A dzisiaj Niall, ze specjalną dedykacją dla Magdalenki Horan :)
____________________________________________________________________________________
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - Te słowa wyrwały mnie z zamyślenia. Gdy zidentyfikowałam ich źródło, spostrzegłam moją najlepszą przyjaciółkę patrzącą na mnie z wyrzutem.
-Tak, tak, mów dalej. - Skłamałam, po czym od razu powróciłam do poprzedniej czynności.
-Ta, jasne. Przecież widzę, że całą lekcję się na niego gapisz. To chore. - Powiedziała [I.T.P] przewracając oczami w czasie gdy w sali rozległ się dzwonek.
Wszyscy uczniowie spakowali książki i zaczęli się przepychać chcąc dostać się do wyjścia. Wydostanie się z klasy nie było łatwe, ale gdy nam się to udało, [I.T.P] i ja powróciłyśmy do tematu, który rozpoczęłyśmy jeszcze siedząc w ławce.
-Co twoim zdaniem powinnam zrobić? - Spytałam przyjaciółkę z nadzieją, że usłyszę jakąś dobrą radę.
-Powiedz mu co czujesz. - Rzuciła jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.
-To najgłupszy pomysł na jaki kiedykolwiek mogłaś wpaść. Jak to sobie wyobrażasz? Podejdę do niego i powiem "Hej, mam obsesję na twoim punkcie, w jakiej sali mamy biologię?". Już to widzę. - Zawsze mogłam liczyć na [I.T.P] w każdej sytuacji, ale gdy chodziło o te sprawy nie była zbyt pomocna.
-Dobra, spokojnie. Coś się wymyśli. Ale ja i tak uważam, że powinnaś mu powiedzieć. - Upierała się przy swoim.
-Ta, jasne. Jeśli mu powiem to tylko się upokorzę, a tak popodkochuję się w nim kilka miesięcy i mi przejdzie. Poza tym spójrz na mnie. Brzydka, gruba, przez godzinę można by wymieniać. Może on nie jest jakimś ostrym ciachem, z którym każda chciałaby chodzić, ale i tak stać go na więcej. - Powiedziałam popadając w coraz gorszy humor. Miałam już dość tego dnia, dobrze, że została się już tylko jedna lekcja.
-To nie prawda, jesteś ładna, a z tego co wiem twój wskaźnik wagi jest w normie, więc przestać tak mówić i mnie nie denerwuj. - I tak skończyłyśmy ten temat.
Całą następną godzinę spędziłam na przemyśleniach typu "Co by było gdyby...". Może jednak mu powiem? Nie to by było głupie.
Rozejrzałam się po klasie, aby odnaleźć go w tłumie. Wtedy go zobaczyłam. Niebieskooki blondyn średniego wzrostu. Mój ideał. Niall Horan. Nasze spojrzenia na chwilę się spotkały. Zawstydzona spuściłam głowę i odwróciłam się przodem do tablicy. Wiedziałam, że nie mogę tak tego zostawić.
-Zdecydowałam się. Powiem mu, ale na moich warunkach. - Zwróciłam się szeptem do [I.T.P].
-Czyli jak? - Na jej twarzy dostrzegłam wyraz triumfu.
-Napiszę mu anonimowy list. - Powiedziałam, i ze zdziwieniem patrzyłam na [I.T.P], która najwyraźniej nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
-Poważnie? Tak zachowują się dzieci w podstawówce. [T.I], jesteś na to za stara. - Wycedziła nie przestając się śmiać.
-Trudno. Albo tak albo wcale. Masz jakąś kartkę? - Moja przyjaciółka pokręciła głową, więc przejrzałam wszystkie książki w poszukiwaniu jakiejś wyrwanej kartki. Gdy już ją znalazłam, nabazgrałam na niej kilka słów. Nie pisałam poematu, chciałam tylko, żeby wszystko było jasne.
O 15.10 w sali rozbrzmiał dzwonek informujący nas o końcu lekcji. Teraz albo nigdy. Wzięłam list i podeszłam do Nialla. Kiedy się odwrócił, szybko położyłam kartkę na jego ławce, ale zrobiłam to tak dyskretnie, aby nikt tego nie zauważył. Odeszłam spokojnym krokiem, jakby nigdy nic i wyszłam z klasy.
Zeszłam na parter, zmieniłam buty i założyłam kurtkę. Chciałam już popchnąć drzwi wejściowe i udać się do domu, kiedy poczułam, że ktoś chwyta mnie za ramie. Osoba ta obróciła mnie w swoją stronę i złączyła nasze usta w pocałunku. Kiedy zorientowałam się, że to Niall od razu go odwzajemniłam.
-Mogę wiedzieć z jakiej to okazji? - Spytałam oszołomiona, gdy się od siebie oderwaliśmy.
-Przeczytałem twój list. To było słodkie. - Wytłumaczył cały czas się uśmiechając.
-Ta, takie miało być. Skąd wiedziałeś, że ja go napisałam?
-Serce mi podpowiedziało. - Odparł, łapiąc mnie za rękę. - Odprowadzę cię do domu. - Było to bardziej stwierdzenie niż propozycja, ale nie protestowałam.
Szliśmy rozmawiając, żartując i śmiejąc się tak głośno, że przechodnie patrzyli się na nas jak na nienormalnych. Kiedy znaleźliśmy się pod moim blokiem, po raz pierwszy pożałowałam, że mieszkam tak blisko szkoły.
-Dzięki za miły spacer. Do jutra. - Pożegnałam się otwierając drzwi do klatki.
-Do jutra. - Powiedział. - Aa, i jeszcze rada na przyszłość: nie pisz anonimowych listów na odwrotach podpisanych kartkówek. - Dodał nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
Słysząc to nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Naprawdę byłam aż tak głupia? W końcu sama zaczęłam się śmiać.
-Tym razem wyszło mi to na dobre. - Powiedziałam i czule pocałowałam Nialla jednocześnie myśląc o tym jaką jestem szczęściarą.
LOLA
piątek, 30 listopada 2012
środa, 28 listopada 2012
# 36. Zayn.
Czekałam na
ten dzień całe 2 miesiące. Nareszcie dwa tygodnie przerwy od nauki. Dwa
tygodnie spędzone na podziwianiu Francji, kraju, który tak mnie zachwycał i
interesował. Dwa tygodnie spędzone na wygłupianiu i plotkowaniu z moimi
przyjaciółkami. I co najważniejsze dwa tygodnie
spędzone na podziwianiu jego osoby. Zayn Mialik . Teraz będę mogła bez
przerwy się mu się przyglądać i słuchać jego wspaniałego głosu. Czy może być lepiej ?
Podróż mimo
tego, że trwała wiele godzin minęła mi przyjemnie. Pewnie miedzy innymi
dlatego, że miejsce Zayna znajdowało się dwa fotele przede mną.
Ponieważ
było już dość późno dziś nie mieliśmy w planach żadnego zwiedzania. Zjedliśmy
obiado-kolacje i mieliśmy udać się do swoich pokoi, aby się rozpakować. W
pokoju byłam z moja najlepszą przyjaciółką ITP i jeszcze dwiema koleżankami.
Wbiegłam do pokoju i zajęłam sobie łózko przy oknie z najlepszym widokiem na
telewizor. Razem z kupelami nie mogłyśmy uwierzyć, że już tu jesteśmy.
Zrobiłyśmy sobie mało bitwę na poduszki. Po skończonych wygłupach postanowiłam
zadzwonić do mamy, żeby powiadomić ja o tym, że już jestem, na miejscu, cała i
szczęśliwa. Ale nigdzie nie mogłam znaleźć swojego telefonu. Aaa no tak.
Pożyczyłam go koleżance, bo chciało coś sobie zobaczyć i ciągle mi go nie zwróciła.
Wyszłam z naszego pokoju i udałam się do tego, w którym przez najbliższy czas
miała mieszkać ta dziewczyna. Nie pukając, otworzyłam drzwi na oścież.
TI: Spencer,
masz mój telefon. Oooooo ty w dupę.- powiedziałam, kiedy zobaczyła co się
dzieję.
Spencer
namiętnie całowała się z takim jednym chłopakiem z naszej klasy. Obydwoje byli
bez koszulek, które były rozrzucone na podłodze. Kiedy mnie zobaczyli od razu
od siebie odskoczyli i wtedy zobaczyłam, że spodnie chłopaka były rozpięte. A
najdziwniejsze był to, że on przecież miała dziewczynę.
Szybko
wycofałam się i zatrzasnęłam drzwi. Zaczęłam szybko biec z powrotem do mojego
pokoju, aby opowiedzieć o wszystkim ITP. Nie mogłam przestać się śmiać. Ze
względu tego, że ja mieszkałam piętro wyżej musiałam pokonać schody. Oprócz
tego, że właściwie przy każdym stopniu się
potykała to jeszcze parę razy wywróciłam. I taka oszołomiona, poobijana
i płacząca ze śmiechu z kopniaka otworzyłam drzwi do pokoju.
TI: Boże w
życiu mi nie uwierzysz co właśnie zobaczyłam.- krzyknęłam wbiegając do pokoju.
JEB. Zderzyłam
się z czymś i przewróciłabym się do tyłu, ale coś mnie przytrzymało. O Matko
najukochańsza, był to Zayn. Uśmiechał się rozbawiony. Rękami obejmował mnie w
tali, żeby nie upadła.
Z: Co
takiego widziałaś ? – Spytał lekko się uśmiechając.
Czy mi się
zadaje, czy jego ton był taki, no nie wiem … Uwodzicielski ??? A do tego po co
ciągle mnie trzymał, przecież mógł mnie już puścić.
TI: Co
robisz w moim pokoju ? – spytałam mega zdziwiona.
Z: Nic. Bo
to jest mój pokój, a ty swój masz bodajże drzwi obok. – mówił ciągle w ten sam
sposób.
Boże zaraz
umrę z nerwów.- pomyślałam.- Co mam robić ?
TI: Tak ? –
spytałam.
Na co Zayn
pokiwała głową.
TI: A to
przepraszam. – wyjąkałam.
I chciałam
się wyplatać z jego uścisku, kiedy on jeszcze zapytał.
Z: A co tak
mocno chciałaś mi powiedzieć ? Co zobaczyłaś ? – spytał z ironicznym
uśmieszkiem.
TI: Tobie
nic. Nie ważne – powiedział i ty razem wyrwałam się z jego rąk.- Chciałam coś
powiedzieć ITP.- powiedziałam i uciekłam z tego pokoju.
~*~
Na miejscu obecnych Pól Elizejskich do roku 1616 były pola uprawne, przez które Maria Medycyjska
Ale to wszystko było dziwne. Z bliska jego oczy były jeszcze ładniejsze.
zostały wchłonięte przez aglomerację Paryską dopiero w …
Takie dziwnie brązowe. Trochę jak czekolada. Lubię czekoladę. Ale jego oczy są lepsze niż czekolada. Bardziej intensywnie. Takie błyszczące.
Aleje goszczą finałowy etap Tour de france, po którym odbywa się ceremonia wręczenia nagród.
Ale o co mu chodziło. Nie za często ze mną rozmawiał. A co dopiero odwalał przy mnie takie rzeczy. Hymmmmmmm o co w tym wszystkim chodzi ?
- EJ TI ! – usłyszałam syknięcie ITP.
Opuściłam głowę, bo od jakiś 30 minut patrzyłam w chmury i nad wszystkim rozmyślałam. Ogólnie cały dzień byłam rozkojarzona. Byliśmy na Polach Elizejskich i normalnie byłabym strasznie tym wszystkim zafascynowana i zwiedzałam bym Paryż z wielką ochotą i zaangażowaniem. Ale prze wczorajsze wydarzenia kompletnie się pogubiłam. I dzisiaj, kiedy przechadzaliśmy po Polach Elizejskich, po prostu wlekłam się na końcu wycieczki błądząc w swoim umyśle i nie zwracając uwagi na to co się wokół mnie dzieje.
- Kogo wybierasz sobie TI ? – spytała moja nauczycielka.
O czym ona mówi ? – pomyślałam zdziwiona.
TI: Słucham ? – spytałam nie pewnie.
Kobieta westchnęła z politowaniem. – Ja po prostu nie wiem co się z wami dzieci dzieje. Jesteście najgorszą klasą jaką kiedykolwiek miałam. Nigdy więcej nigdzie z wami nie wybieram. A co do ciebie TI, nie spodziewałam się tego po tobie. Pani przewodnik tu takie ciekawe rzeczy mówi, a ty dzisiaj jak się zachowujesz. Czy ktoś może jej wytłumaczyć co ma zrobić ?- powiedział nauczycielka.
Wredny, stary babsztyl – pomyślałam.
Podczas jej gorliwego przemówienia moja klasa zaczynała chichotać, ale teraz to już śmieli się w najlepsze. I oczywiście nikt nie chciał mi powiedzieć o co chodzi.
- Po prostu powiedz, że chcesz mnie. – usłyszałam głos Zyna. Patrzył się na mnie wyczekująco tymi niesamowitymi oczami, które okrywały długie rzęsy wywijające się na wszystkie strony.
TI:Mmmmmm. Wybieram jego .- powiedziałam i wskazałam palcem na Zyna.
-Wyśmienici. Nareszcie. – powiedział ta starucha rozkładając ręce.
Zayn podszedł do mnie i pociągnął mnie za rękę. Nawet nie zauważyłam, że wszystkie dziewczyny stały w rządku, naprzeciwko chłopaków. Teraz przyszła kolej ITP. Ciekawe kogo ona wybierze i co najważniejsze do czego. Właśnie miała powiedzieć imię tego kogoś, ale nie mogłam tego usłyszeć, ani zobaczyć, ponieważ Zayn staną przede mną. Tak, że nosem prawie dotykałam jego klatki piersiowej. Spojrzałam w górę.
Z: Wygląda na to, że będziemy parą .- powiedział i szeroko się do mnie uśmiechną.
TI: Jak to ?- spytałam zdezorientowana.
Z: No, wybrałaś mnie.
TI: Ale do czego ? – spytałam.
Z: Zauważyłem właśnie, że dziś jakaś jesteś nieobecna.- powiedział i popatrzył mi w oczy.
TI: Powiesz mi czy nie ? – spytałam wytrzymując spojrzenie.
On już otworzył usta, żeby cos powiedzieć, kiedy dobiegło nas wołanie naszej pani.
- Dobrze moi drodzy, skoro jesteście już podzieleni to teraz udamy się do Hotelu, gdzie o 16:30, powtarzam o 16:30 i żeby nikt się nie spóźniał będzie obiad, a potem jeszcze do 18 będziecie mieli czas, żebyście sobie popracowali, a potem o 18:20 mamy rejs po Sekfanie.
Zayn tylko się do mnie uśmiechną i poszedł za resztą wycieczki. Ruszyłam jego śladem i podbiegłam do ITP.
TI: O co tu chodzi ??? – spytałam.
ITP: Oj TI. Przez tego Zayna cały dzień chodzisz z głową w chmurach. – powiedziała i zachichotała.
TI: Ciszej. Powiedz, dlaczego on powiedział do mnie, że jesteśmy para ? – spytałam szeptem.
ITP: Mogło chodzić mu o dwie rzeczy. Albo oficjalnie jesteście razem i twoje największe marzenia się właśnie spełniły. Albo chodzi o to, że jesteście w parze do naszego zadania. Pani kazała nam podzielić się na dwu osobowe grupy. Więc, że jesteśmy kobietami, pierwszeństwo i tak dalej wybierałyśmy sobie partnerów. I ty wybrałaś sobie Zayna.
TI:Ooo. A co musimy zrobić ?
ITP: Coś tam sprawozdanie z każdego dnia, jakiś tam pamiętniko- coś tam, żeby Pani mogła to pokazać w szkole jak wrócimy, ze to była tak cudowna wycieczka i że szkole opłacało się dopłacać na to tyle kasiory. Mają być obrazki, rysunki i takie tam.
TI: Okey. Więc ja jestem z Zaynem, a ty ?- spytałam mojej przyjaciółki.
ITP: Ja z Joshem. Wyduszę z niego co tam robił z Spencer skoro ma dziewczynę. Wszystko mi wyśpiewa. – powiedział ITP, a ja widziałam w jak już wszystko sobie planuje. Jak się na coś uprze to nie odpuszcza.
TI: Dobry pomysł. I potem wszystko mi powiesz.
ITP: Oczywiście. Ale obawiam, się, że to jednak ty będziesz miała więcej do opowiadania, po zakończeniu współpracy z panem „ Jestem ostro gorący”. – powiedział ITP. Szturchając mnie łokciem.
Zrobiłam się cała czerwona i tylko powiedziałam, zasłaniając dłońmi twarz- Może być ciekawie.
Strasznie się denerwowałam. Prawie nic nie zjadłam z
nerwów. Ale oprócz tego, że bałam się, że na wstępie walne coś głupiego to
byłam ciekawa jak będzie. Byłam ciekawa Zayna. Dzięki temu wszystkiemu mogłam
go lepiej poznać.
Po obiedzie poszłam do pokoju. Byłam sama w naszym
pokoju. ITP. Poszła do Josha i reszta koleżanek też się gdzieś poumawiał ze
swoimi parterami. Zastanawiała się czy nie pójść do Zayna i zacząć to zadanie.
Ale ostatecznie postanowiłam nic nie robić. Leżałam na moim łóżku i oglądałam
telewizje. Nie powiem nudziłam się jak cholera. Trzy kanały i wszystkie po
Francusku.
Nagle coś poczułam jak coś dźga mnie w boki. Krzyknęłam i
wstałam jak oparzona.
TI: To ty – powiedziałam, kiedy zobaczyłam Zayna pękającego
ze śmiechu.
Ponieważ, leżałam tyłem do drzwi, na brzuchu i oglądałam
ten głupią francuska telnowele, byłam świetnym celem dla Malika. Więc on tak po
prostu sobie tu wszedł, a że go nie usłyszałam postanowił sobie ze mnie
pożartować.
Z: Tak ja. Jesteśmy parą pamiętasz ?- powiedział, kiedy
się uspokoił.
TI: Tak, wiem. Ale co to było, Przestraszyłam się. –
Powiedziałam, a w moim głosie było słychać lekką złość. Chodź tak naprawdę
wcale się nie gniewałam.
Z: Wybacz , nie mogłem się powstrzymać- powiedział i szeroko
się do mnie uśmiechną.
TI: W każdym razie, ITP
tłumaczyła mi mniej więcej co mamy zrobić, ale nie do końca wiem. Więc
ty może masz jakieś pomysły ? – spytałam
Z: Trzeba opisać każdy dzień. A co do twojego pytania nie
myślałem o tym. Uwierz moją głowę zaprzątają zupełnie inne rzeczy i nie ma w
niej miejsca na to zadanie. A tak konkretnie jedna bardzo ładna rzecz.
TI: Okey. To coś wymyślimy. – Powiedziałam nie zwracając
uwagi na to co wcześniej powiedział Zayn
Znalazłam jakąś kartkę i długopis. Usiadłam na łóżku i
zobaczyłam, która jest godzina.
TI: Zostało nam już tylko 20 minut.
Z: Potem mamy ten rejs, prawda ?- spytał Zayn siadając
obok mnie.
TI: Tak, chyba tak.
Z: Byłaś kiedyś w Paryżu ?
TI: Nie. Jestem tu pierwszy raz. Ale zawsze marzyłam, aby
tu przyjechać. – odpowiedziałam i nieśmiało się uśmiechnęłam.
Z: I co podoba ci się ?
TI: Tak, strasznie. To bardzo piękne miasto.
Z: No cóż dziś nie wyglądałaś tak jakby ci się podobało.
Sprawiałaś bardziej wrażenie takiej trochę, jakby to powiedzieć. Jak byś miała
wszystko w dupie i pragnęła by wszyscy się od ciebie odwalili. – powiedział
Zayn.
TI: Byłam tylko trochę zmęczona. Wcale nie chciałam, żeby
tak to wyglądało.
Z: Ale tak to właśnie wyglądało.
TI: No faktycznie. Pani też chyba to zauważyła. Ale ona ogólnie mnie nienawidzi, więc.- powiedziałam.
TI: No faktycznie. Pani też chyba to zauważyła. Ale ona ogólnie mnie nienawidzi, więc.- powiedziałam.
Z: Nie martw się ona nienawidzi całego świata i
wszystkich ludzi. – powiedział Zayn .
TI: Zauważyłam.
Chwila ciszy. Może wykorzystać to jeszcze do czegoś ?ITP., była by ze mnie dumna.
TI: Zayn ?
Z: Tak- Zayn uśmiechną się i spojrzał mi głęboko w oczy.
Ach te czekoladki.
TI: Ty się przyjaźnisz z Joshem, prawda ? – spytałam.
Z: No tak i co z
tego ? – spytał zaciekawiony.
TI: Chciałabym się czegoś dowiedzieć. Ale najpierw musze
mieć pewność, ze nie powiesz mu o tej rozmowie. – powiedziałam.
Z: Jasne. To co teraz powiemy zostanie tylko miedzy nami.
TI: No dobra, to chodzi o to że….- nie dokończyłam, bo do
pokoju weszły moje koleżanki.
ITP: Za 5 minut mamy zbiórkę- powiedziała ITP zdziwiona
naszym widokiem.
TI: Jak to przecież jest dopiero … A no faktycznie 18.20. – powiedziałam.
Czas strasznie szybko mi zleciał, a tak w sumie to nawet
nie zaczęliśmy z Zaynem naszej pracy.
Z: Dobra to ja lecę. – powiedział Zayn. Obdarzył mnie
szerokim uśmiechem, od którego zresztą cała zalałam się rumieńcami, krzyknął
krótkie część i wyszedł.
ITP tylko spojrzała na mnie znacząco i wybuchnęła
śmiechem. Olałam ją i resztę koleżanek pytających co ją tak bawi i zaczęłam się
szykować.
ITP: Zobaczysz jeszcze go złamie. Ale zabawnie będzie,
kiedy już się przyzna, możemy to w jakiś sposób wykorzystać. - mówiła ITP.
Opowiadała mi właśnie jak to jej się pracowało z Joshem.
Nie udało jej się nic dowiedzieć i teraz strasznie to przeżywa. ITP. Jest
zdecydowanie największą plotkarą na świecie. Oooo tak jest strasznie ciekawska
i musi wiedzieć wszystko co się wokół niej dzieje. Ale mnie zawsze bawi jej
zachowanie.
TI: Ale co ? – spytałam rozbawiona.
ITP: No jak to co ? To, że my wiemy o jego skokach w bok.
Wiem powinnam nagrać jak się do tego przyznaje. Wtedy już na pewno nam się nie
wywinie.- mówiła coraz bardziej się w to wszystko wkręcając.
Pokręciłam tylko głową z rozbawieniem i dalej już nie słuchałam bezsensownego monologu
mojej przyjaciółki. Właśnie płynęliśmy po Sekfanie wielkim statkiem. Mieliśmy
tu być tak do 22.
Podziwiałam zachód słońca. Widok był naprawdę piękny.
Panorama Paryża i blask coraz słabszych promieni słońca.
IT: Ej jest tu łazienka ? – spytałam ITP, kiedy poczułam
potrzebę skorzystania z toalety.
ITP: Nie wiem. Ale raczej powinna być.
IT: To pójdę poszukać.
ITP: Ok tylko wracaj szybko. Bo przez Josha zapomniałam
się ciebie zapytać co się działo, podczas twojej współpracy z Malikiem.-
powiedziała ITP figlarnie.
Przewróciłam oczami i wyruszyłam na poszukiwania
łazienki.
Przeszłam cały parter, ale nigdzie nie mogłam znaleźć
toalety. Postanowiłam wejść na górę. Pokój dla personelu. Nie. Składzik. Nie.
Pokoje do wynajęcia : nr 67,68, 69 Nie, Nie, Nie. Siłownia… Boze czego oni tu
nie mają. Wszystko tylko nie łazienkę. A ja się zaraz posikam- pomyślałam. Oooo
jest, zobaczyłam na ścianie strzałkę skierowana w prawo z napisem wc.
- No po prostu nie wierze. – powiedziałam sama do siebie,
kiedy zobaczyłam, że jest to toaleta męska.
- Pieprze to.- powiedział i weszłam do środka.
Na szczęście nikogo nie było. Wbiegłam do pierwszej
kabiny i szybko załatwiłam swoja potrzebę. Zaczęłam myć ręce. Skoro już tu
jestem to pewnie i tak nie znajdę tej damskiej łazienki. Postanowiłam się
trochę poprawić. Rozczesałam włosy i zaczęła malować usta. Nagle drzwi od
łazienki się otworzyły. Przestraszona nie zdążyłam zareagować. Zastygałam
nachylając się do lustra, i trzymając szminkę blisko rozdziawionych ust. Do
łazienki wszedł Zayn. Kiedy mnie zobaczył zaczął się śmiać.
TI: NO co ?- spytałam zirytowana.
Z: Nic takiego. – powiedział uśmiechając się z drwiną .
Nic sobie z tego nie robiąc wróciła do przerwanej
czynności. Powili malowałam usta. Normalnie w takiej sytuacji spaliłabym
ostrego buraka i zaczęłabym się tłumaczyć z całej sytuacji. Ale sposób w jaki
Zayn na mnie patrzył i jak się do mnie zwracał strasznie mnie irytował. Był
taki bezczelny. Taki arogancki. Taki, taki nieziemsko seksowny… Co ja mówię ?
Poczułam dym. Odwróciłam się. Zayn ciągle mi się
przyglądał. Patrzył na mnie z tym swoim cwaniackim uśmieszkiem i jarał balnta.
TI: Przyszedłeś tu żeby sobie zapalić ? – spytałam.
Z: Nie. Miałem zamiar załatwić swoją fizjologiczną
potrzebę, ale chwilowo nie mogę tego zrobić, więc wykorzystuje ten czas do innych rzeczy. – powiedział.
TI: A to niby dlaczego nie możesz się wysikać.- KURWA.
Zganiłam się w myślach. Miałam się go o to nie pytać. Ale nie wytrzymałam. I
jeszcze te ‘’wysikać’’ . Nie no, po prostu królowa prostoty.
Zayn zaśmiała się krótko. Zagasił jeszcze nie do końca
wypalonego blanta i przydeptał go butem.
Z: Wiesz przy damie nie wypada.- powiedział.
O czym on gada? Dopiero teraz zobaczyłam, że za mną przy
ścianie stoi pisuar. No, żesz kurwa. I co teraz ?
Nie wiedząc co mam zrobić postanowiłam opuścić już tą toaletę. Wzięłam swoją torebkę i już
złapałam za klamkę od drzwi, kiedy Zayn załapał mnie za łokieć i odwrócił w
swoja stronę, tak że nasze usta był teraz niebezpiecznie blisko siebie.
Z: zaczekaj ! – powiedział patrząc mi w oczy.
TI: Co ? – spytałam zdziwiona, a za razem trochę
przestraszona tym wszystkim.
Zayn jeszcze chwile popatrzył mi głęboko w oczy, po czym
szeroko się uśmiechnął
Z: Zapomniałaś- szepnął mi do ucha. A moja ciało
przeszedł przyjemny dreszcz.
Trochę się ode mnie odsunął i za pleców wyciągnął moja
pomadkę.
Zatkało mnie. Co ja widziałam w tym palancie ? Po co
traciłam te wszystkie chwile rozmarzając się o nim ? Po co teraz traciłam czas
na tego dupka podczas podróży mojego życia o której zresztą zawsze marzyłam ? A
on ? Po co to robił ? Po co zaczął ta swoją grę ? Nigdy na mnie nie zwracał
uwagi, dlaczego to nagle się zmieniło ? Co z tego, że był taki mega przystojny
? Co z tego, że był taki zabawny i wszyscy go lubili ? Co z tego, że zwykłe
wpatrywanie się w jego osobę mogło być dla mnie najlepszą rozrywką? Pieprze to.
No tak, żeby to wszystko był takie proste… Zwykłe powiedzenie sobie, ze on jest
beznadziejny i wszystko by mi przeszło.
Wyrwałam mu moja szminkę. Z znów chciałam opuścić
toaletę, ale tym razem Zayn załapał mnie w tali i znów przyciągnął do siebie.
Z: Rozmawiałem z Joshem. Nie wiedziałem, że lubisz
podglądać ludzi. – powiedział.
TI: Mam, w dupie to co on ci powiedział. Jesteście siebie
warci. Po co ci to wszystko ? Po co ta cała szopka z tą pracą w grupie ? Po co
byłeś dla mnie miły ? Po co…
Chciałam dalej kontynuować moje oskarżenia, ale Zayn
brutalnie mi to przerwał składając na moich namiętny pocałunek. Na początku
Zayn całował mnie bardzo gwałtownie i w taki sposób w jaki zawsze się
spodziewałam, że całuje Zayn Malik. Ale potem pocałunki stały się coraz
bardziej delikatne i wolniejsze.
Smak tytoniu zmieszał mi się z fabrycznym smakiem szminki. Nie miałam
pojęcia co się dzieje. Nagle Zayn oderwał się od mnie popatrzył na mnie
figlarnie. I wyszeptał mi do ucha :
- To wszystko po to, ponieważ jesteś bardzo ciekawą, małą
osóbką. Niby taką dobrą i grzeczną. Twarzyczka anioła. Ale co się tam głębiej
kryje, nikt nie wie. Po to, ponieważ
mnie zaintrygowałaś. Te piękne oczy, które już tak dawno są we mnie tak mocno
wpatrzone. Ten słodki uśmiech i te … hymmm i te twoje pełne usteczka,
które teraz zostały tak brutalnie przez
zemnie umazane szminką – powiedział uwodzicielskim głosem i zaczął delikatnie
wycierać kciukiem miejsca, gdzie za pewne byłam rozmazana.
Jednak nie pozwoliłam mu dokończyć tej czynności i
ponownie złączyłam nasze usta w słodkim pocałunku.
KAHN
poniedziałek, 26 listopada 2012
# 35. Liam.
-Liam,
błagam cię przestań!
Był mroźne, zimowe popołudnie.
Chłód barwił nasze nosy na czerwono, a śnieg osadzał się na rzęsach. Dookoła
znajdował się biały puch. Na sklepowych witrynach dostrzec można było
świąteczne ozdoby i plakaty z informacją o obniżkach. Zabiegani ludzie chodzili
po domach handlowych w poszukiwaniu prezentów pod choinkę dla najbliższych.
Słychać było głośne szczekanie psów i ryk silników samochodów. Wszędzie byli zajęci
i narzekający na wszystko spacerowicze, lecz ja nigdy nie czułam się tak
spokojna i wesoła.
Razem z Liamem wybraliśmy się na spacer. Miało być to zwykłe wyjście na
kawę, lecz skończyliśmy po kolana w śniegu rzucając się śnieżkami. Chowaliśmy
się za drzewa i krzewy i z kawałków tektury zrobiliśmy sobie tarcze. Wskakiwaliśmy
w ogromne zaspy i robiliśmy orzełki. Bawiliśmy się przy tym jak dzieci. Starsze
małżeństwa patrzyli na nas z uśmiechem i wspominali swoje lata młodości.
-Nie, Liam,
nawet o tym nie myśl. – powiedziałam, gdy zobaczyłam co ma zamiar zrobić.
Chłopak zebrał sporą kupkę
śniegu w dłonie i chciał wrzucić mi ją za kurtkę. Jak dziecko.
-Tylko
spróbuj – ostrzegłam.
Liam nie zważał na moje prośby i
powoli podchodził w moją stronę. Nie dam mu się tak łatwo. Ze śmiechem zaczęłam
go podjudzać i biegać po całym parku. Chłopak poszedł w moje ślady i począł
mnie gonić. Z początku schowałam się za wysokim dębem. Niestety bez problemu
mnie zauważył. Uciekłam i starałam ukryć się za banerem reklamującym promocje w
McDonaldzie. Na wypadek wzięłam w dłoń garść śniegu i schowałam ją za plecami.
Nagle poczułam czyjś oddech na policzku.
-Daleko mi
nie uciekniesz, moja droga. – wyszeptał mi Liam do ucha.
Odwróciłam się do niego przodem
i okręciłam swoje ręce wokół jego szyi. Lekko uniosłam kąciki ust do góry oraz
pogłaskałam go po policzku. Nasze oddechy w postaci pary łączyły się ze sobą.
Przybliżyłam się i złożyłam na jego ustach słodki pocałunek. Czułam jak moje
zmarznięte wargi pokrywa fala ciepła. Podobnie jak Liam, nachyliłam się do jego
ucha i powiedziałam:
-To się
jeszcze okaże. – po tych słowach wrzuciłam mu za kaptur ukrytą w dłoni kupkę
śniegu.
Na twarzy Liama zauważyłam
zdziwienie i szok. Nie spodziewał się mojego ataku. Widziałam, że wzdryga się
pod wpływem zimna. Z początku zrobiło mi się go szkoda, ale gdy zauważyłam, że
zamierza mi oddać, zaczęłam uciekać. Chłopak rzucił we mnie śnieżką, lecz
chybił. Z zadowoleniem wytknęłam mu język. Uformowałam kolejną kulkę i zaczęłam
celować w Liama. Niestety chłopak schylił się i puch przeleciał mu nad głową.
Spojrzał na mnie z miną zwycięzcy.
-Okej,
zakończmy na tym. Remis? – zapytał
-Jeśli
wolisz zakończyć remisem, bo boisz się porażki to jasne. – zadrwiłam
Chłopak w odpowiedzi tylko z
uśmiechem pokręcił głową. Podszedł do mnie i złapał mnie za rękę. Tak złączeni
szliśmy przez cały park. Rozmawialiśmy i wymieniliśmy się ciekawymi
spostrzeżeniami na temat poprawianiu swojego celu i rzutu. Liam uznał, że
powinnam mocniej rzucać, bo śnieżka nie dolatuje do przeciwnika. Zazdrości i
tyle.
-Boże, Liam!
Zapomnieliśmy o najważniejszym! – wykrzyknęłam
-O czym? –
zapytał zdezorientowany
-O bałwanie!
Czym jest bawienie się w śniegu bez ulepienia bałwana. Bez tego ten dzień byłby
dniem straconym.
Chłopak uśmiechnął się i
pociągnął mnie w kierunku górki. Od razu zabraliśmy się do pracy. Kłóciliśmy
się kto ma zrobić największą kulkę, jednakże wypadło na Liama, bo „jest
najcięższa i ja mogę jej nie poradzić”. Zaczęłam więc formować dwie mniejsze i
zbierać potrzebnych ozdób. Patyki, kamyki i kubeczek po jogurcie zamiast
garnka. Postawiliśmy kule w odpowiedniej kolejności i zajęliśmy się
przystrajaniem. Ja włożyłam dwa patyki jako ręce, nos i z kamyków ułożyłam uśmiech i oczy. Liam
natomiast miał zaszczyt ubrać naszego bałwana w kubeczek po jogurcie. Zadowoleni
z efektów pracy zrobiliśmy kilka zdjęć.
-Wiesz,
świetnie się dziś bawiłam. Dziękuje. – powiedziałam.
-Hej, dzień
się jeszcze nie skończył. Może zabiorę cię na obiecaną kawę, co?
-Myślałam,
że już nigdy nie spytasz – powiedziałam z uśmiechem.
Złapałam chłopaka pod ramię i
tak złączeni udaliśmy się do kawiarni.
RECKLESS
piątek, 23 listopada 2012
# 34. Harry | cz. 3
Po raz kolejny przepraszamy, że tak długo musieliście czekać :) Enjoy, miśki :*
Część 2 :<klik>
__________________________________________________________________________
Znany z zespołu One
Direction, Harry Styles został przyłapany wczoraj na potajemnej randce ze swoją
nową dziewczyną – Helen McGreen. Para udała się na potajemną randkę do nocnego
klubu, gdzie spędziła całą noc. Nie szczędzili sobie pocałunków, dwuznacznych
gestów i dużej ilości alkoholu. Nasz reporter zauważył, iż weszli oni razem do
męskiej łazienki i opuścili ją dopiero po 20 minutach, poprawiając się cały
czas.
Po tym zdaniu poczułam słone łzy spływające po moich policzkach i
bezwładnie kapiące na czarną klawiaturę komputera.
Para opuściła klub dopiero
o 4 nad ranem. Zamówili taxi i razem pojechali w stronę posiadłości Stylesa. O
około 14.30 nasz reporter zauważył pannę Mc Green wychodzącą z willi jej
chłopaka. Czyżby nowy gorący romans?
Niepewnie zjechałam na dół
strony. Po kolei ukazywały się twoje zdjęcia z tą dziunią. Na pierwszym delektujecie
się kolorowymi drinkami. Z kolei na następnym trzymasz swoją dłoń na jej nagim
kolanie. Helen jest tym zachwycona i uśmiecha się zadziornie. Myślałam, że to
dla mnie dużo. Myliłam się… Kolejne zdjęcie ukazywało was zwartych w namiętnym
pocałunku. Ona wplotła dłoń w twoje loki, natomiast ty obejmujesz jaj wąską
talię.
Data dodania : 23.09.2012. Dwa
miesiące temu. To było przed … naszym ponownym spotkaniem. Ale jak mogłam być
tak ślepa i nie zauważyć, że twoje serce jest zajęte. Jak mogłam nie wyczytać
tego z twoich gestów, czy opowieści. Jednak mało to prawdopodobne bym
dowiedziała się o tym z gazet, czy stron plotkarskich. Nie czytałam i nie będę
czytać takich rzeczy. Świat idealnych ludzi po prostu mało mnie interesuje.
Wiesz? Nie
dziwię ci się w ogóle. Gdybym ja miała wybierać pomiędzy niezdarną i wiecznie
zdołowaną szarą myszką, a prawdziwą pięknością to nie zastanawiałbym się długo.
Zgrabne i długie nogi, duże piersi, płaski brzuch, jędrny tyłek, kasztanowe
włosy, modelka… Helen powinna znajdować się w słowniku jako synonim słowa
ździra.
Nie, nie zniosę tego dłużej.
Wzięłam do ręki laptopa, otworzyłam okno na szerokość i bez zastanowienia
zrzuciłam komputer z drugiego piętra. Patrzyłam jak spada i roztrzaskuje się o
ziemię. Rozpada się razem z waszymi zdjęciami i artykułami o was. Rozpada się
razem z Helen McGreen.
Z zamyśleniem oglądałam resztki
drogiego sprzętu. Monitor kompletnie stłuczony. Na szczęście nie wyświetla już
ohydnej twarzy Helen. Z zadumy wyrwał mnie głośny dzwonek telefonu. Z
westchnieniem zamknęłam okno i podeszłam do szafki, na której znajdował się
aparat. Dzwoni Harry.
Odrzuć, odbierz. Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie odebrać i wykrzyczeć ci
wszystkich świńsw jakie mi zrobiłeś. Ale nie, nie zniżę się do tego poziomu.
Zdecydowanie odrzuć. Kolejna melodyjka. Tym razem SMS. [T.I]! Czemu
nie odbierasz?! Musimy porozmawiać! Błagam, odbierz. Jeszcze
czego.
Wiadomości: 139. Nieodebrane:
233. Nadawca? Ty.
Co ja myślałam całując cię? Że z
radością odwzajemnisz pocałunek i będziemy „zawsze i na zawsze”? Błagam [T.I.],
nie ośmieszaj się. Żaden chłopak nie zwrócił na mnie większej uwagi, więc czemu
miałbyś zrobić to właśnie ty? Jestem taka naiwna. Naiwna i głupia.
Potrzebuję pocieszenia.
Pocieszenia od ciebie. Ale mogę sobie tylko marzyć. Zajęty jesteś osładzaniem
życia Helen. Wiem co może przynieść mi ulgę. Przez chwilę zapomnę o tobie, tej
suce Helen i wszystkim innym. Zdaję sobie sprawę, że nie powinnam tego robić.
Obiecałam ci i chciałam słowa dotrzymać. Martwiłeś się o mnie i nie chciałeś by
stała mi się krzywda. Ale to podkręcało mnie jeszcze bardziej. Pragnęłam
twojego cierpienia i bólu. Chcę byś zobaczył jak to jest umierać z boleści.
Byłam zdolna sprawić to nawet krzywdząc samą siebie. Bo czym ja jestem bez
ciebie u boku? Nic nie wartym śmieciem i popychadłem.
Po cichu otworzyłam drzwi mojego
pokoju i swoje kroku skierowałam w stronę łazienki. Przekręciłam gałkę i
zapaliłam światło. Wielkie kryształowe żyrandole dawały poblask na ściany
pomieszczenia. Lustro rozmieszczone na całej ścianie ukazywało moją nie zgrabną
sylwetkę. Dokładnie obejrzałam się z każdej strony. Niezgrabne nogi, włosy
kompletnie pozbawione blasku, oczy w szaroburym kolorze. Zupełne przeciwieństwo
idealnej Helen. O tak, teraz jestem pewna, że chcę to zrobić.
Powoli odsunęłam szafkę i
otworzyłam małe, zielone pudełko. Cały czas tam są. Dwie małe, srebrne żyletki.
Ostrożnie wyjęłam jedną z nich. Obróciłam ją w dłoni i dokładnie się jej
przyjrzałam. Kochana, jak bardzo mi cię brakowało.
Z wahaniem dołożyłam ją do
nadgarstka. Drżącą dłonią wyryłam długą, różową kreskę. Czułam ostry ból i
pieczenie, ale cieszyło mnie to jak nigdy w życiu. Zobacz co ze mną zrobiłeś,
sukinsynie. Nienawidziłam cię, a zarazem kochałam ponad życie. Gdybyś kazał
wskoczyć mi w ogień, zrobiłabym to. Gdybyś rozkazał mi strzelić sobie w głowę,
uczyniłabym to be z najmniejszego wahania. To więc czemu pragnęłam by twój
związek z Helen prysł jak bańka mydlana? Kierowała mną zwykła zazdrość. Pragnęłam
czegoś co jest nieosiągalne. Zakazany owoc smakuje najlepiej.
Raz się żyje. Chwyciłam mocniej
żyletkę i wyryłam sobie twoje imię na przedramieniu. Harry. Koślawe litery przypominały mi o mojej bezradności. Dlaczego
jestem taka słaba? Kiedyś obiecywałam sobie, że nigdy żaden chłopak nie wywoła
u mnie choćby łzy smutku. Przyrzekałam, że będę silna i nigdy się nie poddam. A
dziś? A dziś siedzę w łazience, igram ze śmiercią i kocham cię bezgranicznie.
Nagle usłyszałam wesołą
melodyjkę dobiegającą z mojego pokoju. Kolejny SMS prawdopodobnie od ciebie.
Lekko uchyliłam drzwi łazienki i poszłam zobaczyć wiadomość. Czemu nie odbierasz? Jeśli ty nie masz ochoty dobrowolnie ze mną rozmawiać to będziemy musieli załatwić
to inaczej. Spodziewaj się mnie za 5 minut. Harry, xo. O nie, nie,
nie.. To nie może być prawda. Akurat w tym momencie? Akurat wtedy, gdy na ręku
wyryte mam twoje imię, a łazienka jest cała we krwi?
Szybko wyciągnęłam z szafy stary
sweter z długimi rękawami. Musiałam czymś zakryć ślady zbrodni. Pobiegłam do
łazienki, złapałam klucz znajdujący się w zamku i zamknęłam drzwi. Otworzyłam
okno w moim pokoju i jak poprzednim razem wyrzuciłam klucz daleko w krzaki.
Nagle
usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Udałam się w ich kierunku i starałam się
opanować skołatane nerwy. Przeszłam przez duży salon i znalazłam się w
przedsionku. Przed ostatecznym chwyceniem za klamkę głęboko odetchnęłam, by
uspokoić strach. Przekręciłam gałkę i moim oczom ukazała się wysoka postać z
burzą loków na głowie. Przez wilgoć panującą na dworze były jeszcze bardziej
skręcone. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Mój stary, dobry Harry.
Podniosłeś na mnie swoje
przejęte oczy i nieśmiało uniosłeś kąciki ust ku górze. Miałam ochotę pogłaskać
cię po policzku, mocno przytulić i obiecać, że wszystko będzie dobrze. Ale nie
tym razem, nie mogę.
-Możemy
pogadać? – zapytałeś cicho.
-Chyba po
to przyszedłeś, prawda? – odpowiedziałam wpuszczając cię do środka.
Speszony pokiwałeś głową. W
milczeniu zdjąłeś buty i kurtkę. Przeszliśmy do salonu i usiedliśmy na
skórzanej kanapie. Przez dłuższą chwilę żadne z nas nie wiedziało co
powiedzieć.
-Harry… -
zaczęłam, ale szybko mi przerwałeś.
-Boże,
[T.I], wszystko jest takie popieprzone. Myślałem, że z Helen wreszcie jestem
szczęśliwy, ale kiedy … kiedy pocałowałaś mnie w restauracji moje życie
wywróciło się do góry nogami. Nie mogłem spokojnie jeść, spać i żyć, bo nie
potrafiłem przestać myśleć o tobie. Wiesz jak cholernie trudno było mi spojrzeć
mi w oczy mojej własnej dziewczyny? Rozmawiać z nią i udawać, że wszystko jest
w porządku. Ale to nie ważne i tak sprawa skończona. – chciałeś dodać coś
jeszcze, ale nie pozwoliłam ci.
-Co jak to
skończona? Rozstaliście się … przeze mnie?
-Tak
rozstaliśmy się, ale to nie twoja wina. Po prostu … po prostu nie było nam dane
spędzić razem życia.
-Ale
czemu?
-No bo …
bo, Helen widziała nasze zdjęcie. – wiedząc o co chcę się zapytać, dodałeś –
Tak, niestety, zdjęcie, na którym złączeni jesteśmy w pocałunku krąży już po
sieci.
Tylko nie to. Teraz każdy może
je zobaczyć. Nawet moi rodzice. A nie skończyło by się to dobrze.
-I są tam
też opisane… No wiesz… Wszystkie te sprawy.
-Cholera,
jakie sprawy?! – krzyknęłam przestraszona.
-No te wszystkie twoje próby samobójcze i
cięcie się. Masz to wszystko zapisane w aktach szpitala i szkoły. A
dziennikarze dotrą wszędzie. A twoi rodzice, chyba nie będą zachwyceni jeśli to
przeczytają, bo oni wiedzą tylko o twojej jednej próbie, prawda?
- Tak, cholera tak! – wybuchnę łam
wściekła i przerażona obrotem sytuacji. – Powiedzieli, że jeśli spróbuję
jeszcze raz to wyślą mnie do psychiatryka, rozumiesz to? Nie chcę tam trafić!
-Spokojnie,
uspokój się – podszedłeś do mnie i mocno przytuliłeś.
-Jak mogę
być spokojna, idioto! Zamknij się! – krzyczałam i mocno waliłam pięściami w
twoją klatkę piersiową, ale pomimo to nie rozluźniłeś uścisku.
-Ćśśś… -
wyszeptałeś mi w czubek głowy i zacząłeś powoli kołysać mnie w ramionach. Mam
wielkie szczęście, że posiadam osobę tak wspaniałą jak ty.
-Dziękuję
– powiedziałam przez łzy.
-Nie ma
sprawy, skarbie.
Powoli uniosłam głowę i
spojrzałam ci głęboko w oczy. Uśmiechnąłeś się i pogłaskałeś mnie po policzku.
Stanęłam na palce i złączyłam nasze usta w pocałunku. Na początku delikatnego,
lecz z czasem coraz namiętniejszego. Włożyłam zimne dłonie w twoje loki.
Natomiast ty mocniej docisnąłeś swoje rozgrzane ciało do mojego. Trwaliśmy tak
przez dłuższą chwilę, ale przerwał nam chrzęst klucza przekręcanego w zamku.
Szybko odskoczyliśmy od siebie.
Usłyszałam dźwięk otwieranych
drzwi i później ujrzałam mojego rozwścieczonego ojca. Ze złości był cały
czerwony na twarzy.
- Coś ty sobie
myślała?! – krzyknął- Obściskujesz się z gwiazdorem w jakiejś najdroższej
restauracji! Wasze zdjęci są już w Internecie i dosłownie każdy może je
zobaczyć! Dosłownie każdy, rozumiesz? Nie wystarczają ci chłopcy w twoim wieku,
co? Jasne, musisz spróbować czegoś nowego i świeżego! Bardziej doświadczonego! I
jeszcze te twoje próby samobójcze i cięcie się! Wiesz jak takie plotki mogą to
zaszkodzić mojej firmie? Nie, nawet ci prze myśl nie przeszło, jakie mogą być
skutki tej sytuacji. Pamiętasz jaki był
warunek? Jeszcze
jeden taki numer i wylądujesz w psychiatryku.
-Jak pan
tak może?! Jest pan kompletnym egoistą! Naprawdę
ważniejsze dla pana są akcje w firmie, czy życie własnej córki?! – wybuchnąłeś złością.
-Kim ty
jesteś gówniarzu, że się do mnie tak odnosisz?! Wynoś się z mojego domu!
- Nie
odzywaj się tak do niego! – wtrąciłam się. – On bardziej opiekował i troszczył
się o mnie niż ty z mamą razem wzięci!
Na moje słowa, ojciec podszedł
do mnie, mocno złapał mnie za rękę i zaczął siłą wyprowadzać z domu. Szybko podbiegłeś do mnie i bezskutecznie
próbowałeś uratować mnie z uścisku. Tata na chwilę mnie puścił i uderzył cię w
twarz. Zatoczyłeś się do tyłu i prawie upadłeś. Krzyknęłam i podbiegłam do
ciebie.
-Dość
[T.I]. Wychodzimy. I ty dobrze wiesz gdzie. – oznajmił ojciec, chwycił mnie za
rękę i wyprowadził z domu.
Wyobraziłam sobie sterty
kolorowych leków, szalonych doktorów i ciemne klatki. Nie był to przyjemny
widok.
Cały czas za nami biegłeś
próbując powstrzymać mojego ojca, lecz bezskutecznie. Gdy wchodziłam do
czarnego samochodu odwróciłam się do ciebie i spojrzałam ci w oczy.
-To
wszystko przeze mnie – wyszeptałeś.
Drzwi auta zamknęły się i uśmiechnęłam
się przez łzy do ciebie po raz ostatni.
I piszę do ciebie ten list, bo Olivia – moja terapełtka
- powiedziała, że będzie lepiej jeśli wyleję swoje myśli na papier. Moje
wszystkie kręcą się wokół ciebie, więc o czym innym mogłam napisać? Olivia wiele
razy chciała przeczytać to co tu umieszczam, ale nigdy jej na to nie pozwolę.
Czemu? To tylko nasza sprawa i nikt nie może się o tym dowiedzieć. Chciałam byś
miał jakąkolwiek pamiątkę po tej dziwaczce, która siedzi teraz w zakładzie
psychiatrycznym i umiera z miłości do ciebie. Dosłownie. Do zobaczenia za jakiś
czas w lepszym świecie. Będę tam na ciebie czekać. Wkrótce.
Kocham
cię, [T.I]
RECKLESS
RECKLESS
sobota, 17 listopada 2012
# 33. Louis | cz. 4
Na wstępie chciałyśmy podziękować Wam baaaanaaaaaaaaaardzo gorąco za każdy komentarz, wejście, udostępnienie i za wszystko co dla nas zrobiliście. Nasz blog znalazł się na pierwszej stornie w Google pod hasłem "Imaginy o One Direction", a jeszcze 3 tygodnie temu był na 14. To tylko i wyłącznie Wasza zasługa. I chciałyśmy podziękować za to, że pomimo iż imaginy dodawane są bardzo nieregularnie i w rożnych odstępach czasu to nadal jesteście z nami i wspieracie nas. DZIĘKUJEMY, nawet nie wiecie ile to dla nas znaczy :)
RECKLESS w imieniu całego zespołu.
A imagina dodaję za Kahn, która w tym momencie odrabia chemię :)
Część 3 : <klik>_____________________________________________________________________________
Na początku Louis był oszołomiony tym co zrobiłam ale szybko
odwzajemnił pocałunek. Jeszcze nigdy nikt mnie tak nie całował i nigdy nie
czułam takiego czegoś. Louis muskał moje usta z wielka delikatnością, ale
czułam, że było w tym też dużo namiętności. I robił to tak jakby no nie wiem,
jakby długo na to czekał i jakby bał się, że to się może nie powtórzyć…
Nagle raptownie się ode mnie oderwał. Szybko wstał i położył ręce na głowie i zaczął chodzić w tą i z powrotem, wypowiadając jakieś nie zrozumiałe słowa.
Co ja zrobiłam ???- pomyślałam zła na moje zachowanie. Przecież on ma dziewczynę.
TI: Przepraszam.- wyszeptałam .
Louis mnie usłyszał. Stanął w miejscu, opuścił ręce i spojrzał na mnie.
L: Nie, nie przepraszaj. Nie chodzi o to, że… No kurwa. Po prostu daj mi czas.- powiedział i roztrzęsiony wybiegł z mojego domu.
Nagle raptownie się ode mnie oderwał. Szybko wstał i położył ręce na głowie i zaczął chodzić w tą i z powrotem, wypowiadając jakieś nie zrozumiałe słowa.
Co ja zrobiłam ???- pomyślałam zła na moje zachowanie. Przecież on ma dziewczynę.
TI: Przepraszam.- wyszeptałam .
Louis mnie usłyszał. Stanął w miejscu, opuścił ręce i spojrzał na mnie.
L: Nie, nie przepraszaj. Nie chodzi o to, że… No kurwa. Po prostu daj mi czas.- powiedział i roztrzęsiony wybiegł z mojego domu.
~*~
Miną już tydzień, od tamtego wydarzenia. I jak na razie zero wiadomości. W domu wszystko po staremu. W szkole tak samo. Nic się nie zmieniło. Ja jakoś to ciągnę. Nie wiem, na ile znów starczy mi sił. Na razie jestem zajęta rozmyślaniem o Louisie. To zaprząta mój umysł na tyle, że nie mam czasu myśleć jakby tu skrócić me męki. I zauważyłam coś bardzo ciekawego. Że zawsze, kiedy był przy mnie Lou byłam naprawdę szczęśliwa. Sprawiał, że zapominałam o problemach. Baaaa kiedy, był obok mnie on je po prostu likwidował. Bez niego byłam nikim. Bezradną, nieszczęśliwą istotą, nie mogącą odnaleźć sensu życia.
Miną już tydzień, od tamtego wydarzenia. I jak na razie zero wiadomości. W domu wszystko po staremu. W szkole tak samo. Nic się nie zmieniło. Ja jakoś to ciągnę. Nie wiem, na ile znów starczy mi sił. Na razie jestem zajęta rozmyślaniem o Louisie. To zaprząta mój umysł na tyle, że nie mam czasu myśleć jakby tu skrócić me męki. I zauważyłam coś bardzo ciekawego. Że zawsze, kiedy był przy mnie Lou byłam naprawdę szczęśliwa. Sprawiał, że zapominałam o problemach. Baaaa kiedy, był obok mnie on je po prostu likwidował. Bez niego byłam nikim. Bezradną, nieszczęśliwą istotą, nie mogącą odnaleźć sensu życia.
Siedziałam właśnie w salonie i oglądałam sobie jakiś serial,
kiedy usłyszałam walenie do drzwi. Żeby to było tylko walenie. Odgłosy
dochodzące z zewnątrz, bardziej wyglądały jakby ktoś chciał wyważyć drzwi z
zawiasów . Krzyki, kopanie z całej siły, lekko mnie wystraszyły, ale ostatecznie
postanowiłam zobaczyć kto to. Otworzyłam drzwi.
- Ty pierdolona suko. –krzyknęła jakaś dziewczyna.
Zaraz ja ją skądś znam. O nie. To była Eleonor. Dziewczyna Louisa…
- Za kogo ty mnie masz. Boże jaka, ja byłam ślepa. To jak się ostatnio, zachowywał. I to twoje pojawienie się wtedy. Idiotka. Ale ja wolałam wierzyć, że on mnie kocha i jest tylko mój. – Teraz dziewczyna się rozkleiła.
Zaczęła żałośnie płakać. A ja po prostu tak, stała i się na nią gapiłam. Wszystko działo się za szybko.
Nagle podniosła na mnie wzrok. Spojrzała mi w prosto w oczy. Jestem pewna, że gdyby podczas patrzenia komuś w oczy można by było zrobić krzywdę już leżałabym martwa. Jej zapłakane oczy, wyrażały tyle wściekłości i złości, ale widziała tez ogromny smutek.
- I wszystko przez ciebie dziwko.- wysyczała, po czym dała mi policzek.
Zatoczyłam się do tyłu. Masując bolące miejsce.
- Nienawidzę cię, słyszysz nienawidzę – krzyczała i znów chciała się na mnie zamierzyć, ale nagle Louis złapał jej rękę.
L: Eleonor uspokój się. – powiedział i trzymając rzucające się dziewczynę.
- Zostaw mnie. Nie dotykaj mnie.- krzyczała.
Eleonor jakoś wyplątał się z uścisku Louisa i powiedziała- Obydwoje jesteście siebie warci. Pieprze was.- I wybiegła. A Louis ruszył za nią krzycząc jej imię.
- Ty pierdolona suko. –krzyknęła jakaś dziewczyna.
Zaraz ja ją skądś znam. O nie. To była Eleonor. Dziewczyna Louisa…
- Za kogo ty mnie masz. Boże jaka, ja byłam ślepa. To jak się ostatnio, zachowywał. I to twoje pojawienie się wtedy. Idiotka. Ale ja wolałam wierzyć, że on mnie kocha i jest tylko mój. – Teraz dziewczyna się rozkleiła.
Zaczęła żałośnie płakać. A ja po prostu tak, stała i się na nią gapiłam. Wszystko działo się za szybko.
Nagle podniosła na mnie wzrok. Spojrzała mi w prosto w oczy. Jestem pewna, że gdyby podczas patrzenia komuś w oczy można by było zrobić krzywdę już leżałabym martwa. Jej zapłakane oczy, wyrażały tyle wściekłości i złości, ale widziała tez ogromny smutek.
- I wszystko przez ciebie dziwko.- wysyczała, po czym dała mi policzek.
Zatoczyłam się do tyłu. Masując bolące miejsce.
- Nienawidzę cię, słyszysz nienawidzę – krzyczała i znów chciała się na mnie zamierzyć, ale nagle Louis złapał jej rękę.
L: Eleonor uspokój się. – powiedział i trzymając rzucające się dziewczynę.
- Zostaw mnie. Nie dotykaj mnie.- krzyczała.
Eleonor jakoś wyplątał się z uścisku Louisa i powiedziała- Obydwoje jesteście siebie warci. Pieprze was.- I wybiegła. A Louis ruszył za nią krzycząc jej imię.
Oszołomiona usiadłam na kanapie. Zaczęłam płakać. Naprawdę
było mi głupio, za to co zrobiłam. I naprawdę było mi szkoda tej dziewczyny.
Ale płakałam dlatego, że dopiero do mnie coś dotarło. Louis miał dziewczynę, a
ja na siłę przyssałam się do jego ust. Nie dość, że się upokorzyłam to jeszcze
prawdopodobnie rozbiłam jego związek a Eleonor. I dlatego płakałam, bo go
straciłam i dopiero teraz to sobie uświadomiłam.
Nawet nie zauważyłam, kiedy się ściemniło, Musiało minąć parę godzin, ale ja ciągle siedziałam w tym samym miejscu. Nie płakałam. Po pierwsze nie miałam już czym, a po drugie nie miałam już sił. Siedziałam i wtulałam się w poduszkę. Czekałam na rodziców. Jeszcze nigdy nie chciałam tak ich zobaczyć . Ogólnie chyba jeszcze nigdy nie pragnęłam czyjejś obecności. Żeby ktoś mnie przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Tak jak to robił Louis.
Nagle usłyszałam otwieranie drzwi. Wstałam i pobiegałam do holu, myśląc, ze to moi rodzice wreszcie wrócili. Ale postacią, którą zobaczyłam nie była ani mój tata, ani moja mama.
TI: Louis- powiedziałam.
L: Cześć TI – powiedział i starał się lekko uśmiechnąć.
TI: Gdzie jest Eleonor ?
L: Ja nie wiem. – wykrztusił i spuścił głowę w dół.- Wsiadała w samochód i odjechała. Szukałem jej ale nigdzie jej nie znalazłem. Nie ma jej w domu, ani u przyjaciół. Nie wiedziałem, gdzie jest, więc postanowiłem przyjechać do ciebie. – powiedział, a ostatnie zdanie wypowiedział patrząc mi w oczy.
Nic nie odpowiedziałam.
L: Posłuchaj TI. Ja myślę, że między mną, a Eleonor wszystko skończone. Przez ostatni dnie nie mogłem myśleć o niczym innym, jak tylko o naszym pocałunku. O tym pocałunku i ogólnie o tobie. W końcu sobie uświadomiłem, że się w tobie zakochałem. Ale nie wiedziałem co mam robić. To było nie fair wobec El więc, dlatego to tak długo trwało. I dzisiaj powiedziałem jej prawdę. – powiedział Louis.
Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę.
Podeszłam tylko do niego i mocno się do niego przytuliłam. On tez się we mnie wtulił. Chwilę tak staliśmy, kiedy nagle Louis odciągnął mnie od siebie, ale tylko po to, żeby złożyć na moich ustach słodki pocałunek .
I tak właśnie Louis, nie tylko uratował moje życie, ale też je odmienił. Pokazał mi co to znaczy kochać i być kochanym. Sprawił, że zaznałam takiego szczęścia, o którym wcześniej nigdy nie marzyłam.
KAHN
Nawet nie zauważyłam, kiedy się ściemniło, Musiało minąć parę godzin, ale ja ciągle siedziałam w tym samym miejscu. Nie płakałam. Po pierwsze nie miałam już czym, a po drugie nie miałam już sił. Siedziałam i wtulałam się w poduszkę. Czekałam na rodziców. Jeszcze nigdy nie chciałam tak ich zobaczyć . Ogólnie chyba jeszcze nigdy nie pragnęłam czyjejś obecności. Żeby ktoś mnie przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Tak jak to robił Louis.
Nagle usłyszałam otwieranie drzwi. Wstałam i pobiegałam do holu, myśląc, ze to moi rodzice wreszcie wrócili. Ale postacią, którą zobaczyłam nie była ani mój tata, ani moja mama.
TI: Louis- powiedziałam.
L: Cześć TI – powiedział i starał się lekko uśmiechnąć.
TI: Gdzie jest Eleonor ?
L: Ja nie wiem. – wykrztusił i spuścił głowę w dół.- Wsiadała w samochód i odjechała. Szukałem jej ale nigdzie jej nie znalazłem. Nie ma jej w domu, ani u przyjaciół. Nie wiedziałem, gdzie jest, więc postanowiłem przyjechać do ciebie. – powiedział, a ostatnie zdanie wypowiedział patrząc mi w oczy.
Nic nie odpowiedziałam.
L: Posłuchaj TI. Ja myślę, że między mną, a Eleonor wszystko skończone. Przez ostatni dnie nie mogłem myśleć o niczym innym, jak tylko o naszym pocałunku. O tym pocałunku i ogólnie o tobie. W końcu sobie uświadomiłem, że się w tobie zakochałem. Ale nie wiedziałem co mam robić. To było nie fair wobec El więc, dlatego to tak długo trwało. I dzisiaj powiedziałem jej prawdę. – powiedział Louis.
Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę.
Podeszłam tylko do niego i mocno się do niego przytuliłam. On tez się we mnie wtulił. Chwilę tak staliśmy, kiedy nagle Louis odciągnął mnie od siebie, ale tylko po to, żeby złożyć na moich ustach słodki pocałunek .
I tak właśnie Louis, nie tylko uratował moje życie, ale też je odmienił. Pokazał mi co to znaczy kochać i być kochanym. Sprawił, że zaznałam takiego szczęścia, o którym wcześniej nigdy nie marzyłam.
KAHN
poniedziałek, 12 listopada 2012
# 32. Niall.
Przepraszam, że musieliście czekać tak długo na następny imagin, ale szkoła i te sprawy... Życzę miłej lektury :)
____________________________________________________________________________________
-Najgorsze uczucie na świecie? Stać tam i czekać, aż wywołają twoje imię, ale oni tego nie robią... Przepraszam. - Oczy blondyna wypowiadającego te słowa do kamery napełniły się łzami. Chciał to ukryć zasłaniając twarz swetrem, ale nie na wiele się to zdało. Jego uczucia były widoczne jak na dłoni. Smutek, żal, zawiedzenie. Producenci programu namawiali nas do gry przed kamerami, ale ten chłopak nie udawał. W jego zachowaniu było tyle szczerości, prawdy. Postanowiłam, że do niego podejdę.
-Wiem co czujesz. Mnie też nie wybrali. - Wycedziłam podając mu chusteczkę.
-Dzięki. Cały czas mam wrażenie, że mogłem zrobić więcej. Bardziej się postarać. Uwielbiam śpiewać i myślałem, że dobrze mi to wychodzi. Miałem nadzieję, że ten program utoruje mi drogę do kariery. Że stanę się sławny i już do końca życia będę mógł robić to co kocham. Ale najwidoczniej nie jest mi to pisane. Przepraszam, że cały czas mówię o sobie. A ty jak się czujesz? - Spytał patrząc na mnie przez łzy.
-Bywało lepiej. Ja też wiązałam wielkie nadzieję z tym programem. - Odpowiedziałam z wcale nie lepszym samopoczuciem.
-To trochę niezręczne, że dopiero co się poznaliśmy, a ty już widziałaś mnie w takim stanie. - Powiedział ocierając oczy chusteczką. - Może chociaż mi się przedstawisz? - Dodał, doprowadzając się do ładu.
-[T.I]. - Rzuciłam, uśmiechając się smutno.
-Niall. - Przedstawił się. - Więc, [T.I] może dałabyś mi swój numer telefonu? Umówilibyśmy się na jakąś kawę czy coś. - Zaproponował nieśmiało spuszczając wzrok.
-Jasne. - Zaskoczona tą propozycją wzięłam do ręki podany przez niego telefon i zapisałam w nim mój numer. Kątem oka widziałam, że sie uśmiecha. Najwidoczniej chociaż trochę poprawiło mu to humor.
W czasie, gdy oddawałam mu komórkę podszedł do nas jeden ze scenarzystów.
-Niall Horan? - Zwrócił się do blondyna.
-Tak, to ja. - Odpowiedział zdezorientowany.
-Musisz jeszcze raz wyjść na scenę.
-Dlaczego? - Zdziwił się.
-Zobaczysz. - Rzucił na odchodnym scenarzysta.
-W takim razie do zobaczenia. - Powiedział Niall uśmiechając się do mnie ciepło. Chyba dostrzegł jakiś promyk nadziei.
-Do zobaczenia. - Krzyknęłam, gdyż blondyn pobiegł już w stronę wejścia na scenę.
Wyszłam z budynku, w którym nagrywano program i udałam się w stronę samochodu. Rzuciłam torbę na miejsce pasażera i zatrzasnęłam drzwi auta. Upewniłam się, że w pobliżu nikogo nie ma i dałam upust emocjom. Nareszcie mogłam się wypłakać. Tak bardzo chciałam przejść dalej. Chciałam spełnić moje marzenia. Oczywiście jak zwykle nic z tego nie wyszło.
Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i przeczytałam smsa.
"[T.I] przechodzę dalej! Kojarzysz Harrego, Liama, Louisa i Zayna? Zrobili z nas zespół!" Wiadomość była od Nialla. Mimo, obiecanego spotkania, była ostatnią jaką od niego otrzymałam.
*2 lata później
-Mam zlecenie. Jedna piosenka dla pięcioosobowego boysbandu. Dasz radę na jutro? - W słuchawce telefonu odezwał się głos mojego agenta.
-Jasne. Jak zwykle o miłości? - Spytałam, choć byłam pewna jaką usłyszę odpowiedź.
-Czytasz mi w myślach. Muszę kończyć, pa. - Rzucił i się rozłączył.
Ponieważ gonił mnie termin, od razu musiałam wziąć się do pisania. Zaczęłam bazgrać na kartce słowa piosenki.
Zaczęłam to robić pół roku po tym jak spróbowałam swoich sił w X-factorze. Poznałam kilku ludzi, którzy wprowadzili mnie w świat showbiznesu, ale nie do końca w taki sposób jak bym chciałam. Wolałabym sama śpiewać napisane przeze mnie piosenki, ale na razie ten zaszczyt przypadał przypadkowym gwiazdkom, a i najczęściej kończyło się tak, że nawet nie miałam przypisu na ich albumach.
Tym razem był to boysband. Po prostu cudownie. Piszę piosenkę o miłości najprawdopodobniej dla pięciu ładnych, wylansowanych, nic nie wiedzących o życiu małolatów. Trudno, mus to mus.
Dopisałam ostatni wers i dałam znać mojemu agentowi, że piosenka jest gotowa. Podał mi czas i miejsce spotkania, na którym miałam zaprezentować tekst zespołowi i ich managerowi. Nie miałam ochoty tam iść, ale z czegoś trzeba żyć.
Następnego dnia wyszłam z domu z kartką z tekstem w jednej kieszeni płaszcza i telefonem w drugiej. Na głowie miałam jasną czapkę, a szyję opatuloną pasującym szalem.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczu, gdy weszłam do studia nagraniowego, w którym umówione było spotkanie to jego wystrój. Nie było obskurne, zniszczone. Wręcz przeciwnie. Nie wiem dla kogo napisałam tę piosenkę, ale muszą być cholernie bogaci.
Ktoś z obsługi zaprowadził mnie do pokoju, gdzie czekali na mnie klienci, ale gdy tylko zobaczyłam kto w nim siedział, miałam ochotę odwrócić się i wyjść.
-[T.I]? - Niall Horan. Chłopak, który mnie olał i zgarnął z przed nosa moje największe marzenia. Może jeszcze nie jest za późno by wyjść?
-Widzę, że się znacie. To dobrze, może ułatwi to nam współpracę. Jestem Paul, manager zespołu. - Przedstawił się wysoki mężczyzna podając mi rękę.
-[T.I] - Odpowiedziałam odwzajemniając gest.
Następne pół godziny spędziliśmy przydzielając chłopakom kwestie tekstu, który bardzo się wszystkim spodobał.
-Dziękuję za współpracę i polecam się na przyszłość. - Rzuciłam na odchodnym.
-To my dziękujemy. - Powiedzieli wszyscy zgodnie.
Pożegnaliśmy się i wyszłam z pokoju. Szłam wzdłuż holu, kiedy nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwi i odgłos przyśpieszonych kroków. Spojrzałam przez ramię i zobaczyłam że Niall idzie w moją stronę. Postanowiłam to zignorować i iść dalej przed siebie.
-[T.I], poczekaj. - Powiedział blondyn jednocześnie doganiając mnie i łapiąc za ramię.
-Czego? - Spytałam opryskliwie, odwracając się do niego twarzą.
-Musimy pogadać. Przepraszam, ze wtedy nie zadzwoniłem. Nie wiem dlaczego się tak zachowałem. Chciałem odnieść sukces, ale nie chciałem, żeby uderzył mi do głowy. - Powiedział skruszony pocierając dłonią kark.
-Tu nie chodzi o to, że nie zadzwoniłeś. No dobra o to też. Ale najbardziej boli mnie to, że tobie udało się spełnić marzenia, a mi nie. I myślisz, że jak po 2 latach przeprosisz mnie i to tylko przy okazji, bo przez przypadek się spotkaliśmy to wszystko będzie dobrze? - Spytałam z ironią w głosie.
-Wiem, że nie, ale może mogę ci to jakoś wynagrodzić? - Nie dawał za wygraną. Ja również, więc gdy patrzyłam na niego ze zblazowaną miną nie pozostało mu nic innego jak tylko się uśmiechnąć. Wystarczył jego jeden uśmiech, żebym puściła wszystko w niepamięć.
-Dobra, poddaję się. - Powiedziałam nie mogąc powstrzymać chichotu. Widok jego nie do końca prostych zębów niezmiernie mnie rozśmieszał. - Ale mam jeden warunek. - Dodałam.
-Mam pomóc ci rozkręcić twoją karierę? - Bardziej zaproponował niż spytał.
-Nie, nie wykorzystałabym cię tak. - Odpowiedziałam ciepło się uśmiechając. - Wystarczy mi ta spóźniona kawa.
-Taki warunek to sama przyjemność. - Powiedział po czym niespodziewanie mnie pocałował. Mimo, że się tego nie spodziewałam, nie miałam zamiaru protestować.
-Na to warto było czekać 2 lata. - Stwierdziłam i podałam mu karteczkę z moim nowym numerem telefonu.
Tym razem zadzwonił.
LOLA
____________________________________________________________________________________
-Najgorsze uczucie na świecie? Stać tam i czekać, aż wywołają twoje imię, ale oni tego nie robią... Przepraszam. - Oczy blondyna wypowiadającego te słowa do kamery napełniły się łzami. Chciał to ukryć zasłaniając twarz swetrem, ale nie na wiele się to zdało. Jego uczucia były widoczne jak na dłoni. Smutek, żal, zawiedzenie. Producenci programu namawiali nas do gry przed kamerami, ale ten chłopak nie udawał. W jego zachowaniu było tyle szczerości, prawdy. Postanowiłam, że do niego podejdę.
-Wiem co czujesz. Mnie też nie wybrali. - Wycedziłam podając mu chusteczkę.
-Dzięki. Cały czas mam wrażenie, że mogłem zrobić więcej. Bardziej się postarać. Uwielbiam śpiewać i myślałem, że dobrze mi to wychodzi. Miałem nadzieję, że ten program utoruje mi drogę do kariery. Że stanę się sławny i już do końca życia będę mógł robić to co kocham. Ale najwidoczniej nie jest mi to pisane. Przepraszam, że cały czas mówię o sobie. A ty jak się czujesz? - Spytał patrząc na mnie przez łzy.
-Bywało lepiej. Ja też wiązałam wielkie nadzieję z tym programem. - Odpowiedziałam z wcale nie lepszym samopoczuciem.
-To trochę niezręczne, że dopiero co się poznaliśmy, a ty już widziałaś mnie w takim stanie. - Powiedział ocierając oczy chusteczką. - Może chociaż mi się przedstawisz? - Dodał, doprowadzając się do ładu.
-[T.I]. - Rzuciłam, uśmiechając się smutno.
-Niall. - Przedstawił się. - Więc, [T.I] może dałabyś mi swój numer telefonu? Umówilibyśmy się na jakąś kawę czy coś. - Zaproponował nieśmiało spuszczając wzrok.
-Jasne. - Zaskoczona tą propozycją wzięłam do ręki podany przez niego telefon i zapisałam w nim mój numer. Kątem oka widziałam, że sie uśmiecha. Najwidoczniej chociaż trochę poprawiło mu to humor.
W czasie, gdy oddawałam mu komórkę podszedł do nas jeden ze scenarzystów.
-Niall Horan? - Zwrócił się do blondyna.
-Tak, to ja. - Odpowiedział zdezorientowany.
-Musisz jeszcze raz wyjść na scenę.
-Dlaczego? - Zdziwił się.
-Zobaczysz. - Rzucił na odchodnym scenarzysta.
-W takim razie do zobaczenia. - Powiedział Niall uśmiechając się do mnie ciepło. Chyba dostrzegł jakiś promyk nadziei.
-Do zobaczenia. - Krzyknęłam, gdyż blondyn pobiegł już w stronę wejścia na scenę.
Wyszłam z budynku, w którym nagrywano program i udałam się w stronę samochodu. Rzuciłam torbę na miejsce pasażera i zatrzasnęłam drzwi auta. Upewniłam się, że w pobliżu nikogo nie ma i dałam upust emocjom. Nareszcie mogłam się wypłakać. Tak bardzo chciałam przejść dalej. Chciałam spełnić moje marzenia. Oczywiście jak zwykle nic z tego nie wyszło.
Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i przeczytałam smsa.
"[T.I] przechodzę dalej! Kojarzysz Harrego, Liama, Louisa i Zayna? Zrobili z nas zespół!" Wiadomość była od Nialla. Mimo, obiecanego spotkania, była ostatnią jaką od niego otrzymałam.
*2 lata później
-Mam zlecenie. Jedna piosenka dla pięcioosobowego boysbandu. Dasz radę na jutro? - W słuchawce telefonu odezwał się głos mojego agenta.
-Jasne. Jak zwykle o miłości? - Spytałam, choć byłam pewna jaką usłyszę odpowiedź.
-Czytasz mi w myślach. Muszę kończyć, pa. - Rzucił i się rozłączył.
Ponieważ gonił mnie termin, od razu musiałam wziąć się do pisania. Zaczęłam bazgrać na kartce słowa piosenki.
Zaczęłam to robić pół roku po tym jak spróbowałam swoich sił w X-factorze. Poznałam kilku ludzi, którzy wprowadzili mnie w świat showbiznesu, ale nie do końca w taki sposób jak bym chciałam. Wolałabym sama śpiewać napisane przeze mnie piosenki, ale na razie ten zaszczyt przypadał przypadkowym gwiazdkom, a i najczęściej kończyło się tak, że nawet nie miałam przypisu na ich albumach.
Tym razem był to boysband. Po prostu cudownie. Piszę piosenkę o miłości najprawdopodobniej dla pięciu ładnych, wylansowanych, nic nie wiedzących o życiu małolatów. Trudno, mus to mus.
Dopisałam ostatni wers i dałam znać mojemu agentowi, że piosenka jest gotowa. Podał mi czas i miejsce spotkania, na którym miałam zaprezentować tekst zespołowi i ich managerowi. Nie miałam ochoty tam iść, ale z czegoś trzeba żyć.
Następnego dnia wyszłam z domu z kartką z tekstem w jednej kieszeni płaszcza i telefonem w drugiej. Na głowie miałam jasną czapkę, a szyję opatuloną pasującym szalem.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczu, gdy weszłam do studia nagraniowego, w którym umówione było spotkanie to jego wystrój. Nie było obskurne, zniszczone. Wręcz przeciwnie. Nie wiem dla kogo napisałam tę piosenkę, ale muszą być cholernie bogaci.
Ktoś z obsługi zaprowadził mnie do pokoju, gdzie czekali na mnie klienci, ale gdy tylko zobaczyłam kto w nim siedział, miałam ochotę odwrócić się i wyjść.
-[T.I]? - Niall Horan. Chłopak, który mnie olał i zgarnął z przed nosa moje największe marzenia. Może jeszcze nie jest za późno by wyjść?
-Widzę, że się znacie. To dobrze, może ułatwi to nam współpracę. Jestem Paul, manager zespołu. - Przedstawił się wysoki mężczyzna podając mi rękę.
-[T.I] - Odpowiedziałam odwzajemniając gest.
Następne pół godziny spędziliśmy przydzielając chłopakom kwestie tekstu, który bardzo się wszystkim spodobał.
-Dziękuję za współpracę i polecam się na przyszłość. - Rzuciłam na odchodnym.
-To my dziękujemy. - Powiedzieli wszyscy zgodnie.
Pożegnaliśmy się i wyszłam z pokoju. Szłam wzdłuż holu, kiedy nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwi i odgłos przyśpieszonych kroków. Spojrzałam przez ramię i zobaczyłam że Niall idzie w moją stronę. Postanowiłam to zignorować i iść dalej przed siebie.
-[T.I], poczekaj. - Powiedział blondyn jednocześnie doganiając mnie i łapiąc za ramię.
-Czego? - Spytałam opryskliwie, odwracając się do niego twarzą.
-Musimy pogadać. Przepraszam, ze wtedy nie zadzwoniłem. Nie wiem dlaczego się tak zachowałem. Chciałem odnieść sukces, ale nie chciałem, żeby uderzył mi do głowy. - Powiedział skruszony pocierając dłonią kark.
-Tu nie chodzi o to, że nie zadzwoniłeś. No dobra o to też. Ale najbardziej boli mnie to, że tobie udało się spełnić marzenia, a mi nie. I myślisz, że jak po 2 latach przeprosisz mnie i to tylko przy okazji, bo przez przypadek się spotkaliśmy to wszystko będzie dobrze? - Spytałam z ironią w głosie.
-Wiem, że nie, ale może mogę ci to jakoś wynagrodzić? - Nie dawał za wygraną. Ja również, więc gdy patrzyłam na niego ze zblazowaną miną nie pozostało mu nic innego jak tylko się uśmiechnąć. Wystarczył jego jeden uśmiech, żebym puściła wszystko w niepamięć.
-Dobra, poddaję się. - Powiedziałam nie mogąc powstrzymać chichotu. Widok jego nie do końca prostych zębów niezmiernie mnie rozśmieszał. - Ale mam jeden warunek. - Dodałam.
-Mam pomóc ci rozkręcić twoją karierę? - Bardziej zaproponował niż spytał.
-Nie, nie wykorzystałabym cię tak. - Odpowiedziałam ciepło się uśmiechając. - Wystarczy mi ta spóźniona kawa.
-Taki warunek to sama przyjemność. - Powiedział po czym niespodziewanie mnie pocałował. Mimo, że się tego nie spodziewałam, nie miałam zamiaru protestować.
-Na to warto było czekać 2 lata. - Stwierdziłam i podałam mu karteczkę z moim nowym numerem telefonu.
Tym razem zadzwonił.
LOLA
poniedziałek, 5 listopada 2012
# 31. Liam.
Nie mogąc nie skorzystać z ładnej, słonecznej pogody, która w Londynie jest rzadkością, postanowiłam wybrać się na spacer. Włożyłam słuchawki do uszu i przechadzałam się chodnikiem w rytm muzyki. Po jakimś czasie mój krok stał się bardziej taneczny. Doszło nawet do tego, że wpadłam na jakiegoś przechodnia wykonując piruet. Jednak nie mogłam się powstrzymać. A kto by mógł słuchając One Direction?
Podąrzając wzdłuż ulicy, dotarłam do alejki z pawilonami. Zwalniając kroku, oglądałam wszystkie sklepowe wystawy. Żadna nie umknęła mojej uwadze. Jednak najbardziej przykuły ją sklepy odzieżowe. Najchętniej wykupiłabym wszystkie ubrania, które były w środku, ale pech chciał, że przy sobie miałam pieniądze jedynie na kawę. Właśnie, na kawę. Z chcęcią bym się jej napiła. Oglądając po drodze resztę wystaw, dotarłam do małej kawiarni, którą wybudowano niedawno. To znaczy wcześniej też była tu kawiarnia, ale inna, moja ulubiona. Nie do końca przekonana czy chcę dać zarobić komuś przez kogo ją zlikwidowano, zaczęłam czytać menu, wypisane na ciemnozielonej tablicy, powieszonej przy drzwiach.
Potrzeba wypicia kawy wzięła górę nad poczuciem lojalności. Sięgnęłam do kieszeni spodni po drobne, kiedy poczułam, że ktoś złapał mnie od tyłu i zasłonił oczy.
-Zgadnij kto to! - Mimo, że trzymający mnie mężczyzna nie brzmiał jak złodziej ani porywacz, nie mogąc zapanować nad emocjami, przerażona upuściłam pieniądze i z całej siły uderzyłam go łokciem w brzuch. Gdy rozluźnił uścisk, odwróciłam się do niego przodem i zaciskając pięść, wymierzyłam mu cios prosto między oczy.
Znokautowany przeze mnie mężczyzna upadł na ziemię, zwijając się z bólu. Nie wiedziałam nawet, że jestem taka silna. Przez chwilę rozpierała mnie duma, ale szybko ustąpiła miejsca zażenowaniu. Gdy zobaczyłam mojego napastnika, miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Co ja narobiłam? Pobiłam Liama Payna.
Jednym z powodów, dla których przeprowadziłam się do Londynu, była chęć poznania chłopaków z One Direction. No, no, świetny początek znajomości.
-O mój Boże, tak strasznie cię przepraszam, nic ci nie jest? - Wydukałam przepraszającym tonem podając Liamowi rękę.
-Mi nie, ale moja samoocena poważnie ucierpiała. Właśnie pobiła mnie dziewczyna. - Odparł chwytając moją rękę.
Pomogłam mu się podnieść i otrzepałam jego koszulę, cały czas go przepraszając i tłumacząc swoje zachowanie. Najwidoczniej go to rozbawiło.
-Nie, to ja przepraszam. Pomyliłem cię z moją znajomą, pewnie porządnie się przestraszyłaś. - Powiedział czule się uśmiechając.
Nie do wiary. Uderzyłam go kilka razy, ośmieszyłam i zniszczyłam koszulę, która nawiasem mówiąc wyglądała na cholernie drogą, a on nie dość, że jest dla mnie miły to jeszcze przeprasza.
-Nie, to nie twoja wina. To ja przesadnie zareagowałam. Strasznie mi głupio. - Obstawałam przy swoim, patrzyłam na niego ze skruszoną miną.
Wtedy nagle Liam zaczął się śmiać.
-Ej, ja tu mam wyrzuty sumienia, a ty się ze mnie śmiejesz! To raczej ja powinnam śmiać się z ciebie, bo szczerze mówiąc, nie trudno było cię powalić na ziemię. - Powiedziałam oburzona.
-Nie śmieję się z ciebie, tylko z całej tej sytuacji. - Odparł nie przestając chichotać, czym zaraził też mnie.
-Tak w ogóle to jestem Liam. - Powiedział, gdy obydwoje się uspokoiliśmy.
-Przecież wiem kim jesteś. Ja ma na imię [T.I]. - Przedstawiłam się. - Ale wcześniej mówiłam poważnie, jest mi strasznie głupio. Nie codziennie bije moich idoli. Wybierałam się na kawę, może pójdziesz ze mną? Ja stawiam. - Dodałam.
-Z chęcią wypiję z tobą kawę, ale to ja zapłacę. - Odparł posyłając mi zadziorny uśmiech.
-Ale wtedy to starci cały sens. - Powiedziałam starając się go przekonać.
On jednak się nie zgodził i skończyło się tak, że spędziliśmy miłe popołudnie pijąc kawę, za którą zapłacił.
Kto wie, może to jednak dobry początek znajomości? Muszę jeszcze kiedyś spróbować. W końcu w One Direction jest jeszcze czterech przystojniaków.
LOLA
Podąrzając wzdłuż ulicy, dotarłam do alejki z pawilonami. Zwalniając kroku, oglądałam wszystkie sklepowe wystawy. Żadna nie umknęła mojej uwadze. Jednak najbardziej przykuły ją sklepy odzieżowe. Najchętniej wykupiłabym wszystkie ubrania, które były w środku, ale pech chciał, że przy sobie miałam pieniądze jedynie na kawę. Właśnie, na kawę. Z chcęcią bym się jej napiła. Oglądając po drodze resztę wystaw, dotarłam do małej kawiarni, którą wybudowano niedawno. To znaczy wcześniej też była tu kawiarnia, ale inna, moja ulubiona. Nie do końca przekonana czy chcę dać zarobić komuś przez kogo ją zlikwidowano, zaczęłam czytać menu, wypisane na ciemnozielonej tablicy, powieszonej przy drzwiach.
Potrzeba wypicia kawy wzięła górę nad poczuciem lojalności. Sięgnęłam do kieszeni spodni po drobne, kiedy poczułam, że ktoś złapał mnie od tyłu i zasłonił oczy.
-Zgadnij kto to! - Mimo, że trzymający mnie mężczyzna nie brzmiał jak złodziej ani porywacz, nie mogąc zapanować nad emocjami, przerażona upuściłam pieniądze i z całej siły uderzyłam go łokciem w brzuch. Gdy rozluźnił uścisk, odwróciłam się do niego przodem i zaciskając pięść, wymierzyłam mu cios prosto między oczy.
Znokautowany przeze mnie mężczyzna upadł na ziemię, zwijając się z bólu. Nie wiedziałam nawet, że jestem taka silna. Przez chwilę rozpierała mnie duma, ale szybko ustąpiła miejsca zażenowaniu. Gdy zobaczyłam mojego napastnika, miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Co ja narobiłam? Pobiłam Liama Payna.
Jednym z powodów, dla których przeprowadziłam się do Londynu, była chęć poznania chłopaków z One Direction. No, no, świetny początek znajomości.
-O mój Boże, tak strasznie cię przepraszam, nic ci nie jest? - Wydukałam przepraszającym tonem podając Liamowi rękę.
-Mi nie, ale moja samoocena poważnie ucierpiała. Właśnie pobiła mnie dziewczyna. - Odparł chwytając moją rękę.
Pomogłam mu się podnieść i otrzepałam jego koszulę, cały czas go przepraszając i tłumacząc swoje zachowanie. Najwidoczniej go to rozbawiło.
-Nie, to ja przepraszam. Pomyliłem cię z moją znajomą, pewnie porządnie się przestraszyłaś. - Powiedział czule się uśmiechając.
Nie do wiary. Uderzyłam go kilka razy, ośmieszyłam i zniszczyłam koszulę, która nawiasem mówiąc wyglądała na cholernie drogą, a on nie dość, że jest dla mnie miły to jeszcze przeprasza.
-Nie, to nie twoja wina. To ja przesadnie zareagowałam. Strasznie mi głupio. - Obstawałam przy swoim, patrzyłam na niego ze skruszoną miną.
Wtedy nagle Liam zaczął się śmiać.
-Ej, ja tu mam wyrzuty sumienia, a ty się ze mnie śmiejesz! To raczej ja powinnam śmiać się z ciebie, bo szczerze mówiąc, nie trudno było cię powalić na ziemię. - Powiedziałam oburzona.
-Nie śmieję się z ciebie, tylko z całej tej sytuacji. - Odparł nie przestając chichotać, czym zaraził też mnie.
-Tak w ogóle to jestem Liam. - Powiedział, gdy obydwoje się uspokoiliśmy.
-Przecież wiem kim jesteś. Ja ma na imię [T.I]. - Przedstawiłam się. - Ale wcześniej mówiłam poważnie, jest mi strasznie głupio. Nie codziennie bije moich idoli. Wybierałam się na kawę, może pójdziesz ze mną? Ja stawiam. - Dodałam.
-Z chęcią wypiję z tobą kawę, ale to ja zapłacę. - Odparł posyłając mi zadziorny uśmiech.
-Ale wtedy to starci cały sens. - Powiedziałam starając się go przekonać.
On jednak się nie zgodził i skończyło się tak, że spędziliśmy miłe popołudnie pijąc kawę, za którą zapłacił.
Kto wie, może to jednak dobry początek znajomości? Muszę jeszcze kiedyś spróbować. W końcu w One Direction jest jeszcze czterech przystojniaków.
LOLA
piątek, 2 listopada 2012
# 30. Zayn. I cz. 2
Weszłam do mojego pokoju, gdzie przebrałam się w luźne spodnie i mój ulubiony biały sweter. Zrobiłam sobie ciepłą herbatę i włączyłam laptopa. Zaczęłam przeglądać facebooka i to co znalazłam na profilu mojego znajomego, sprawiło, że szybko pożałowałam tego co powiedziałam Zaynowi...
Na filmiku nagranym komórką rozpoznać można było Jamesa i jego trzech najlepszych przyjaciół.
-A jak tam układa ci się z [T.I]? - Spytał jeden z nich z głupkowatym uśmiechem.
-No wiesz, ładna jest, ale nic poza tym. - Zaśmiał się James.
-To po co z nią chodzisz? - Dziwił się inny.
-Bo jak się bujasz z taką dupą to inne są zazdrosne. - Powiedział przybijając tamtym piątki.
-Pewnie masz teraz lepsze branie? - Wycedził trzeci.
-No pewnie. Tamta blondyna z klubu dała mi wczoraj swój numer. - Powiedział dumnie James.
-Coś ty powiedział? - Nagle znikąd pojawił się Zayn.
-To co słyszałeś! I co mi zrobisz? - Wyśmiał go chłopak.
Malik nie zastanawiając się długo rzucił się na Jamesa. Chłopcy upadając na ziemię zaczęli okładać się pięściami. Ludzie zaczęli się zatrzymywać i dopingować ich. Większość gapiów skandowała imię Jamesa, nie pomogło mu to jednak. Zayn wymierzył decydujący cios, którym najprawdopodobniej złamał mu nos i z lekko się chwiejąc stanął na nogi.
-Nie waż się nigdy więcej mówić tak o [T.I] - Powiedział patrząc na Jamesa z pogardą.
W tym momencie nagranie się skończyło. Pierwsze co przyszło mi do głowy to "Co ja narobiłam?" Wydarłam się na Zayna, że nie chcę go już więcej widzieć, w czasie, gdy on bronił mojego honoru. Boże, jak ja go za to przeproszę? Nie znajdę słów, którymi wyrażę jak bardzo mi głupio. Ale teraz muszę zrobić coś co powinnam zrobić już dawno.
Wzięłam do ręki telefon i wykręciłam numer Jamesa.
-Hej, możesz do mnie przyjechać? - Spytałam jakby nigdy nic.
-Jasne, jestem w okolicy, będę za 5 minut. - Odparł nie znając moich zamiarów.
Jak powiedział tak zrobił. Zaparkował samochód na podjeździe kilka minut później i podszedł do drzwi. Zadzwonił dzwonkiem i czekał, aż mu otworzę. Nacisnęłam klamkę i uchyliłam drzwi. Chyba chciał się przywitać, ale nie dałam mu szansy. Spoliczkowałam go trzy razy. Tego raczej się nie spodziewał.
-Za co to? - Spytał zaskoczony trzymając się za bolący policzek.
-Jakbyś nie wiedział! Szkoda, że nie masz drugiego nosa, który mogłabym ci złamać! Z nami koniec, wynoś się stąd! - Wykrzyczałam po czym zatrzasnęłam przed nim drzwi.
Teraz czas, żeby przeprosić Zayna. Ochłonęłam trochę i założyłam buty. Wyszłam z mieszkania zamykając je na klucz. James nie zdążył jeszcze odjechać, ale wątpię, żeby zgodził się mnie podwieźć po tym jak z nim zerwałam i spoliczkowałam kilka razy. Minęłam go obojętnie w ogóle na niego nie patrząc i udałam się na przystanek. Autobus zawiózł mnie pod sam blok Malika. Nie do końca wiedząc co chce powiedzieć weszłam do klatki. Wzięłam kilka głębszych wdechów i zapukałam. Otworzył mi z twarzą nie wyrażającą żadnych emocji, ale w jego oczach widziałam, że mimo, że go zraniłam ucieszył się na mój widok. Dodało mi to trochę odwagi.
-Tak bardzo cię przepraszam. Miałeś rację. James to dupek. Już wiem co się naprawdę stało. Dziękuję, za to co zrobiłeś, to dużo dla mnie znaczy. Nie umiem wyrazić w słowach jak bardzo żałuję, tego co powiedziałam. Wcale tak nie myślę. Proszę, wybacz mi. - Gdy wypowiadałam te słowa moje oczy napełniły się łzami. Bałam się, tego jak zareaguje. Co bym zrobiła gdyby mi nie wybaczył? Nie umiałabym bez niego żyć.
-Wiem, już dobrze. - Powiedział Zayn obejmując mnie ramionami.
Wtuliłam się w jego pierś i trwaliśmy tak chwilę. Gdy otarłam łzy, złapał mnie z podbródek i odwrócił twarzą do siebie, aby złączyć nasze wargi w pocałunku.
LOLA
Na filmiku nagranym komórką rozpoznać można było Jamesa i jego trzech najlepszych przyjaciół.
-A jak tam układa ci się z [T.I]? - Spytał jeden z nich z głupkowatym uśmiechem.
-No wiesz, ładna jest, ale nic poza tym. - Zaśmiał się James.
-To po co z nią chodzisz? - Dziwił się inny.
-Bo jak się bujasz z taką dupą to inne są zazdrosne. - Powiedział przybijając tamtym piątki.
-Pewnie masz teraz lepsze branie? - Wycedził trzeci.
-No pewnie. Tamta blondyna z klubu dała mi wczoraj swój numer. - Powiedział dumnie James.
-Coś ty powiedział? - Nagle znikąd pojawił się Zayn.
-To co słyszałeś! I co mi zrobisz? - Wyśmiał go chłopak.
Malik nie zastanawiając się długo rzucił się na Jamesa. Chłopcy upadając na ziemię zaczęli okładać się pięściami. Ludzie zaczęli się zatrzymywać i dopingować ich. Większość gapiów skandowała imię Jamesa, nie pomogło mu to jednak. Zayn wymierzył decydujący cios, którym najprawdopodobniej złamał mu nos i z lekko się chwiejąc stanął na nogi.
-Nie waż się nigdy więcej mówić tak o [T.I] - Powiedział patrząc na Jamesa z pogardą.
W tym momencie nagranie się skończyło. Pierwsze co przyszło mi do głowy to "Co ja narobiłam?" Wydarłam się na Zayna, że nie chcę go już więcej widzieć, w czasie, gdy on bronił mojego honoru. Boże, jak ja go za to przeproszę? Nie znajdę słów, którymi wyrażę jak bardzo mi głupio. Ale teraz muszę zrobić coś co powinnam zrobić już dawno.
Wzięłam do ręki telefon i wykręciłam numer Jamesa.
-Hej, możesz do mnie przyjechać? - Spytałam jakby nigdy nic.
-Jasne, jestem w okolicy, będę za 5 minut. - Odparł nie znając moich zamiarów.
Jak powiedział tak zrobił. Zaparkował samochód na podjeździe kilka minut później i podszedł do drzwi. Zadzwonił dzwonkiem i czekał, aż mu otworzę. Nacisnęłam klamkę i uchyliłam drzwi. Chyba chciał się przywitać, ale nie dałam mu szansy. Spoliczkowałam go trzy razy. Tego raczej się nie spodziewał.
-Za co to? - Spytał zaskoczony trzymając się za bolący policzek.
-Jakbyś nie wiedział! Szkoda, że nie masz drugiego nosa, który mogłabym ci złamać! Z nami koniec, wynoś się stąd! - Wykrzyczałam po czym zatrzasnęłam przed nim drzwi.
Teraz czas, żeby przeprosić Zayna. Ochłonęłam trochę i założyłam buty. Wyszłam z mieszkania zamykając je na klucz. James nie zdążył jeszcze odjechać, ale wątpię, żeby zgodził się mnie podwieźć po tym jak z nim zerwałam i spoliczkowałam kilka razy. Minęłam go obojętnie w ogóle na niego nie patrząc i udałam się na przystanek. Autobus zawiózł mnie pod sam blok Malika. Nie do końca wiedząc co chce powiedzieć weszłam do klatki. Wzięłam kilka głębszych wdechów i zapukałam. Otworzył mi z twarzą nie wyrażającą żadnych emocji, ale w jego oczach widziałam, że mimo, że go zraniłam ucieszył się na mój widok. Dodało mi to trochę odwagi.
-Tak bardzo cię przepraszam. Miałeś rację. James to dupek. Już wiem co się naprawdę stało. Dziękuję, za to co zrobiłeś, to dużo dla mnie znaczy. Nie umiem wyrazić w słowach jak bardzo żałuję, tego co powiedziałam. Wcale tak nie myślę. Proszę, wybacz mi. - Gdy wypowiadałam te słowa moje oczy napełniły się łzami. Bałam się, tego jak zareaguje. Co bym zrobiła gdyby mi nie wybaczył? Nie umiałabym bez niego żyć.
-Wiem, już dobrze. - Powiedział Zayn obejmując mnie ramionami.
Wtuliłam się w jego pierś i trwaliśmy tak chwilę. Gdy otarłam łzy, złapał mnie z podbródek i odwrócił twarzą do siebie, aby złączyć nasze wargi w pocałunku.
LOLA
Subskrybuj:
Posty (Atom)