- Co ty kurwa wyprawiasz. ? – zaczęłam krzyczeć i stanęłam między Harrym, a Victorem.
Jesteś popierdoloną suką.- krzyczał mi prosto w twarz.
- Spierdalaj. Mam cię głęboko w dupie. Zresztą tak jak ty masz mnie. – powiedziałam z jadem.
Chciałam odwrócić się i zobaczyć co z Harrym, ale Victor złapał mnie za rękę i odwrócił do siebie.
- Stałaś się kurwą. A ja robiłem dla ciebie wszystko. – mówił wściekły Victor.
- Co ty pierdolisz ? Nigdy się dla ciebie nie liczyłam. Myślisz, że nie wiedziałam o tych wszystkich twoich laskach. Za kogo ty się uważasz ??? Skończyłam z tobą Victor. – powiedziałam i mu się wyrwałam.
Ale on znów mnie złapał mnie za ręce i trzymał w bolesnym uścisku.
- Zawdzięczasz mi wszystko. Gdyby nie ja skończyłabyś na ulicy.- krzyczał Victor i mną potrząsał. – Jesteś niewdzięczną suką. I bez mnie skończysz jak dziwka, jak twoja matka.
Kiedy to usłyszałam walnęłam go w twarz . Victor złapał się za twarz i odszedł parę kroków. Po moim policzku został mu czerwony ślad.
- I kto to mówi ?. To tylko kwestia czasu zanim gliny cię złapią.
I to był czuły punkt. Tego Victor bał się najbardziej. Że ze wszystkim co robił posunął się za daleko. Ale ja miałam to w dupie. Nie obchodził mnie już jego dalszy los.
- Zajebie cię suko. – krzyknął i już uniósł rękę, żeby mnie uderzyć, ale Harry zatrzymał go. Złapał Victora za ramię i uderzył go w brzuch.
Victor ugiął się lekko, pod siłą ciosu, ale zaraz szybko oddał Harremu. I zaczęli się bić.
- PRZESTAŃCIE !!!- krzyczałam próbując ich jakaś rozdzielić.
W pewnym momencie Victor po raz kolejny walnął Harrego, a ten upadł na ziemie kuląc się z bólu.
- Jeszcze mnie popamiętasz sukinsynie. – krzyczał Victor i kopnął Harrego.
- Victor przestań !- starałam się odepchnąć go od leżącego Harrego.
Ale on nawet na mnie nie zauważał. Wpadł w taki szał, że nic się nie liczyło oprócz zadania jak największej ilości bólu Harremu. Nagle z klubu wybiegł Sam i Matt. Musieli wspólnie przytrzymywać Victora, aby oddalić go od Harrego. Za chwile wybiegło jeszcze paru chłopaków i udało im się jakoś okiełznać Victora.
- Uspokój się ! To brat Billego. – tłumaczył mu Matt.Jesteś popierdoloną suką.- krzyczał mi prosto w twarz.
- Spierdalaj. Mam cię głęboko w dupie. Zresztą tak jak ty masz mnie. – powiedziałam z jadem.
Chciałam odwrócić się i zobaczyć co z Harrym, ale Victor złapał mnie za rękę i odwrócił do siebie.
- Stałaś się kurwą. A ja robiłem dla ciebie wszystko. – mówił wściekły Victor.
- Co ty pierdolisz ? Nigdy się dla ciebie nie liczyłam. Myślisz, że nie wiedziałam o tych wszystkich twoich laskach. Za kogo ty się uważasz ??? Skończyłam z tobą Victor. – powiedziałam i mu się wyrwałam.
Ale on znów mnie złapał mnie za ręce i trzymał w bolesnym uścisku.
- Zawdzięczasz mi wszystko. Gdyby nie ja skończyłabyś na ulicy.- krzyczał Victor i mną potrząsał. – Jesteś niewdzięczną suką. I bez mnie skończysz jak dziwka, jak twoja matka.
Kiedy to usłyszałam walnęłam go w twarz . Victor złapał się za twarz i odszedł parę kroków. Po moim policzku został mu czerwony ślad.
- I kto to mówi ?. To tylko kwestia czasu zanim gliny cię złapią.
I to był czuły punkt. Tego Victor bał się najbardziej. Że ze wszystkim co robił posunął się za daleko. Ale ja miałam to w dupie. Nie obchodził mnie już jego dalszy los.
- Zajebie cię suko. – krzyknął i już uniósł rękę, żeby mnie uderzyć, ale Harry zatrzymał go. Złapał Victora za ramię i uderzył go w brzuch.
Victor ugiął się lekko, pod siłą ciosu, ale zaraz szybko oddał Harremu. I zaczęli się bić.
- PRZESTAŃCIE !!!- krzyczałam próbując ich jakaś rozdzielić.
W pewnym momencie Victor po raz kolejny walnął Harrego, a ten upadł na ziemie kuląc się z bólu.
- Jeszcze mnie popamiętasz sukinsynie. – krzyczał Victor i kopnął Harrego.
- Victor przestań !- starałam się odepchnąć go od leżącego Harrego.
Ale on nawet na mnie nie zauważał. Wpadł w taki szał, że nic się nie liczyło oprócz zadania jak największej ilości bólu Harremu. Nagle z klubu wybiegł Sam i Matt. Musieli wspólnie przytrzymywać Victora, aby oddalić go od Harrego. Za chwile wybiegło jeszcze paru chłopaków i udało im się jakoś okiełznać Victora.
Potem udało im się, jakoś zmusić go, do wejścia do środka. Harry cały czas leżał na ziemi, wijąc się z bólu. Nie wiedziałam co zrobić. Jak mogłabym mu pomóc. Klęczałam tylko przy nim i się w niego wpatrywałam. Miał podbite oko i rozcięte usta. Jego koszula była w paru miejscach rozdarta.
Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu.
- TI, idź do domu. Zajmę się nim. – powiedział Matt i mimo mojemu oporowi podniósł mnie do góry.
- Nie. Nigdzie nie idę. – mówiłam
- Daj spokój nic mu nie będzie. Wracaj do domu.- mówił i zaczął mnie prowadzić w przeciwnym kierunku od Harrego.
- Nie. Puść mnie ! – próbowałam się mu wyrwać.
- TI. Lepiej, żeby cię tu nie było, kiedy Billy przyjdzie.
- Co ? Co ty mówisz ? Myślisz, że to moja wina ? To Victor. On oszalał. – próbowałam się mu wytłumaczyć.
Matt tylko spojrzał na mnie z lekko jakby zawiedzioną miną.- Nie wplątuj w to Harrego. To nie jego świat. – powiedział patrząc mi w oczy.
Na początku nie wiedziałam co o tym myśleć. To wszystko była winna Victora. To on był potworem. I to nie przeze mnie Harry jest w takim stanie. Tak ????.
Spojrzałam ostatni raz na Harrego, obróciłam się i ruszyłam przed siebie. Nagle wszystkie emocje wyszły ze mnie. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Tego wszystkie było dla mnie za dużo.
~*~
Minęły trzy dni. I ja nie wychodziłam z domu od tych trzech dni. Nie wiedziałam co powinnam zrobić. Matt miał racje. Nie powinnam wciągać w to Harrego. On powinien tylko przyjechać do barta, spędzić z nim trochę czasu i wrócić do swojego normalnego życia. To wszystko nie powinno się tak potoczyć.
Ja się pomyliłam. Nie dam rady się wywinąć z tego gówna w jakim jestem. Choćbym nie wiem jak chciała. Jest za późno. Jak się okazuje nie tylko dla Victora, ale i dla mnie.
Puk, puk.- usłyszałam pukanie do drzwi.
Podeszłam i je otworzyłam.- Hej.- powiedział Harry szeroko się uśmiechając.
Opuchlizna już prawie zeszła z jego twarzy. Tylko oko było jeszcze lekko fioletowe. Miał jeszcze kilka zadrapań, a koło wargi spory plaster. Mimo tego wszystkiego nadal był zabójczo przystojny.Nie wiedziałam co mam zrobić. Tak strasznie chciałam go przytulić. Ale nie mogłam.
- Mogę wejść ? – spytał.
- Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł. – powiedziałam.
To co teraz się działo, był jedną z najtrudniejszych chwil w moim życiu.
- Jak to ? – spytał Harry zdziwiony.
- Harry. Proszę nie komplikuj tego jeszcze bardziej.
- TI o co chodzi ?- spytał Harru jeszcze bardziej zbity z tropu.
Westchnęłam. – Gdzie jest Billy ?
- A jakie to ma znacznie ?– mówił Harry coraz bardziej zirytowany.
- Pewnie się martwi. Wracaj do niego. – powiedziałam i chciałam zamknąć drzwi, ale Harry otworzył je szerzej i wszedł do środka.
- Od kiedy to jest takie ważne czy Billy się martwi. ? Jestem dużym chłopcem dam sobie rade sam.
Ja nic na to nie odpowiedziałam tylko odwróciłam wzrok i uparcie wpatrywałam się w ścianę.
- TI to co się stało nie ma dla mnie znaczenia. Nic się między nami nie zmieniło. – powiedział Harry. Złapał mój podbródek i odwrócił moją twarz do siebie.
- Nie Harry myślisz się. To ma znaczenie. – powiedziałam i odeszłam parę kroków. – To mi otworzyło oczy. Czas wszystko skończyć.
- Co skończyć ? – spytał Harry a w jego głosie słychać było obawę.
- To co jest między nami. Harry ty nie długo wrócisz do swojego domu. Taka jest prawda. I co wtedy ? – starałam się zwalić winę na jego powrót do domu, żebym nie musiał mówić mu prawdy. Tak było mi łatwiej.
- I o to chodzi ? – spytał. Na co ja patrząc się w moje stopy pokiwałam głową. – A mi się wydaję, że wcale nie. Chodzi ci o to, że wszyscy się o nas dowiedzieli. Chodzi ci o to, że Victor się wkurwił. I co z tego ? TI sama mówiłaś, że chcesz skończyć to wszystko co jest z nim związane.
Harry chyba czekał na moją rekcję, ale ja ciągle miałam spuszczony wzrok. Dlatego kontynuował. – Bo ja tu przyszedłem, aby ci powiedzieć, że jutro wyjeżdżam.- niby wiedziałam, że to nie uniknione, ale kiedy to powiedział czułam się jakby mój świat się zawalił.- I chciałem cię prosić, abyś ze mną pojechała.
Podniosłam głowę.
-TI, będziesz tam mogła zacząć od początku. Nie będzie tam już żadnego Victora, wreszcie ze wszystkim skończysz. – mówił głaszcząc mnie po policzku.- TI ja cię kocham. Jedź ze mną – powiedział Harry patrząc mi w oczy.
Właśnie się wydarzyło, coś na co skrycie, czekałam całe moje życie. To wszystko było dla mnie takie ciężkie. Ale w pewnym sensie, to mnie tylko upewniło w tym co miałam zrobić. Skoro on mnie kochał dał mi coś czego nikt inny wcześniej nie dał. Ja też go kochałam. Dlatego musiałam dać mu odejść.
- Harry to wszystko jest zbyt pokomplikowane. – powiedziałam.
- Jakoś damy razem radę. Jedź ze mną, proszę. – powiedział Harry i próbując mnie przekonać pocałował mnie.
Na początku oddałam pocałunek. Tak strasznie go pragnęłam. Ale szybko znalazłam w sobie siłę, żeby to przerwać.
-Harry idź sobie. Proszę wyjdź. – powiedziałam odpychając go lekko.
Przez chwile Harry wpatrywał się we mnie z nadzieją. Ale, kiedy zdał sobie sprawę, że nadal obstaję przy moim zdaniu dał sobie spokój.
- Nie będę cię do niczego zmuszał. Ale zastanów się jeszcze nad tym. Kocham cię. – powiedział Harry i wyszedł z mojego mieszkania.
- Żegnaj Harry. – powiedziałam stojąc w progu.
Oczy Harrego wypełniła rozpacz. Nie chciała dłużej na to patrzeć. Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi.
Nie mogłam już wysiedzieć sama ze sobą i moimi myślami. Miałam dość użalania się nad sobą. Musiałam, gdzieś wyjść. Tylko, gdzie ? Nie zamierzałam sama włóczyć się po mieście. Musiałam się czymś zająć, a raczej ktoś mnie musiał, żebym nie mogła o tym wszytki rozmyślać. Tylko to nie było takie proste. W sumie nie miałam żadnego znajomego, oprócz chłopków. Nawet jeśli znałam kogoś innego zawsze sprowadzało się do tego, że w gruncie rzeczy to właśnie oni mnie poznali z tą osobą, albo ja kogoś z nimi poznałam.
Więc zostali mi tylko oni…
- Siema. – krzyknęłam, wchodząc przez drzwi.
- Oooooo patrzcie kto tu zawitał. – powiedział Tom.
Podszedł do mnie i po przyjacielsku mnie przytulił. Z pozostałymi przybiłam żółwika.
- Co cię ostatnio nie było widać ? – spytał Tom.
Zmarszczyłam drzwi. Co z nim ? On na serio pyta ? – pomyślałam.
- Aaaaaaaaaa stary, bo ciebie wtedy nie było. Ty nie wiesz co się działo. – powiedział Sam.
- Kiedy mnie nie było ? – spytał Tom zdziwiony.
- W sobotę. – powiedział Sam, a w jego oczach widziałam ekscytacje z powodu, że będzie mógł podzielić się wszystkim z Tonem jako pierwszy.
Czasem nie wierzyłam jaki z Sama był plotkarz. Spojrzałam na niego ostrzegawczo, żeby się zamknął. On tylko uśmiechnął się wyzywająco i zaczął.- Otóż mój drogi okazało się, że TI spodobał się Harry. Więc postanowiła go uwieść. Ale niestety, kiedy wprawiała swój plan w życie, przeszkodził jej Victor….
- Co ty pieprzysz ? – przerwałam mu Samowi.
- No co ? Mówię tylko co widziałem i jakie wnioski z tego wyciągnąłem. Potem możesz nam przedstawić swoja wersję, bo sam jestem ciekawy co powiesz. Ale teraz siedź cicho. Na czym to ja skończyłem ? Aaaaa. Więc to było dosłownie tak. Victor przyjebał Harrem za rwanie jego laski. A potem Harry dojebał prawego sierpowego. Uuuu cienko to widziałem, Victor miał kompletnie rozkwaszony nos, ale wstał i walnął Harrego prosto z dyńki. To była walka na śmierć i życie i potem….- urwał Sam, kiedy Victor wszedł do pokoju.
Nagle wszystkie śmiechy, które wywołała opowieść Sama umilkły. Wszyscy czekali w napięciu co się wydarzy. Sama byłam ciekawa. Tym razem nie zamierzałam tak łatwo odpuścić temu chujowi. – pomyślałam. Victor chwile się na mnie patrzył. Potem lekko skiknął głową. Wydawało mi się, że ruch który wykonał był widoczny tylko dla mnie. Ale wiedziałam już, że wszystko jest dobrze. Z palców Victora wyszedł Billy. Kiedy mnie zobaczył, zaczął iść w moja stronę. Victor w tym czasie odwrócił się na pięcie i odszedł.
- TI musze pozałatwiać parę spraw. Chodź ze mną. – powiedział Billy i ruszył do drzwi nawet nie patrząc czy idę za nim.
Wstałam z kanapy i poszłam jego śladem.
- Porozmawiajmy.- powiedział, kiedy byliśmy w jego samochodzie.
Westchnęłam.- Jak chcesz ? – powiedziałam wiedząc o co mu chodzi.
- Walę prosto z mostu. Ty i Harry jesteście razem. – spytał.
- Niee. – powiedziałam patrząc w boczną szybę.
- Więc co to wszystko kurwa było ? – spytał zdziwiony Billy.
- Nie wiem. Okey ? Nie wiem, o co w tym wszystkim chodziło. Ale nie martw się wszystko jest już skończone. Dałam spokój twojemu bratu. – powiedziałam trochę sfrustrowana tą rozmową.
- Widać, że dałaś mu spokój. Chodzi teraz jak zbity szczeniak. – powiedział Billy, coś co mnie bardzo zdziwiło. Spojrzałam na niego zaciekawiona.
-TI ja nie mam nic przeciwko temu. Nie przejmuj się Victorem, wszyscy wiemy, że to dupek. Zresztą już się nim zająłem. Daj Harremu szansę. – powiedział Billy.
- Ale nie to nie o to chodzi. Ja wiem on jest wspaniały i wydaje mi się, że lepiej mu będzie bez mnie. Billy sam wiesz, on jest inny niż my. –próbowałam ubrać moje myśli w słowa, żeby przedstawić Billem sytuację.
- Co ? Daj spokój. A kogo on sobie znajdzie. Ta ciota, potrzebuje kogoś takiego jak ty. Twardej babki.- powiedział Billy i się do mnie uśmiechnął.
Nie wiem czemu ale, to strasznie mnie rozbawiło. Nie mogłam się uspokoić. Naprawdę długo się śmiałam.
- Masz moje błogosławieństwo. Więc ? – spytał Billy wyczekująco.
- Tylko…, tylko, ze chyba już za późno. On dziś wraca prawda ? – spytałam.
- Akurat tym się nie martw. Matt miał go na lotnisko zawieść jakieś 30 minut temu. Ale… jestem taki mądry i błyskotliwy , że spodziewałem się takiego rozwoju akcji i my również właśnie dojeżdżamy na lotnisko…
- Szybciej.- krzyczę do Billego.
Samolot Harrego odlatuje za 15 minut, a my właśnie przebijam się przez tłum ludzi, alby tylko zdążyć.
Dobiegamy do pierwszego stanowiska odpraw. Rozglądam się wszędzie, ale nigdzie nie widzę Harrego.
- Muszę szybko porozmawiać z osobą, która zaraz będzie leciała tym samolotem. – mówię do pierwszej, lepszej pani z obsługi. Kobieta patrzy się na mnie jakby co najmniej zwariowała.- Czy mogę tylko na chwilę tam wejść ?
- To jest niemożliwe.- odpowiada.
- Ale to jest cholernie ważne. To czy mogła by pani zawołać tu na Harrego Stylesa . Błagam.
- Nie, przykro mi nic nie mogę zrobić.
- Alee..-zaczynam, ale Billy mi przerywa.
- Daj spokój.- powiedział i zaczął czegoś szukać po kieszeniach.
- Ale sam mówiłeś, że powinnam z nim porozmawiać. Muszę go na chwilę stamtąd wyciągnąć.- mówiłam coraz bardziej zdesperowana.
- Nie. Nie będziemy go znikąd wyciągać. Lecisz z nim. – powiedział Billy i wyciągnął portfel.
- Co ? – spytałam zdziwiona.
- To chyba ci on zaproponował nie ? – powiedział Billy i zaczął kupować bilet.
Chwilę potem podał mi go. Wpatrywałam się w bilet.
- Dzięki.- spojrzałam się na Billego .
- Spoko, a teraz idź już, bo nie zdążysz.- powiedział i zaczął mnie pchać w stronę bramek.
- Na serio dziękuje. Jesteś zajebisty. – krzyknęłam jeszcze do Billego.
- Wiem. Do zobaczenia TI- powiedział Billy i mi pomachał.
- Pa – krzyknęłam i ruszyłam pędem, żeby zdążyć.
Biegłam jak najszybciej, popychając przy tym każdego napotkanego człowieka. Nie obchodziła mnie ich rekcja, ani co sobie o mnie pomyśleli, liczyło się tylko, żeby zdążyć.
Nagle wydawało mi się, że widzę jakiegoś chłopaka w kręconych włosach, ale nie byłam pewna, ponieważ z tłumu głów nie wile było widać. Nie myśląc za wiele, wskoczyłam na walizkę leżącą, obok mnie na ziemi.
- Heeeej. Co ty wyprawiasz? – krzyczał oburzony mężczyzna. Pewnie właściciel walizki.
Tak to na pewno on. Miał na sobie tą samą bluzę, którą pożyczył mi podczas naszego pierwszego spotkania. Zeskoczyłam z walizki i ruszyłam w miejsce, gdzie widziałam Harrego.
Gdzie on się podział ?- zastanawiam się w myślach. Stałam teraz dokładnie, gdzie on przed chwilą. A może to ni był on.
- TI ?.- usłyszałam jakiś głos za plecami.
Szybko się odwróciłam. Tak to był on. Harry wpatrywał się we mnie ze zdziwieniem.
Byłam w niebo wzięta. Rzuciłam się mu w ramiona, przytulając go jak najmocniej. Harry lekko oszołomiony też mnie przytulił.
- Harry ja tak bardzo cię przepraszam. I za tamtą sytuację z Victorem i za to jak się po niej zachowałam. Ja chciałam dla ciebie jak najlepiej. Bo się chyba w tobie zakochałam. I wtedy Matt mi powiedział… - Harry nie pozwolił mi dokończyć.
Wpił się w moje usta z tęsknotą i uczuciem. To był zdecydowanie nasz najlepszy pocałunek.
Nagle Harry oderwał się ode mnie i spojrzał mi w oczy. Lekko się uśmiechnął i odgarnął mi niesforny kosmyk, który opadł mi na twarz.
- Teraz to już nie ważne. Chodź, bo spóźnimy się na samolot. – powiedział Harry jeszcze raz delikatnie mnie pocałował. Potem wziął mnie za rękę podniósł swoje torby i razem ruszyliśmy w tłum ludzi nie mogąc przestać się uśmiechać.
KAHN