobą. – wyszeptał mi do ucha.
Pogłaskał mnie po policzku.
H: Jesteś wciąż tak piękna jak wcześniej.- powiedział i złożył na moich ustach delikatny pocałunek.
Jak bardzo za tym tęskniłam. Za jego słodkim smakiem. Za tym jaki był uroczy i jak zawsze wyjątkowo i ostrożnie się ze mną obchodził. Ja tez wciąż go kochałam.
H: Przepraszam. Przepraszam za wszystko.- zaczął, ale przerwałam mu kolejnym pocałunkiem.
Nic się już nie liczyło oprócz nas. Nie ważne było jutro, czy dalsza przyszłość. Nie ważne było to jak to się wszystko potoczy. Byłam przy nim i miałam go tylko dla siebie. I tylko to miało znaczenie.




KAHN

9 komentarzy:

  1. Świetny <3
    Jeden z lepszych jakie czytałam :D
    Robisz też może imaginy z gifami? xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, nie zastanawiałyśmy się nad tym, ale czemu nie? Myśle, że warto spróbować :)
      RECKLESS

      Usuń
  2. Super . Masz talent i wyobraznie . Czekam na kolejne ....

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo cudowny napisany w moje urodziny <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten imagin to wlasnie definicja naiwnej dziewczynki

    OdpowiedzUsuń