- TI. TN wychodzisz !
- Rusz dupę. Powiedziałam wychodzisz.
- Dobrze, nie denerwuj się Martin. – powiedziałam i się
podniosłam.
- Nie pozwalaj sobie. – krzyknął mężczyzna.
Przewróciłam oczami. Wyszłam z sali i powoli szłam za
mężczyzną starając się ignorować okropny ból głowy.
- Dobrze, jesteś wolna. – powiedział przy wyjściu.
- Ok. To do zobaczenia niedługo Martin. – powiedziałam
uśmiechając się do mężczyzny.
On pokręcił głową z rozczarowaniem. – Oj TI, za każdym
razem mam na dzieje, że to już ten ostatni.- powiedział, już nawet pomijając
fakt, że zwróciłam się do niego po imieniu.
- Nie może być ostatniego, bo za bardzo byś za mną
tęsknił. – mrugnęłam do niego i wyszłam na zewnątrz.
- TI – usłyszałam znajomy głos. – Ile razy będziemy to
jeszcze przerabiać ?
- Witaj Louis, tez się cieszę, że cię widzę. –
powiedziałam sarkastycznie.
Chłopka tylko wzruszył ramionami z bezradnością. –
Porozmawiamy po drodze. – powiedział otwierając mi drzwi od trony pasażera w
swoim samochodzie.
Wsiadłam i oparłam czoło o chłodną szybę, która trochę
uśmierzała ból.
- TI powiedz mi ile razy jeszcze będę musiał odbierać cię
z izby wytrzeźwień ? – spytał Louis poważnym tonem.
- Nie wiem ile. Wiesz, że nigdy nie byłam dobra z maty.
Zresztą daj mi spokój. Mam takiego kaca… - zaczęłam, ale Louis mi przerwał.
- Takiego jak zawsze. Dziewczyno, czy ty widzisz co się z
tobą dzieje ? Opanuj się wreszcie, ile to będzie jeszcze trwało ?
- Nie wiem Louis. Ja….ja po prostu nie wiem. –
powiedziałam spokojnie, w odróżnieniu od Louisa, którego już pobierały nerwy.
- TI ja wiem, że
to jest trudne, ale musisz już przestać. Sama siebie niszczysz. – powiedział
już bardziej opanowany.
- Nie Louis, ty właśnie nic nie wiesz. Zresztą dał byś
już spokój. Strasznie mnie irytujesz.
- TI, do cholery ja chcę, żebyś zaczęła normalnie żyć. –
powiedział chłopak zmów trochę głośniej.
- Ale ja nie chce żebyś się przejmował. Zajmij się swoim
życiem co ? A mi daj do cholery święty
spokój. Kiedy stałeś się taki beznadziejny ?– powiedziałam, chcąc, żeby się już
odwalił.
- TI potrzebujesz pomocy. – powiedział patrząc mi w oczy.
A ja patrząc mu w oczy wybuchnełam śmiechem.
- Czy ja mówię nie wystraczająco dosadnie ? Czy ty może lubisz
jak się ciebie miesza z błotem? Motywuje cię to czegoś, czy o co chodzi ? –
powiedziałam.
Louis patrzył się na mnie przez chwilę oszołomiony, nie
wierząc czy to się dziej naprawdę. Nagle jego źrenice się zwężyły. Zacisnął
ręce na kierownicy i uparcie patrzył się na drogę.
- Czy ty sobie kpisz ? – spytał, po jakimś czasie nadal
patrząc przed siebie.
- Nie, ani trochę Louis. Ja chcę, żebyś wreszcie dał mi
spokój. – powiedziałam.
- Nie wierze. TI kurwa stajesz się tym wszystkim czego
tak strasznie nienawidziłaś. Twoi rodzice przewracają się teraz w grobie. –
powiedział Louis patrząc już na mnie. A patrzył w taki sposób jakby się mnie
brzydził.
Resztę drogi już nic nie mówiliśmy. Kiedy podjechaliśmy
pod mój dom, najszybciej jak się dało otworzyłam drzwi.
- Mówiłam serio Louis. Daj mi spokój. Już nie musisz,
tracić czasu na odbieranie mnie z izby wytrzeźwień. Nie będę już twoim
problemem.- powiedziałam i zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Weszłam do domu. Było strasznie duszno. Czuć było
stęchlizną, sosami od pizzy i kawą. Wchodząc do domu wyjęłam pocztę.
- Rachunek za prąd z ostatnich trzech miesięcy, za wodę z
tego miesiąca. Czynsz za mieszkanie i ostrzeżenie dotyczące komornika. Ubezpieczenie
bla, bla, bla – mówiłam przeglądając listy. – Co ja mam z wami robić moje
rachuneczki nie mieście mi się już w szafce. No cóż może nadacie się jako opał
do kominka. – powiedziałam śmiejąc się z własnego żartu.
Rzuciłam pocztę na szafkę i poszłam do łazienki.
Spojrzałam w lustro.
- No TI, ale z ciebie laska. – powiedziałam wzdychając.
Włosy sterczały mi w każda stronę. Oczy miałam
podpuchnięte i byłam strasznie blada. Makijaż, a raczej jego resztki rozmazał
mi się po całej twarzy. Przypominałam coś na kształt narzeczonej
Frankensztajna. No, ale nie zawsze tak było. Niestety Louis miała rację mówiąc,
że stałam się wszystkim czego nienawidziłam. Ale kiedyś było łatwiej, bo życie
było łatwiejsze. Mama zmarła trzy lata temu. W sumie właśnie wtedy wszystko
zaczynało się już chrzanić. Ojciec totalnie się załamał. Zaczęła się dla niego
liczyć już tylko picie. Najpierw stracił pracę. A, kiedy uświadomił sobie, że
nie ma za co kupić sobie wódki, sprzedał
samochód, potem domek letniskowy i tak dalej. Robiłam wszystko, żeby pomóc
tacie, żeby znów zaczął normalnie funkcjonować. Ale im bardziej się starałam
tym było chyba tylko gorzej. Kiedy uświadamiałam mu, że ma jeszcze córkę i powinien
być dla niej tatą, bo nie ma już matki i tak bardzo go potrzebuję on jeszcze bardziej popadał w rozpacz. Więc
dałam sobie spokój. I tak poznałam Louisa. Chłopka, w którym skrycie się
podkochiwałam. Zabawny, lubiany, czarując.
Żeby jakkolwiek starczało mi na ubrania, książki zaczęłam pracować
kawiarence. Któregoś dni przyszedł do niej Louis. Kiedy go obsługiwałam wylałam
na niego herbatę. I tak się zaczęło. To do niego zawsze uciekałam, kiedy miałam
już dosyć ojca. Jemu się wypłakiwałam, ze nie mam nikogo, bo mama nie żyje, a
ojciec ma mnie głęboko w dupie. Jakoś tak ze wszystkich przyjaciół on najlepiej
potrafił mnie pocieszyć w takich chwilach. Jakich przyjaciół co ja mówię … Ci
ludzie pewnie nigdy nie byli dla mnie owymi przyjaciółmi. Pewnego dnia ojciec
zapił się na śmierć. Dopiero wtedy
zostałam zupełnie sama. Mimo tego, że po odejściu mamy był tylko wrakiem
człowieka, to jednak był. A kiedy i on odszedł straciłam wszystko. No i cóż jak
mawiają jabłko nie pada daleko od jabłoni. Zaczęłam sobie radzić z problemami podobnie
jak ojciec. Wtedy każdy po kolei zaczął się ode mnie odwracać. Dla tych tak
zwanych „przyjaciół” stałam się tylko problemem. Został ze mną tylko Louis. Był
przy mnie, wspierał mnie, ale ja i tak nie mogłam sobie poradzić. Kiedyś
chciałam wyrwać się z tego życia. Pójść na studia, zdobyć dobrą pracę, założyć
rodzinę i takie tam pierdoły. Chciałam zrobić wszystko, żeby nie stać się tym
czym był mój tata. Chciałam być silna, ale nie byłam …
Wzięłam prysznic i umyłam głowę. Naglę zgasło światło. Z
korkami było wszystko dobrze, więc to znaczyło tylko jedno. Od cieli mi prąd.
No, zawszę mogę napalić listami w kominku. – pomyślałam, a po chwili namysłu
uznałam, że to nie taki zły pomysł.
Wyrzuciłam wszystkie rachunki i podpaliłam zapalniczką. Wróciłam do łazienki
chcąc rozczesać włosy. Chyba z 10 minut próbowałam zrobić coś z kołtunami, ale
się poddałam. I tak ich nie wysuszę, bez prądu. Więc tak, czy siak będę miała
szopę. Nienawidziłam swoich włosów. Zapuszczałam je tyle lat. A one jak na
złość, rosły po trzy centymetry rocznie. Wiecznie miałam rozdwojone końcówki, mimo, że non stop
je podcinałam. Jaki to miało sens. Po co się męczyć. Wyciągnęłam nożyczki i
zaczęłam obcinać włosy.
~*~
Życie to jedna wielka porażką – pomyślałam już chyba
tysięczny raz w życiu. Włóczyłam się po mieście nie mając bladego pojęcia co
robić. Wszystko potoczyło się tak ja się tego spodziewałam. Komornik wszedł na
moje mieszkanie. Dziś mnie wywalili. Wzięłam ze sobą tylko plecak z paroma
ubraniami. Nie chciało mi się więcej dźwigać. Dziwne, pewnie normalnie ludzie
popadają w takich chwilach w panikę. Ale ja się jakoś za bardzo nie przejęłam.
Dobrze wiedziałam, że się to tak skończy. W pewnym sensie się tego
spodziewałam, więc byłam na to przygotowana. Tylko, że nie obmyśliłam co robić
dalej. Chyba powinnam gdzieś wyjechać.
Ale nie miałam, gdzie. Jedyną, moją, dalsza rodzina o jakiej istnieniu
wiedziałam była siostra taty. Mieszkała ona gdzieś w Australii z chorym na coś
poważnego mężem i dwójką dzieci. Nawet nie była na pogrzebie taty, bo nie mogła
przyjechać.
Ale może potrzebuje, gdzieś zacząć od początku. Tak,
chyba pora zacząć spokojne życie, gdzie jest tak super cieplutko. Wymarzone
życie z kangurami…
Tylko pozostaje Louis. Louis był mądrym i dobrym chłopakiem
z przyszłością. Dlatego tak ostatnim czasem go odpychałam. Nie chciałam go
wciągać do moje świata. Ale jeśli miałam wyjechać musiałam się z nim pożegnać. Wyjęłam
telefon i wybrałam jego numer. Spodziewałam się, że nie odbierze, ale mimo
wszystko kiedy usłyszałam głos Louisa mówiący, że nie może teraz odebrać i żeby
nagrać się mu na pocztę, jakoś tak zabolało.
- Cześć Lou, tu TI, straszna suka. Więc no ten.. jeśli
masz ochotę spotkać się z tą suką daj znać. – powiedziałam automatycznej
sekretarce.
Postanowiłam jednak zadzwonić jeszcze raz, robiąc sobie
nadzieje, że za pierwszym razem porostu nie usłyszał jak dzwoni mu telefon. Ale
znów było to samo.
- Wiesz możemy gdzieś wyskoczyć czy coś. No lody do
parku, albo coś. Daj znać proszę i przepraszam. – nagrałam się po raz drugi.
Popatrzyłam na telefon, może teraz też nie słyszał. Taaa
na pewno TI- pomyślałam. – Zachowałaś się jak ostra szmata i każdy normalny
człowiek by ci wtedy przyjebał, a ty liczysz, że chłopak odbierze jakby nigdy
nic. Ale i tak zadzwoniłam trzeci raz.
Zresztą co miałam do roboty. Ale tym razem ktoś odebrał po dwóch sygnałach.
- Tak ? – usłyszałam monotonny głos Louisa.
- Cześć. Słuchaj tak się szwendam po mieście i może cos
porobimy razem ? – spytałam ucieszona, że odebrał.
- A co skończyło ci się piwo ? Czy chwilowo trzeźwiejesz
i ci się nudzi ? – powiedział cierpko chłopak.
Westchnęłam.- Okej zasłużyłam. Po prostu chcę cię
zobaczyć.
- Po co ? Już cię nie wkurwiam ? – spytał nadal oschle, a
ja po raz kolejny westchnęłam. – Zresztą nie ważne zaraz będę.- powiedział i
się rozłączył.
Po 15 minutach zobaczyłam Louisa wyłaniającego się z
tłumu ludzi. Jak zawsze wyglądał świetnie, zadbanie i świeżo.
- Hej. – powiedziałam i rzuciłam się mu na szyje. Mocno
wtuliłam się w Louisa i on też z wahaniem objął mnie ramieniem. – Co tam
słychać ? – spytałam, kiedy już się od niego odkleiłam.
- Wszystko dobrze.
– powiedział Louis trochę zmieszany. – Jesteś teraz dresem ?- spytał wskazując na kaptur naciągnięty na moja
głowę.
Czułam się trochę zażenowana. Obcinanie włosów nie wyszło
mi na dobre. Poniosła mnie wtedy chwila. Teraz miałam nierówne włosy do ramion,
w których wyglądałam naprawdę koszmarnie. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam moja
nową fryzurę, chciałam ją jakoś poprawić, więc na końcówki naniosłam trochę
starej, czerwonej farmy. Wyszło jeszcze gorzej. Dlatego starałam się to
wszystko ukryć kapturem.
- Taaa czemu nie. – powiedziałam uśmiechając się.
Louis podniósł pytająco brew. Zrobił krok w moją stronę i
szubko ściągnął mój kaptur.
- Kurwa Louis- syknęłam i szybko naciągnęłam go z
powrotem.
Louis wyglądał przekomicznie. Na jego twarzy malował się
szok wymieszany z powstrzymywanym rozbawieniem. Na początku patrzyłam na
rozgniewana, ale w pewnym momencie
obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Błagam nic nie mów. – powiedziałam ostrzegawczo.
- Nawet nie wiem co bym miał powiedzieć TI- powiedział
jeszcze rozbawiony.- Ale masz racje, tymczasowo powinnaś zostać dresem.-
powiedział i naciągnął mi mocniej kaptur tak, że zasłonił mi połowę twarzy.
- Dzięki, wiesz. – powiedziałam i poprawiłam kaptur, żeby
coś widzieć. –T y się po prostu nie znasz. Teraz to krzyk mody.
- Oczywiście, coś o tym słyszałem. Teraz wszystkie laski
wkładają głowy do kosiarek i polewają potem keczupem. – powiedział Louis.
Znów zaczęliśmy się śmiać, a ja wiedziałam, że między nami
jest już okej.
- To co robimy ?- spytał Lou.
- Nie wiem. Może się przejdziemy ?
- Dobra. – zgodził się Louis.
Louis opowiadał co słychać u niego i ogólnie w świecie.
On dużo gadał. Ale ja lubiłam go słuchać. Mógł opowiadać mi jakiś denny żart,
który słyszałam już tysiąc razy, ale sposób w jaki to robił zawsze mnie
rozbawiał. Albo gadać o polityce, czy sporcie, co w ogóle mnie nie
interesowało, ale jeśli mówił to Louis chłonęłam każde słowo.
- A co tam u ciebie TI ?- spytał nagle Louis z troską.
Spuściłam wzrok i zastanawiałam się nad odpowiedzią.
- Wszystko ok ?- czułam, że chłopak zaczynał się już
domyślać co się stało.
- Nie. W końcu się to stało, Louis. Zabrali mi dom.
–powiedziałam łamiącym się głosem.
To było trudne. Nawet jeśli starałam się udawać, że się
tym nie przejęłam to prawda była inna. W tym domu się wychowałam i to była
jedyna pamiątka po rodzicach.
- TI. – westchnął smutny Louis.- Coś wymyślimy. –
powiedział i chcąc dodać mi otuchy objął mnie ramieniem.
- Wątpię Louis. – powiedziałam i usiadłam na schodach,
jakiejś kamienicy. – Właściwie to wyjeżdżam.
- Co ? Gdzie ? – spytał zdziwiony i usiadł obok mnie.
- Do ciotki.
- Nie rozumiem.
Jaki to ma sens ?
Wzruszyłam ramionami. – Nie wiem. Ona nie potrzebuje
więcej problemów. Chyba z wujkiem jest naprawdę źle. Ale co mi innego pozostało
? Ja już nawet nie mam, gdzie tu
mieszkać. Nawet nie wiem czy ona mnie przyjmie. A jeśli nawet to nie na długo,
bo jak mnie lepiej pozna… Ale no cóż , nie mam nic do stracenia, bo w sumie nic
nie mam. Więc pewnie to jest pożegnanie Louis. – spojrzałam mu w oczy.
- TI, ale co ty tam będziesz robić ? W Australii ? Weź
nie żartuj sobie. – powiedział o burzony Louis.
- A co ja mam tu robić.
Wszystko spieprzyłam. I tam będę miała jakąkolwiek rodzinę. Ja już nie
chce być dłużej sama….
Mówiłam, kiedy niespodziewanie Louis pocałował mnie w
usta, łapiąc moją twarz w obie dłonie. Nagle oderwał się ode mnie. Otworzyłam
oczy zaszokowana. Louis delikatnie pogłaskał mnie kciukiem po policzku.
- Długo na to czekałem. – szepnął patrząc mi w oczy.
Potem przeniósł wzrok na moje usta i powoli znów mnie
pocałował. Oddałam pocałunek. Tym razem wszystko było mniej chaotyczne, a bardziej
zmysłowe. Louis miał strasznie miękkie i słodkie usta.
- TI nie jesteś sama. Jestem z tobą i nie zamierzam cię
opuścić. Więc ty nie zostawiaj mnie. – powiedział, kiedy się od siebie
oderwaliśmy.
Nie wiedziałam co powiedzieć. To wszystko było dla mnie strasznym szokiem.
Zawsze czułam coś do Louis, ale byłam przekonana, że dla niego byłam tylko
koleżanką.
- Możesz zamieszkać ze mną. Pomogę ci. Znajdziesz pracę i
spłacisz mieszkanie. Potem pójdziesz na studia. Wszystko będzie takie jak sobie
zaplanowałaś. Tylko pozwól sobie pomóc. – powiedział Louis
- Louis nie wiem czy wszystko jest takie proste. Muszę
myśleć racjonalnie. Nie wiem, kto przyjmie mnie do pracy. A jeśli nawet to na
pewno nie starczy mi na dołożenie ci się do czynszu tyle ile powinnam, a co
dopiero mowa o oszczędzaniu na dom. Ja nawet nie wiem czy jestem w stanie tak
po prostu o wszystkim zapomnieć i szukać tej pracy. Ja sobie nie ufam. Nie
potrzebujesz takiego problemu jak ja. – mówiłam a po moich policzkach spływały
łzy.
- TI nie martw się, wszystko się ułoży. Nie martw się ani
o pieniądze, ani, że nie dasz rady, bo będę z tobą. Nie zamierzam dać ci się
poddać. Tylko musisz mi zaufać. – powiedział biorąc moją dłoń w swoją rękę, a
drugą otarł mi łzy.
Spojrzałam na niego. To, że mogę mu ufać wiedziałam już
od dawna. Nie byłam pewna czy ja tego wszystkiego nie schrzanię. Ale, nagle,
kiedy spojrzałam w oczy Louis poczułam przypływ nadziei, że wszystko może się
jakoś ułożyć.
- Ja ci ufam Louis. – powiedziałam i się do niego
uśmiechnęłam.
On też się uśmiechnął. Wstał i wyciągnął do mnie rękę,
chcąc pomóc mi się podnieść.
- W takim razie pierwsze co zrobimy to zabierzemy cię do
fryzjera. Bo z taką fryzurą to nawet superman nie był by ci w stanie pomóc. –
powiedział Louis.
Przewróciłam oczami, ale złapałam jego rękę i stanęłam
obok niego.
KAHN
boskie <3 będzie druga część ? :D <3
OdpowiedzUsuńOjejku!! Początek taki smutny, a później!? Ten pocałunek ; 3 ojj jak słodko i niespodziewanie (UWIELBIAM!) ! Cudnyy! Jeszcze z Lou!<3 ;3 mrr ; p
OdpowiedzUsuńTak czytam i czytam i tak sobie myślę, że może ktoś będzie chciał poczytać u mnie ; P
http://fans-fans-blog-o-one-direction.blogspot.com/
To jest pierwszy, ale ja zapraszam serdecznie do mnie na ten:
http://prawdziwieinaturalnie.blogspot.com/
ponieważ tu dopiero zaczynam i zapraszam do komentowania/obserwowania i częstego wpadania ; D
I jeszcze raz ten imagin po prostu... geniallissimo! xd Cudny ; DD
P@ul@
awww ;3 so sweet <3
OdpowiedzUsuńaww *-*
OdpowiedzUsuńAwww *____________* slodziutki :) blagam cie, zrob druga czesc. To jest niesamowite:D
OdpowiedzUsuńbardzo ładny <3 czekam niecierpliwie na drugą część!! xx.
OdpowiedzUsuńawww *_* próbowałam czytać inne blogi z imaginami, ale nie umiem, ten jest najlepszy :D
OdpowiedzUsuńCudo *-*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://lhzln.blogspot.com/
świetnee. :)
OdpowiedzUsuńGenialne. ^^
OdpowiedzUsuńTak przy okazji zapraszam na mojego bloga (przepraszam za spam):
http://sweet-dreams-bitch.blogspot.com/
Świetny! Taki inny... Będzie 2 część? :3
OdpowiedzUsuńZapraszam:
http://1d-one-band-one-dream-one-direction.blogspot.com/
Świetny!Będzie druga część??
OdpowiedzUsuńsuper! DODAJ 2 CZĘŚĆ :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie Opowiadanie o Julii i Niallu :
jakkochactojuznazawsze.blogspot.com
OMG! Uwielbiam twoje imagines *.* Są świetne *.*
OdpowiedzUsuńgenialne ! znajoma zaczęła ostyatnio pisać ale nie wie czy warto : http://out-ofmy-mouth.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAwww sliczny imagin ;) zakończenie świetne ! letmeloveyou1.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŚliczny *______* czekam na kolejne <3
OdpowiedzUsuńmam pytanko jak zrobić żeby był zakaz kopiowania? ~ Zosia
OdpowiedzUsuńświetne i słodkie ;)
OdpowiedzUsuńCudowny i fajnieby bylo przyczytac 2 czesc.
OdpowiedzUsuńBoski !
OdpowiedzUsuńNieziemskie. Piękne :,)
OdpowiedzUsuń♥
OdpowiedzUsuń