Imagin z dedykacją dla naszej cudownej, najukochańszej @ahhmynialleh. Kochamy Cię misiu :) x
____________________________________________________________________________________
-W tym równaniu jest błąd. - Powiedział Marcel wskazując na rząd cyfr na mojej kartce z obliczeniami.
-Ale reszta jest dobrze, tak? - Spytałam, by się upewnić.
-Tak. Chyba już załapałaś. - Odparł uśmiechając się do mnie ciepło.
-Nic dziwnego. Z takim nauczycielem. - Rzuciłam z uznaniem.
-Przestań, bo się zarumienię. - Wycedził spuszczając głowę.
-Przecież już się rumienisz, głuptasie. - Zachichotałam.
-Masz cudowny śmiech. - Powiedział spoglądając na mnie spod swoich grubych szkieł, zupełnie zmieniając temat.
-Dziękuję. - Odparłam, sama się rumieniąc.
Mimo iż na początku planowałam spotkać się z Marcelem najwyżej dwa lub trzy razy, szybko zmieniłam co do tego zdanie. W ciągu niespełna dwóch tygodni udało mi się poprawić większość złych ocen i nadrobić wszystkie zaległości, których narobiłam sobie poprzez rozmowy z Veronicą i drzemki na lekcjach. Marcel naprawdę mi pomógł, dzięki niemu nie groziło mi już oblanie semestru. Jednak prawda wyglądała tak, że mimo iż spędzaliśmy razem wszystkie popołudnia, nauka zajmowała nam niespełna godzinę dziennie. Przez pozostałą część czasu rozmawialiśmy i zwyczajnie cieszyliśmy się swoim towarzystwem. W przeciągu tych niespełna dwóch tygodni udało mi się poznać Marcela ze strony, z której zapewne nie znał go nikt inny. Kto by pomyślał, że ktoś taki jak on może mieć poczucie humoru? Czasem nawet, gdy nie żartował ani nawet nie starał się być zabawny, wręcz rozśmieszał mnie do łez. O tym, że jest niezwykle pomocny, przekonałam się już na początku, gdy zgodził się uczyć mnie matematyki, lecz z góry oświadczył, że nie przyjmie za to ani grosza. Nie przypominam sobie również, by ktokolwiek był dla mnie tak wspaniały jak Marcel. Często obsypywał mnie komplementami i pochwałami. Sprawiał iż czułam się wyjątkowa. Było mi naprawdę przykro z tego powodu, że ludzie zaślepieni byli przez jego dość niekorzystny wygląd i dostrzegali w nim jedynie nudnego kujona. Przecież Marcel taki nie był. Miał wiele zalet, które ludzie z łatwością mogliby odkryć, gdyby tylko poświęcili chwilę na rozmowę z nim. Oni jednak woleli oceniać go po wygladzie, który okazał się być bardzo mylący. Mimo iż zbliżyliśmy się do siebie i byłam nawet skłonna nazwać Marcela swoim przyjacielem, on nadal zdawał się być spięty i zdenerwowany w moim towarzystwie. Gdybym miała opisać tego chłopaka jednym słowem, wybrałabym "niepewność".
Siedzieliśmy po turecku na moim łóżku, zwróceni do siebie przodem. Po tym jak Marcel sprawdził moje obliczenia, które w większości okazały się być rozwiązane poprawnie, nawet tego ze sobą nie uzgadniając obydwoje uznaliśmy to za koniec nauki na dzień dzisiejszy. Nic nie mówiąc wpatrywałam się w Marcela uważnie studiując każdy nawet najmniejszy szczegół jego twarzy. W pewnym momencie chłopak zdjął okulary i przetarł ich szkła krawędzią kamizelki. Nigdy wcześniej nie zauważyłam jak głęboką zielenią mienią się jego tęczówki. Po chwili Marcel z powrotem założył swoje okulary dostrzegając moje intensywne spojrzenie, które o dziwo zwyczajnie odwzajemnił. Wciąż nie mówiąc ani słowa chłopak zaczął pochylać się nade mną. Zanim zdążyłam się zorientować co się dzieje poczułam jego pełne, malinowe wargi na swoich. Musnął je delikatnie po czym nawet nie dając mi szansy na odwzajemnienie pocałunku, odskoczył ode mnie jak oparzony.
-P-przepraszam. Wszystko popsułem. Nie powinienem był tego robić. Obiecuję, że więcej nie zrobię. Wybaczysz mi, [T.I]? N-nie, oczywiście, że nie. To ja chyba już pójdę. T-tak, lepiej będzie jeśli już pójdę. Jeszcze raz przepraszam. -Mówił szybko skruszony, patrząc na mnie przerażonym wzrokiem. Chciał już wstać z mojego łóżka, jednak złapałam go za nadgarstek i zmusiłam do zajęcia poprzedniej pozycji.
-Nie musisz przepraszać, Marcel. - Powiedziałam patrząc mu w oczy, co chyba trochę go uspokoiło. Czułam jednak, że znów stał się spięty i niepewny.
Powoli przysunęłam się do niego zmniejszając dystans między nami. Następnie odnalazłam jego dłoń i splotłam jej palce ze swoimi. Marcel cały czas przyglądał się moim poczynaniom w milczeniu, z niepewnym spojrzeniem. Po chwili zaczęłam się powoli nachylać w stronę bruneta. Chłopak dostrzegając to, wziął ze mnie przykład. W końcu nasze usta spotkały się, łącząc w czułym pocałunku. Był on niezwykle czuły i delikatny, tak jak sam Marcel. Trwaliśmy tak już kilka minut, jednak było mi zbyt dobrze, by to przerwać. Więc, gdy poczułam, że Marcel powoli odsuwa się ode mnie, jedynie pogłębiłam pocałunek. Chłopak wydał się być tym niezwykle zaskoczony, jednak nie protestował. Oderwaliśmy się od siebie dopiero, gdy nam obydwojgu zabrakło tchu. Marcel cały czas patrzył na mnie z błyskiem w oku, aż w końcu uśmiechnął się w ten przecudowny, charakterystyczny dla siebie sposób, ukazując swoje przeurocze dołeczki.
~*~
-[T.I]! [T.I]! - Usłyszałam wołanie Veronici. Rozejrzałam się po szkolnym korytarzu w poszukiwaniu mojej przyjaciółki. W końcu dostrzegłam ją stojącą przy szafkach w towarzystwie kilku dziewczyn z naszej klasy.
-Cześć. - Przywitałam się radośnie, po czym każda z koleżanek odpowiedziała mi tym samym.
-Jejku, [T.I], tak bardzo cię przepraszam. - Wycedziła nagle Veronica posyłając mi pełne poczucia winy spojrzenie.
-Za co? - Ściągnęłam brwi.
-Wygadałam dziewczynom, że od dwóch tygodni widujesz się z Marcelem. - Odparła przepraszającym tonem.
-Oh, w porządku. Nie wstydzę się tego. Bardzo go lubię. - Wzruszyłam ramionami.
-Lubisz tego kujona? - Zdziwiła się Caroline.
-Oczywiście, że tak, a poza tym on nie jest kujonem. To jak się ubiera i jakie ma oceny nie określa go jako człowieka. - Warknęłam.
-Mówisz jakbyś go nigdy nie widziała. Zapomniałaś jak on wygląda? - Rzuciła Emily.
-Pamiętam jak on wygląda, ale w przeciwieństwie do ciebie ja dostrzegam coś więcej niż tylko okulary i dość niekorzystną fryzurę i ubiór. Założę się, że żadna z was nie wie nawet jakiego koloru są oczu Marcela i tego, że ma przeurocze dołeczki. - Powoli zaczęłam się irytować.
-Chyba sobie żartujesz. I co? O czym niby rozmawiacie? O nowych modelach kalkulatorów? - Dogryzła Veronica, po czym wszyscy oprócz mnie zanieśli się śmiechem.
-Nie. W przeciwieństwie do was, idiotki, on nie musi ich używać. Poza tym nie znacie go, nie wiecie jaki jest naprawdę. - Warknęłam rozgniewana. Dziewczyny wpatrywały się we mnie bez głowa, szeroko otwartymi oczyma, gdy ja próbowałam się uspokoić.
-[T.I]? - Usłyszałam nagle za plecami.
-O hej, Marcel. - Uśmiechnęłam się szeroko, odwracając się w stronę bruneta, co on momentalnie odwzajemnił. Słyszałam szepty i chichoty moich koleżanek, jednak postanowiłam je zignorować.
-Nie przeszkadzam? - Spytał rzucając przelotne spojrzenie w kierunku stojących za mną dziewczyn.
-Nie, jasne, że nie. Coś się stało? - Odparłam.
-N-nie, ale mam do ciebie jedno pytanie. - Zaczął niepewnie.
-Jakie? - Spojrzałam na niego wyczekująco.
-Ch-chciałabyś iść ze mną na jutrzejszy bal? - Zająkał się, a jego policzki spłonęły rumieńcem.
-Naprawdę myślisz, że [T.I] pójdzie z tobą na bal? - Usłyszałam głos Miley.
-Co ty sobie w ogóle wyobrażasz? - Dorzuciła Hannah.
-Bo nie pójdziesz z tym frajerem, prawda [T.I]? - Skwitowała Veronica.
Słysząc ich słowa, Marcel spuścił głowę zawstydzony. Odwróciłam się w stronę koleżanek posyłając im mordercze spojrzenie.
-Oczywiście, że z tobą pójdę, Marcel. - Powiedziałam stając na palcach i przyciskając swoje usta do jego rozgrzanego policzka.
-N-naprawdę? - Spojrzał na mnie z błyskiem w oku.
-Pewnie, głuptasie. A teraz możesz zabrać mnie na lunch, bo z chęcią zjadłabym coś w miłym towarzystwie. - Odparłam posyłając mu ciepły uśmiech, który on od razu odwzajemnił.
Następnie chłopak skinął głową, po czym ruszyliśmy w stronę wyjścia. Poczułam jak brunet wyciąga dłoń w stronę mojej, jednak szybko cofnął ją, gdy tylko się o siebie otarły. Ta tego niepewność była przeurocza. Wiedząc, że Marcel nie zrobi nic dopóki nie będzie miał pewności, że ja tego chcę, sama ujęłam jego dłoń, splatając ze sobą nasze palce. Widziałam, że na jego usta wkradł się cień uśmiechu. Będąc pewną iż świadkami zaistniałem sytuacji były moje koleżanki, odwróciłam się w ich stronę i pożegnałam się ukazując im mój środkowy palec.
~*~
-No i gdzie jest ten twój kujon? - Spytała Veronica głosem przepełnionym jadem.
-Zaraz powinien być. - Rzuciłam wzruszając ramionami. Następnie wygładziłam materiał swojej sukienki i oparłam się o stół z poczęstunkiem. - A gdzie jest twój... A no tak, zapomniałam. Nikt cię nie zaprosił. - Uśmiechnęłam się sztucznie.
-Wolałam przyjść sama niż pokazać się z największą ofiarą losu w szkole. - Warknęła.
-Gdybym ja miała ten sam tok myślenia co ty, nie rozmawiałabym z tobą teraz. - Zripostowałam.
-Marcel? - Spytałam zdziwiona, na co chłopak skinął głową.
-Mogę panią prosić do tańca? - Zarumienił się wyciągając rękę w moją stronę.
-Oczywiście. - Zgodziłam się ujmując jego dłoń.
Wszystkie spojrzenia utkwione były w naszą stronę. Z głośników leciała akurat wolna piosenka, więc gdy weszliśmy na parkiet, wtuliłam się w Marcela, stawiając kroki w rytm muzyki.
-Pięknie dziś wyglądasz. - Wyszeptał mi do ucha, czule się uśmiechając.
-Dziękuję. A ty... trochę inaczej. - Zauważyłam.
-Nie podoba ci się? - Spytał zawiedziony.
-Nie, nie. - Pokręciłam szybko głową. - Wyglądasz świetnie. Ale... Ale czemu to zrobiłeś?
-Chciałem się zmienić, żebyś nie musiała się mnie wstydzić. - Odparł.
-Marcel... - Westchnęłam. - Nie wstydzę się ciebie.
-Ale twoje koleżanki... - Zaczął, jednak nie dałam mu dojść do słowa.
-Nie przejmuj się nimi. - Poprosiłam.
-Ale...
-Nie ma żadnego "ale". Nie musisz się zmieniać. Dla mnie jesteś idealny, taki jaki jesteś. - Wyznałam, po czym Marcel przegryzł dolną wargę, spoglądając na mnie niepewnie. - Tak, możesz mnie pocałować. - Zachichotałam po czym brunet zamknął moje usta składając na nich słodki pocałunek.
LOLA