PIOSENKA słuchałam jej, gdy pisałam tego imagina i uważam, że jest idealnie w jego klimacie :)
_____________________________________________________________________________
-Co?! –
wykrzyknęłam – Pytasz się mnie czy jestem gotowa na prawdziwą przygodę?
Niall z wahaniem pokiwał głową i
przygryzł wargę.
-Masz
rozwalony nos i śliwę pod okiem. Niall, jesteś ranny. Nie mam pojęcia co mamy
teraz zrobić, bo nie ma aptek i szpitali w promieniu kilkunastu mil. –
przeczesałam palcami włosy i z westchnięciem opadłam na oparcie fotela.
-Naprawdę?
Tylko o to ci chodzi? – zapytał i pokręcił głową – Nie takie obrażenia miałem.
[T.I], żyję w tym głównie odkąd pamiętam. Ciągłe szarpaniny, wojny i ucieczki
przed policją. Ten gość w barze to tylko jeden z wielu. Na tle moich wrogów to
nic, pikuś – prychnął z pogardą i spojrzał mi w oczy – Nie przejmuj się tym,
mała. Zapomnij o tym i ciesz się chwilą. Na moment wyrzuć z myśli tę sprawę z
policją. Po to tu jesteśmy, pamiętasz? Mamy zapomnieć i uciec.
Parsknęłam śmiechem i pokręciłam
głową.
-Nie bądź
dzieckiem, Niall. Jesteśmy na zadupiu, mamy bardzo mało pieniędzy, a ty jesteś
ranny! A gdzie spędzimy noc? Tu? W samochodzie?
-Nie ważne,
gdzie tylko z kim – szepnął Niall i okręcił sobie pasmo moich włosów wokół
palca.
-Przestań,
Niall. Ja mówię poważnie. – odtrąciłam jego rękę – Odpalaj samochód i zacznijmy
szukać jakiegoś motelu.
-Jasne.
Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. – odpowiedział chłopak chłodno, a każde
słowo ociekało sarkazmem.
Blondyn złączył kable, by
uruchomić auto. Zacisnął dłonie na kierownicy tak mocno, że aż jego knykcie
zbielały. Przygryzł wargę. Zawsze to robił, gdy był zły lub zmieszany. Cała
podróż upłynęła nam w milczeniu. Cisza była okropna.
~*~
Złapałam za klamkę i popchnęłam stare, drewniane drzwi. Framuga
potrąciła mały dzwoneczek, który swoim dźwiękiem informował o nowoprzybyłym
gościu tego motelu. Mogę się założyć, że nie dzwonił on często. Kto z własnej
woli chciałby znaleźć się w takim miejscu?
Weszliśmy do środka i rozejrzeliśmy się wokoło. Motel przypominał
góralską chatę pomieszaną z domem na Dzikim Zachodzie. Na ścianach wisiały
wypchane głowy dzików, saren, czy łosiów. Ich widok przyprawił mnie o dreszcze.
Na suficie wisiały ogromne żyrandole, a
na podłodze znajdowały się dywany zrobione z obdartych ze zwierząt skór. Z
obrzydzeniem malującym się na twarzy ominęłam je i idąc po brązowych kafelkach
podeszłam do recepcji.
Za ladą siedział
kowboj, który od dawna nie widział maszynki do golenia. Na jego głowie
znajdował się kapelusz, a w ustach trzymał wykałaczkę. Palcami wystukiwał o udo
miarowy rytm.
-Dzień
dobry. Są jakieś wole pokoje dla dwóch
osób? – zapytałam.
Na pewno są. Nikt o zdrowych
zmysłach nie zarezerwowałby tu miejsca. Jednak Niall nie zaliczał się do osób
normalnych, więc to wszystko wyjaśnia.
-Witam drogą
koleżankę! – wykrzyknął kowboj recepcjonista i wstał z krzesła – Pokój dla
dwóch osób? Już się robi kochana! – uśmiechną się szeroko. Brakowało mu jednego
zęba z przodu. Uroczo.
Odwzajemniłam mimikę twarzy i spojrzałam na Nialla, który przyglądał
się wypchanemu dzikowi i próbował dotknąć jego futra. Jak dziecko.
-Proszę, oto
dwa klucze do pokoju numer 46. Życzę miłego pobytu kochana – powiedział i
puścił mi oczko. Polubiłam tego gościa.
Nagle poczułam czyjeś ciepłe dłonie na moich biodrach. Odwróciłam się i
ujrzałam przed sobą roześmianą twarz Nialla. Jego oczy patrzyły na mnie czule.
Pogłaskałam jego policzek wierzchem dłoni. Usłyszałam gwizd i komentarz:
-No nieźle
się chłopaczku urządziłeś – odwróciłam się i zobaczyłam zamyślonego
recepcjonistę – Ktoś nastąpił ci na odcisk, co? Była bójka i oberwałeś?
Poczułam jak Niall wzrusza
ramionami.
-Można tak
powiedzieć. Po prostu nie rusza się tego co moje i niektóry już o tym wiedzą. –
słowa chłopaka ociekały dumą.
-Rozumiem.
Dobrze broń tego co twoje, bo jest to cenniejsze niż ci się wydaje. –
powiedział i spojrzał mi w oczy. Poczułam jak moje policzki pokrywa rumieniec –
A wiesz co? Mam tu apteczkę.
Mężczyzna schylił się i z szafki
wyciągnął pudełko z narysowanym krzyżem na środku.
-Dziękujemy.
Jest pan szalenie miły. – uśmiechnęłam się i wzięłam skrzynkę.
Poczułam jak place Nialla
splatają się z moimi. Chłopak zaczął ciągnąć mnie w stronę schodów.
-Do widzenia
panu! – krzyknęłam przez ramię i podbiegłam do chłopaka, by dotrzymać mu kroku.
~*~
-Nie bądź
dzieckiem, Niall. Daj mi to oczyścić. – powiedziałam i z apteczki wyjęłam
waciki i wodę utlenioną.
Chłopak siedział na umywalce, a
ja stałam obok niego i starałam się opatrzyć jego rany. Blondyn zobaczywszy co
trzymam w dłoni, odsunął się ode mnie. Przygryzł wargę i spuścił wzrok.
-A będzie
szczypać? – zapytał ledwie słyszalnym głosem.
Wybuchłam głośnym śmiechem i uderzyłam
blondyna w ramię. Kto spodziewałby się, że Niall Niczego-I-Nikogo-Się-Nie-Boję
Horan będzie odczuwał lęk przed wodą utlenioną? Jak dziecko. Pokręciłam głową i
uścisnęłam dłoń chłopaka.
-Obiecuje,
że nie. – powiedziałam po czym wpiłam się w usta blondyna. Smakował jedzeniem na
wynos i papierosami.
-Potrafisz
człowieka przekonać, Rebel. – wymruczał i zakręcił sobie pasmo moich włosów
wokół palca.
-Masz rację.
Raz, na komisariacie, namówiłam policjanta, by wypuścił z aresztu takiego blondyna
i dziewczynę. Oni chyba trafili tam za handel narkotykami. Wiesz może kogo mam
na myśli? – zaczęłam drażnić się z Niallem.
-Mogłabyś
zacząć opatrywać mi rany? Chce mieć to już za sobą. – blondyn wyraźnie chciał
zmienić temat. Poruszyłam tematy tabu. Nie mógł poradzić sobie z myślą, że to
ja uratowałam mu tyłek z tamtej sytuacji, a nie odwrotnie.
Przyłożyłam wacik nasączony wodą
utleniona do nosa chłopaka. Skrzywił się i próbował wyrwać, lecz przytrzymałam
jego dłoń. Następnie umieściłam na nim bandaż, a ranę pod okiem posmarowałam
kremem.
Nagle do naszych uszu dobiegł
dźwięk głośnej muzyki. Spojrzeliśmy na siebie zdezorientowani. Wyszłam z
łazienki, by sprawdzić co się dzieje. Otworzyłam drzwi prowadzące na korytarz i
trzymając Nialla za rękę, podążyłam w poszukiwaniu źródła hałasu. Zeszliśmy po
schodach i przechodząc przez kilka holi trafiliśmy do ogromnej Sali, gdzie
odbywała się właśnie impreza. Z sufitu zwisały balony, kapela grała skoczne
piosenki, a goście tańczyli na parkiecie.
-Zostajemy? –
zapytał się mnie chłopak starając się przekrzyczeć grającą muzykę – Chodź, nie
będziemy siedzieć w pokoju. Rozerwiemy się trochę.
Widząc, że się waham, blondyn
pociągnął mnie w stronę parkietu. Zakręcił mną parę razy i pobujał w rytm
muzyki. Świetnie się bawiłam i przez chwilę zapomniałam o mrocznej przeszłości.
Gdy piosenka dobiegła końca,
chłopak kazał mi zająć stolik, a sam poszedł po coś do picia. Usidłam na
niewygodnym plastikowym krześle i oglądałam tańczące pary wybijając stopą rytm
granej melodii. Jakaś starsza pani potknęła się o własne nogi i przewróciła się
na ziemię. Przy upadku jej korale
pękły i rozprysły na całą salę. Starszy pan z
brodą, prawdopodobnie jej mąż, pomógł jej wstać. Kobieta była cała czerwona na
twarzy ze wstydu.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu
w poszukiwaniu Nialla. Ile można nalewać sok pomarańczowy? Moją uwagę przykuł
jego kapelusz. Chłopak stał przy stole z napojami i rozmawiał z długonoga
brunetką. W żołądku poczułam ukłucie zazdrości. Ale zwykła rozmowa o niczym nie
świadczy, nie? Nie zachowuj się jak idiotka, [T.I].
Nagle Niall zrobił krok w jej
kierunku i ich nosy prawie się stykały. Dziewczyna oblizała zalotnie usta i
wspięła się na palce, by pocałować chłopaka. Mojego chłopaka, suko. Liczyłam na
to, że blondyn odtrąci ją. Jednak ten położył dłoń na jej pośladku. Co do
cholery?!
Wstałam i ze łzami w oczach
zaczęłam biec w ich kierunku. Jak mój Niall mógł zrobić mi coś tak
obrzydliwego?! Podeszłam do całującej się pary i odchrząknęłam znacząco.
-[T.I]? –
zdziwił się Niall i jak oparzony odskoczył od dziewczyny – To nie tak jak myślisz.
Ja nie.. wcale nie ten.. – jąkał się
-Jasne,
kochanie. Potknąłeś się i z otwartą buzią upadłeś wprost na jej usta. –
odpowiedziałam, a każde moje słowo ociekało sarkazmem.
-Błagam cię,
wybacz mi. – powiedział i schował twarz w dłonie – Tak bardzo przepraszam.
-Mam ci
wybaczyć?! – wybuchłam – Wybaczyć ci to, że zniszczyłeś nasze „zawsze i na
zawsze”? I zrobiłeś to na moich oczach. To się nazywa mieć tupet, sukinsynie.
Musiałam ochłonąć, więc złapałam
najbliżej leżący kubek z sokiem jabłkowym. Poczułam jak zimny napój chłodzi
moje gardło. Jednak miał dziwny posmak. Skrzywiłam się i odstawiłam szklankę na
stół. Po chwili poczułam mdłości i obraz zaczął mi się rozmazywać przed oczami.
W tle słyszałam łkanie Nialla i jego prośby o moje przebaczenie. Zignorowałam
to i pędem pobiegłam do łazienki. Nie chciałam by ktokolwiek zobaczył co jadłam
na obiad. Co do cholery było w tym soku? Czy ludzie lubią tutaj truć obcych
gości? Zamknęłam drzwi kabiny, a nogi ugięły się pode mną. Ostatnie co pamiętam
to chłód kafelków na moim policzku.
Oto moja historia.
Opowiedziałam Ci ją, bo chciałam przestrzec Cię przed takimi osobami jak Niall.
Z wierzchu słodcy i piękni, ale w środku mieszka prawdziwy demon. Demon, który
rozszarpie Cię, a z Twojej skóry zrobi sobie płaszcz. Pewnie trapi Cię to,
czemu Niall nie biegł za mną i nie odnalazł mnie w łazience, co? Wybacz, ale
sama nie znam odpowiedzi na to pytanie. Do dziś nie wiem, gdzie jest blondyn.
Może już nie żyje, bo ludzie, który pragnęli jego śmierci go dopadli. Albo żyje
spokojnie i właśnie siedzi pod kocem, pijąc herbatę. Ciekawe co by zrobił,
gdyby zobaczył jak mnie zniszczył. Ale pamiętaj, jeśli pamiętasz o swojej
wartości i o tym kim jesteś, nigdy nie zatracisz siebie. Ja zapomniałam.
RECKLESS