- Zająć pozycje.
Wdech, wydech.
Na trzęsących się nogach weszłam na podest . Rozejrzałam
się po trybunach. Wreszcie ją zobaczyłam. Moja mama była uśmiechnięta od uch do
ucha. Na migi pokazała mi, żebym też się uśmiechnęła, po czym pokazała mi, że
trzyma kciuki. Od razu pewniej się poczułam. Mama była ze mną na każdych
zawodach pływackich. Jej obecność dodawała mi otuchy. To ona motywowała mnie do
dalszych treningów, kiedy miałam gorsze momenty i wydawało mi się, że już dalej
nie dam rady. I to ona pocieszała mnie i mówiła, że będzie bobrze wtedy, kiedy
przegrywałam.
Wiedząc, że teraz już
nie będzie źle, przyjęłam odpowiednia pozycję i czekałam na wystrzał.
Ostatni raz spojrzałam w stronę miejsca gdzie siedziała moja mama. Coś było nie
tak,mama była bardzo zdenerwowana rozmawiała przez telefon i biegła do wyjścia.
Co się stało ? Ona nigdy by przecież mnie nie opuściła. Nagle rozległ się
przeszywający dźwięk. Wszyscy uczestniczy wskoczyli do wody.
- TI. SKACZ ! – krzyknęła moja trenerka.
Nie myśląc już o niczym skoczyłam.
~*~
Osiem lat później.
- TI pośpiesz się. Taksówka nam ucieknie.
Spojrzałam na Toniego. Czasami się zastanawiam dlaczego
jest on aż takim idiotą.
- Przeprasza bardzo, ale uwierz mi, że niesienie na raz
dwóch toreb i twojego plecaka wcale nie jest takie łatwe. I nic by ci się nie
stało, gdybyś łaskawie mi pomógł. – powiedziała zirytowana.
- O matko ale marudzisz. – powiedział Tony.
Podszedł do mnie, wziął swój plecak i chciał już odejść. Szybko
go zatrzymałam i wcisnęłam mu jedna z moich walizek. Tony wziął ją ode mnie
przewracając oczami. Prawdziwy dżentelmen.
Nie wiem jak wytrzymam z tym dupkiem 2 tygodnie. Czemu
się na to zgodziłam. Otóż sprawa wygląda następująco. Właśnie jesteśmy na
lotnisku w Jamajce . Mamy się udać do jednego z najbardziej ekskluzywnego i
znanego i … drogiego hotelu na świecie. Aby spędzić w nim długie dwa tygodnie.
Tylko ja i mój brat. Oczywiście sama z siebie bym się na to nie zgodziła, ale
tacie zależało. Chciał, żebyśmy chociaż jeden raz od dawna mieli prawdziwe
wakacje. Każde lato spędzaliśmy u babci na wsi, ponieważ dla taty byłą to odpowiednia pora na pobyt w
różnych sanatoriach i szpitalach. Wszystko się strasznie skomplikowało, kiedy
umarła mama. Tata był wojskowym dowódcą, gdy miałam 8 lat zdarzył się wypadek i
tata doznał paraliżu nóg. W chwili, kiedy mama się o tym dowiedziała chciała
się z nim jak najszybciej zobaczyć, wiec zostawiła wszystko, wsiadła w samochód
i pojechała. Nigdy nie była za dobrym kierowcą, a do tego fakt, że byłą
zdenerwowana i strasznie się spieszyła, żeby dowiedzieć się co z tata sprawił,
że miała bardzo poważny wypadek. Zarówno ona jak i kierowca drugiego auta zginęli na
miejscu. Ciężko nam było. Tata na wózku, mamy nie mam, a ja i Tony byliśmy
jeszcze takim dziećmi. Finansowo za pewne też byłoby różnie, w końcu za rentę
weterana wojennego nasz ojciec nie jest się w stanie utrzymać trzy osobowej
rodzin, a do tego tata jeszcze potrzebował odpowiedniego leczenia. Wcześniej to
mamy pensja wystarczała na wszystkie nasze zachcianki. Pracowała ona w firmie
dziadka i to właśnie on teraz pomagał nam w kwestii majątkowej.
Kiedyś moi rodzice mieli marzenie, żeby wybudować sobie
swój wymarzony dom. Duży, biały, jednopiętrowy w lesie, na wzgórzu. Dlatego oszczędzali na
niego całe życie. Tata nawet to robił po śmierci mamy, ale dopiero nie dawno
się przyznał, że zbierał już nie myśląc o tym domu, ale o nas. Chciał cos dla
nas zrobić i wymyślił te wakacje. Nie wiem ile tacie udało się przez te wszystkie
lata odłożyć, ale wiem że wydał wszystko, alby opłacić naszą podróż. Dlatego
pojechałam, bo wiedziałam, że tata bardzo tego chciał.
Wsiadłam razem z Tonim do taksówki. Mój brat próbował
wytłumaczyć kierowcy położenie naszego hotelu. Mężczyzna patrzył na niego z tępym wyrazem, uśmiechając się od ucha do
ucha i co jakiś czas powtarzając: Ja zawiozę. Kiedy po 10 minutach Tony ciągle
wyjaśniał jak mamy jechać, prychnęłam zdenerwowana i powiedziałam kierowcy
nazwę naszego hotelu. Aaaaaaaaaa. Odraz tak trzeba było. Jedziemy- powiedział
facet ruszając wreszcie.
- Czy ty się musisz we wszystko wtrącać ? – spytał Tony
przeszywając mnie spojrzeniem.
Westchnęłam tylko nie mając już siły kłócić się z bratem.
Hotel był ogromny. Mimo to nie było w nim dużo gości.
Dlatego wybraliśmy ten termin. Powiedziano nam, że w czasie nie będzie tu za
dużo ludzi ponieważ, maja przyjechać jacyś bardzo ważni goście, więc liczba
miejsc jest ograniczona.
Niestety musiałam dzielić pokój z Tonim. Żadne z nas nie
było z tego zadowolone, ale wiedzieliśmy, że niestać nas na to żebyśmy mieli osobne pokoje.
Na pewno nie w takim miejscu. Ale nie było tak źle, bo mieliśmy dużo miejsca i
wszystko było tu naprawdę nowoczesne i ekskluzywne. Zresztą jak wszystko w tym
hotelu. Po zostawieniu walizek od razu poszliśmy na kolacje, bo oboje od
dłuższego czasu nic nie jedliśmy. Po posiłku wróciliśmy do pokoju. Postanowiłam
się rozpakować, natomiast Tony wystroił się jak nie wiem i oznajmił, że idzie
pozwiedzać.
- Oj jak miło, że pytasz, ale nie dziękuje idź sam. –
krzyknęłam sarkastycznie, ale on nawet nie zwrócił na mnie uwagi i sobie
poszedł.
Wiadomo, że nigdzie bym z nim nie poszła. Po pierwsze
byłam strasznie zmęczona, a po drugie Tony to w końcu Tony. Tak po prostu lubię
się z nim czasem droczyć. Kiedy już skończyłam układać swoje rzeczy, było już
dość późno, więc postanowiłam się pójść sapać nie czekając na powrót mojego
brata.
Dni mijały tutaj szybko. Nie spodziewałam się, że będzie
tak fajnie. Każdego dnia wstawałam bardzo późnym popołudniem. Wylegiwałam się w
słońcu przy tutejszych basenach. Jadałam pyszne potrawy o których nigdy nie
słyszałam. Zwiedzałam piękne okolice. Lazurowe morza, dzikie i rwące rzeki albo
malownicze wodospady. Natomiast wieczorami chodziłam do tutejszych klubów,
gdzie naprawdę dobrze się bawiłam. Jeszcze poznałam tylu wspaniałych ludzi, którzy
jeszcze bardziej umilali mi mój pobyt. I co najdziwniejsze nawet Tony nie był w
stanie posuć mi humoru.
Właśnie szykowałam się do wyjścia na miasto z dwójką
dziewczyn z Włoch, z którymi bardzo się zaprzyjaźniłam. Nagle do łazienki wpadł
Tony.
- Gdzie idziesz ?- spytał .
- Jeszcze konkretnie nie wiem. A co ?- spytałam
zdziwiona.
- Nie tak się pytam. – powiedział, ale ciągle stał na
progu.
- Aaaaaa, już rozumiem chyba tak naprawdę cię interesuje
z kim idę, a nie gdzie ?- powiedziałam z szyderczym uśmiechem.
Toniemu bardzo spodobała się jedna z włoszek. Zawsze,
kiedy słyszał, że się z nią gdzieś spotkam, on nagle też mówił, że miał zamiar
tam iść. I zawsze przy niej, były strasznie miły, uprzejmy i czarujący.
- O Jezu spierdala,- powiedział i wyszedł z łazienki.
O tak mój milusi braciszek.
- Za jakąś godzinę wychodzę.- krzyknęłam mu.
Znów przylazł do łazienki, ale w ręce trzymał ręcznik i
okulary pływackie.
- To ja jeszcze idę na basen, przyjdę jak już się
wypindrzysz. Tylko zrób coś z tym..- zaczął wskazywać to na moje włosy to na
twarz, jakby nie mógł się zdecydować.- Z tym wszystkim.- powiedział głupkowato
się uśmiechając i pokazując na całą mnie.
Ja tylko przewróciłam oczami i wypchnęłam go z łazienki
zatrzaskując drzwi.
Świetnie się bawiłam. Było naprawdę zabawnie. Szczególnie
rozbawiało mnie chwile, kiedy Tony próbował być zabawny względem mojej
koleżanki, albo kiedy robił się dżentelmenem.
- Ej zapomniałem wziąć okularów z basenu, musze po nie
iść.- powiedział mój brat, kiedy byliśmy już w hotelu i kierowaliśmy się w
stronę naszego pokoju.
Westchnęłam i ruszyłam za nim.
Przeszliśmy przez duże ogromne drzwi, kiedy usłyszałam,
radosne cześć wypowiedziane prze mojego brata. Podniosłam głowę. Przede mną
stał chłopak miej więcej w moi wieku. Uśmiechnął się widząc mojego brata i
dopiero potem zauważył mnie. Teraz to aż mnie zatkało. Jego niesamowite
niebieski oczy uważnie się mi przyglądały. Z jego mokrych blond włosów spadały
pojedyncze krople wody, które potem lądowały na jego gołej klacie. Chłopak
uśmiechnął się do mnie delikatnie i uwodzicielsko.
- Hej. – powiedziała i podał sobie rękę z moim bratem.-
To do zobaczenia jutro.- rzucił w stronę mojego brata i znów się uśmiechnął,
ale tak jakby tylko do mnie.
Spojrzałam pytająco na Toniego, kiedy tamten koleś już
poszedł. Ale mój brat tylko cwaniacko się uśmiechną .
- Łoooł 6 metrów.- powiedziałam, kiedy zobaczyłam
oznaczenie na ścianie, że poziom wody wynosi ponad 6 metrów.
- Tak. Też się zdziwiłem. Lubię tu pływać. Zazwyczaj
nikogo tu nie ma.- powiedziała Tony.
Faktycznie, nie dziwie się. To był basen przeznaczony do
profesjonalnego pływania i sków z dużej wysokości. Zazwyczaj ludzie wybierają
baseny, gdzie mogą przyjść z dziećmi bez obawy, że ich pociechy się utopią i
gdzie woda nie jest aż tak strasznie lodowata. Ten basen przypomniał mi czasy,
kiedy tak bardzo lubiłam pływać. Wtedy większość mojego wolnego czasu spędzałam
właśnie na takich basenach, gdzie byli tylko zawodowcy i kiedy się weszło do
wody można by było rzec, że temperatura już dawno przekroczyła -10 stopni. Ale
szybko wróciłam do rzeczywistości.
- O tam są.- powiedział Tony i wskazał palcem na drugi koniec brzegu.
- Nie biegnij, bo się przewrócisz.- krzyknęłam. To był
jeszcze taki stary nawyk z czasów, kiedy wszyscy tak bardzo zwracali mi uwagę,
na to jak połączenie mokrych płytek i nierozwagi dzieci może być niebezpieczne.
Tony nie przestając biec odwrócił się do mnie i popukał
się w czoło. Potem jeszcze przez chwile biegł tyłem, ale nagle się poślizgnął.
Zaczął wymachiwać rękami próbując złapać
równowagę. Na nic się to jednak nie zdało. Tony wpadł do wody z wielkim pluskiem.
- Tony.- krzyknęłam.
Nie wiedziałam, czy to żart. Wpatrywałam się w wodę. Sekundy
mijały, a Tony ciągle się nie wynurzał. Zaczynało do mnie docierać to co się
stało i że to wcale nie był żart.
Chciałam zrobić krok w przód, ale nie potrafiłam.
Sparaliżowało mnie. Wszystkie wspomnienia powróciły. Ja na zawodach wystrzał,
mama gdzieś idzie, krzyk trenera. Nie mogłam się ruszyć woda mnie paraliżowała.
Ale nagle znów zobaczyłam znak pokazujący, że poziom wody przekracza 6 metrów. Musiałam
mu jakoś pomóc. Podbiegłam do krańca basenu. Zaczęłam szukać wzrokiem Toniego.
Nie ruszał się tylko dryfował na środku basenu i ciągle był głęboko pod wodą.
- TONY!!!. NA POMOC. NIECH KTOS MI POMORZE.-krzyczałam, a
po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
To wszystko mnie przerastało. Przez te wszystkie lata nie
zbliżałam się do wody. Nie potrafiłam. A teraz musiałam mu jakoś pomóc.
Krzyczałam o pomoc ale nikt mnie nie słyszał. Mogłam pobiec po kogoś, ale to by
zajęło za dużo czasu. O tej porze nie było nikogo z ratowników. Pewnie w ogóle
nie powinno nas tu być. Podejmując ostatecznie decyzje wstałam wzięłam nieduży
rozbieg i wskoczyłam. Nie do końca wiedziałam co się dzieje. Woda wlewał mi się
do płuc i kuła w oczy. Powoli szłam na dno. Ale nagle się wynurzyłam. Jakby
moje ręce i nogi przypomniały sobie co należy robić. Niczego nie zapomniałam
szybko dopłynęłam do brata. Nadal się nie ruszał. Płyniecie z nim na plecach
sprawiało mi dużo więcej trudności, nawet nie dlatego, że był ciężki, tylko
dlatego, że nie potrafiłam go utrzymać. Ciągle mi się suwał i musiał go sobie
poprawiać. Płynęłam w żółwim tępię. Wydawało mi się, że stoję w miejscu. Kiedy
zaczynało do mnie docierać, że tracę dużo czasu, a Tony cały czas jest nie
przytomny, zobaczyłam jakoś postać skaczącą do wody. Zanim się spostrzegłam ten
człowiek już był przy mnie.
Nic nie mówiąc pomógł mi z Tonym. Z nim poszło naprawdę
szybko. Mężczyzna sprawnie wyciągnął mojego brata z wody. Położył na plecach i
odchylił mu głowę. Zaczął go reanimować. Wpatrywałam się w to wszystko ze
wstrzymanym oddechem. Tak strasznie się denerwowałam, że nawet nie wyszłam z
wody. Uparcie patrzyłam na klatkę piersiową Toniego modląc się, żeby chłopak
wreszcie znów zaczął oddychać. Naglę z ust mojego brata wydobyła się mała
fontanna wody. Tony otworzył oczy i zaczął mocno kaszleć.
Strasznie mi ulżyło, chciałam wyjść z wody i go
przytulić, a zaraz na niego nawrzeszczeć za jego głupotę. Ale kiedy całe to
zdenerwowanie i napięcie zniknęło dotarło do mnie, że wciąż jestem w basenie.
Znów przeniosłam się do tamtego dnia. Wystrzał, wszyscy skaczą…
- Już wszystko dobrze.- usłyszałam i znów byłam na tym
basenie.
Nawet nie zauważyłam, kiedy puściłam się ściany, teraz
czyjaś dłoń przytrzymywała moja rękę. Gdyby nie to na pewno poszła bym po wodę.
Podniosłam głowę.
Spojrzałam w najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widziałam. Były podobnego
koloru jak woda. Ale nie napawały mnie niepokojem. Wręcz przeciwnie. Patrząc w
nie czułam się bezpiecznie. Mogłam się w nich zatracać bez obawy ,że utonę,
czy, że te wspomnienia znów powrócą.
Teraz dopiero wszystko powiązałam i uświadomiłam sobie,
że to ten kolega Toniego co go dziś spotkaliśmy.
- Pomogę ci wyjść.- powiedziała i właściwie wyciągnął
mnie z wody.
- Dziękuje.- udało mi się tylko wykrztusić.
Chciałam powiedzieć, więcej, ale jak na jeden dzień to
było za dużo wrażeń i na razie mój mózg nie pracował jak należy.
Zobaczyłam jak Tony powoli wstaje. Podeszłam do niego .
- Jak się czujesz ?
- Wszystko ok. Co się stało ? – spytał trochę zachrypłym
głosem.
Już otwierałam usta żeby mu wszystko opowiedzieć, ale ten
niebieskooki mi przerwał.
- Lepiej już chodźmy. Bo narobiliście trochę hałasu i
zaraz może ktoś przyjść i będziemy mieli kłopoty.- czyli tak jak myślałam, ten
chłopak przychodził sobie tu nocami, żeby popływać, mimo, że basen był już
dawno zamknięty. Ciekawe..- Potem ci wszystko opowiemy Tony- powiedział
jeszcze.
Zrobiliśmy tak jak powiedział. Odprowadził nas pod drzwi,
po czym się pożegnał. Z jego rozmowy z moim bratem zrozumiałam, że ma na imię
Niall. Opowiedziałam Toniemu co się stało. Przez cały czas, kiedy mówiłam
siedziała cicho, ale kiedy skończyłam wybuchną śmiechem. Nawet nie pytałam co
go tak rozbawiło. Głupi debil. Prawie się utopił, a jego to bawi. Nawet nie
podziękował.
Poszłam do łazienki. Umyłam się i przebrałam w piżamę, a
mokre rzeczy rozwiesiłam, żeby wyschły. Kiedy weszłam do pokoju Tony już
chrapał w najlepsze. I to na moim łóżku. W tych mokrych ubraniach. Uznałam, że
i tak już dziś nie ustne, więc wyszłam z pokoju pozwalając dalej Toniemu dalej
spać na moim łóżku. Przez chwile się zastanawiałam co będę robić. I nagle
wpadłam na pewien pomysł. Nie pozwalając sobie na zastanawianie się nad ta
myślą w obawie, że się rozmyśle ruszyłam do recepcji. Udało mi się zdobyć numer
pokoju Niall. 6669 to był mój cel. Starałam się nie myśleć o tym, że tak około
4 nad ranem idę do jakiegoś chłopaka, którego poznałam chwile temu i nawet nie
byłam pewna jego imienia. I nawet nie wiedziałam po co konkretnie tam idę. Po
prostu szłam pewnym krokiem i nie zwracałam uwagi na dziwne spojrzenia ludzi,
którzy dopiero co wrócili z jakiś imprez.
6669 jest. Stanęłam przed drzwiami i energicznie
zapukałam. Zaczęłam już wyciągać rękę, aby ponownie zapukać, myśląc, że to
jeszcze zapewne nie obudziło chłopaka, kiedy drzwi się otworzyły.
Stał w nich Niall. Widać, że nie spał. Nie był
poczochrany, ani zaspany. O nie. I wcale nie wyglądał jakby było już prawie
rano, a byłam pewna, że dzisiejszej nocy
jeszcze się nie położył. Nie wyglądał jakby dopiero co pomagał mi wyciągnąć
mojego brata z wody. Nie nic z tych rzeczy. Stał tak przede mną ładnie i
grzecznie się uśmiechając, jego włosy były jeszcze wilgotne ale i tak wyglądały
niesamowicie. I do tego był bez koszulki. ( więc starałam się patrzeć mu na
twarz ). Ogólnie rzecz ujmując młody bóg.
- Hej.- powiedziała kiedy się już opanowałam.
- Cześć TI, wejdziesz ?- spytał, a ja pomijając fakt, że
znał moje imię weszłam do pokoju.
- Może wyjdziemy na taras ? – zaproponował Niall.
Tylko kiwnęłam głową i za nim ruszyłam. Chłopak nie
zatrzymał się, żeby cos na siebie. Trochę mnie to zawiodło, bo ciężko jest tak
ciągle musieć się kontrolować, żeby nie zacząć się tak na niego lampić z
wywalonym jęzorem. Jednak bardziej byłam zadowolona niż smutna. Lubię mieć
ładne widoki.
- Tęż nie możesz spać.- spytał nagle chłopak.
- Tak.
- Ja też. Miałem już tak wcześniej, więc poszedłem
popływać. – powiedział nie przestając się do mnie uśmiechać.
Też się lekko uśmiechnęłam.
- Wiesz przyszłam, żeby ci podziękować, bo wcześniej nie
zrobiłam tego jak należy.- chłopak chciał mi przerwać, ale mu nie pozwoliłam.-
Nie wiem co by się stało, gdyby nie ty. Tony nie zdaje sobie z tego sprawy, ale
ja wiem, że to wszystko dzięki tobie. – powiedziałam ze spuszczonym wzrokiem.
- Przestań, to ty go już wyciągałaś ja tylko lekko pomogłem.
Teraz spojrzałam mu w oczy.
- Nie. Co z tego, że już go wyciągałam nie zrobiłabym
tego tak szybko jak ty. Gdyby cię tam nie było… Ja straciłam za dużo czasu i
mogłabym go stracić, tak jak straciłam mamę.- powiedziałam, a z moich oczy
zaczęły spływać łzy.
Niall nic nie powiedział tylko objął mnie ramieniem i
przyciągnął do siebie. Postanowiłam, więc mówić dalej.
- Ja kiedyś dużo pływałam. Kochałam to robić. Mama zawsze
była ze mną. I zawsze mi mówiła, że do póki będę ją widziała, mam się niczego
nie bać, bo zawsze wszystko będzie dobrze. Tego dnia tez była ze mną, ale
wstała zaczęła wychodzić. Ja powinnam
wtedy ją zatrzymać. Przecież wszystko miało być dobrze tylko jeśli ona byłą
obok. A on gdzieś szła. Powinnam nie płynąc
i ją zatrzymać. Jakbym tak zrobiła to by ona jeszcze żyła. A dziś to
wszystko powróciło. Ja na początku straciłam tyle czasu próbując pokonać swój
strach przed wodą i.. i gdyby nie ty zawiodłam bym też Toniego. - powiedziałam szlochając.
Niall starł kciukiem moje łzy i powiedział coś czego
nigdy nie zapomnę:
- Nie mów tak. Ta sytuacja z twoją mamą to nie twoja
winna, nikogo. Tak widocznie musiało być. A dziś zachowałaś się jak bohaterka.
Pokonałaś swoje lekki. Jesteś wspaniała. Twoja mam była by z ciebie dumna.
Słysząc to spojrzałam mu głęboko w oczy on delikatnie się
uśmiechnął i mnie pocałował.
a teraz przedstawiam Wam NIALLA ZJEBIEGO. <3
KAHN