- To jak jedziemy ? – spytał Matt
- Najcudowniejszą, najwspanialszą
komunikacją miejską.-powiedział Luk i na żarty poczochrał Matta po
włosach. Na co chłopak go odepchnął.
- Co ty pieprzysz ? - spytał Sam
-
No jak to chłopcy jedziemy autobusikiem. – powiedział Luk śmiejąc się z
skrzywionych min reszty. – Rozmawiałem z Victorem wszyscy są już na
miejscu. Więc nikt po nas nie przyjedzie, dlatego ruszać dupy bo nam
autobus ucieknie.
- Ogarnij. Zaraz skombinuje jakąś brykę i spieprzamy stąd. – powiedział Dave i zaczął biec w stronę parkingu.
Luk złapał go za łokieć i obrócił w swoją stronę.
- Kurwa czy ty słyszysz co ja mówię ? Powiedziałem, że jedziemy autobusem. – powiedział zirytowany Luk.
Dave go odepchnął. Pewnie zaraz zaczną się tłuc.- pomyślałam, przewracając oczami.
- A to niby dlaczego ? - spytał Dave.
-
Victor mówił, że mieli jakąś grubszą akcję i psy są teraz bardziej
czujne, więc na razie mamy nic nie robić. Więc albo autobusem, albo na
piechotę zapieprzaj.
- Jedziemy 47, tak ? – spytałam i wszyscy na mnie spojrzeli.
- NO- powiedział Luk.
Zaczęłam iść tyłem do przodu.
- No, to on.- wskazałam palcem na autobus za plecami i zaczęłam biec do niego.
- Kurwa. Szybko – słyszałam jak wszyscy w jednym momencie ruszyli, kiedy zrozumieli o co mi chodzi.
Wpadłam do autobusu. Nie mogłam przestać się śmiać, kiedy widziałam jak tabun dresów biegnie, próbując zdążyć na autobus.
Zaczęli jeden, po drugim wskakiwać przez drzwi.
Praktycznie wszyscy byli już w autobusie, kiedy drzwi zaczęły się już zamykać.
Luk, przepchnął się przed Davem i udało mu się jako ostatniemu wejść.
Wszyscy wybuchli śmiechem.
- No co przecież taka wielka księżniczka jak ty nie wozi swojej szanownej dupy autobusem. – powiedział Luk.
A Dave najwidoczniej go usłyszał i zaczął krzyczeć, że Luk tego pożałuje i kopać drzwi do autobusu.
Powoli ruszaliśmy.
-
Pocałuj mnie w dupę.- krzyknął Luk i zaczął kręcić zadem do drzwi.-
Następny będzie miał za pół godziny.- powiedział już do nas.
Idioci.
Zatrzymaliśmy się na następnym przystanku.
- Siema.- powiedział Peter, kiedy wsiadł jeszcze z jakimś gościem.
Peter zrobił ze mną żółwika i usiadł naprzeciwko mnie, a obok niego ten drugi chłopak.
- Peter może przedstawisz kolegę ? – spytał Tom.
- To Harry, nie pamiętasz go ? – powiedział Peter.
No ja też go nie pamiętałam. Chłopak miał kręcone, ciemne włosy i przeuroczy uśmiech. W ogóle tu nie pasował. Kim on jest ?
Harry podał sobie rękę z Tomem.
- Harry… Aaaaa Harry barciak Billiego ? – No Tom sobie przypomniał, ale ja gościa nie znam.
- Hej.- powiedziałam do Harrego. On się do mnie uśmiechnął.- Nie wiedziałam, że Billi ma brata.
- Jesteśmy przyrodnim rodzeństwem. Mamy tego samego ojca. – powiedział Harry.
- No stary nie wyglądasz na tutejszego. – powiedział Sam.- Tu nie lubią pudelków.
Tylko Sam śmiał się ze swojego idiotycznego żartu. A Harry nawet nie zauważył, że ktoś go obraził. Cały czas się na mnie gapił.
- Zamknij się Sam. Bill jesteś już u Victora i nie mógł odebrać Harrego z lotniska, więc ja to zrobiłem.
-
No to skoro jedziesz z nami do Victora to się przygotuj młody na niezłe
szaleństwo. Podobno zaprosił jakieś laski z college. – powiedział Alex.
- Ogarnij Alex, nie gadaj takich rzeczy przy jego dupie.- powiedział Sam.
- Zamknij się - powiedziałam i mu przywaliłam.
- Aaaaaaaaaaał.- krzyknął Sam i zaczął rozmasowywać miejsce, w które go uderzyłam.
Przewróciłam oczami. Zatrzymaliśmy się na przystanku. Moją uwagę przykuła w chodząca do autobusu starsza pani. Skądś ją znałam.
- Ej to jest kanar.- powiedział, kiedy przypomniało mi się, jak ostatnim razem właśnie ta baba dała mi mandat.
- Co ? Która ? – spytał zdziwiony Luk.
- Granatowy beret. – pokazałam mu tą kobietę.
- Kurwa. Dobra spieprzamy . Ben- powiedział Luk i wskazał tą panią.
Ben
miał jakieś 2 metry i ważył pewni grubo ponad sto kilo. Podszedł do tej
kobiet, a ona właśnie wchodziła do autobusu. Ben się do niej
uśmiechnął. Kobieta nie sięgała mu nawet do ramienia. Ben uniósł nogę i
ją kopnął kobieta, wypychając ją z autobusu. Ona poleciała do tyłu i
upadła na chodnik.
- W nogi.- krzyknął Ben.
Wszyscy zaczęli
wybiegać z autobusu. Podniosłam się. Właściwie w autobusie zostali już
tylko jacyś emeryci, a tak to już z naszych prawie wszyscy wyszli. Tylko
ten Harry ciągle siedział na swoim miejscu i przyglądał się temu
wszystkiemu zdziwiony. Jakby nie wiedział co się w okół niego dzieje.
-
Szybko, chodź !- powiedziałam i złapałam go za łokieć ciągnąc do drzwi.
W ostatniej chwili udało nam się wyskoczyć. Kobieta, którą Ben wypchnął
zaczynała się już podnosić. Widziałam już tylko cienie Luka i reszty
jak biegli. My też musieliśmy uciekać.
- Biegnij !- krzyknęłam do Harrego i sama ruszyłam ile sił w nogach.
Myślałam,
że chłopka będzie chciał dołączyć to reszty chłopców, ale on cały czas
biegł obok mnie. A ja zmierzałam w zupełnie innym kierunku. Nagle ode
chciało mi się iść na imprezę do Victora. Po jakiś 5 minutach biegu,
zatrzymałam się żeby złapać oddech. Harry zrobił to samo.
- Co się właściwie stało ?- spytał Harry.
Spojrzałam na niego. Uniosłam brew . Dziwny jest ten chłopak.- pomyślałam.
- Serio pytasz ?
Chłopak pokiwał głową.
-
No to był kanar.- powiedziałam, ale kiedy zobaczyłam, że to nic mu nie
mówi ciągnęłam dalej.- A tak jakby wiesz, żadne z nas nie skasowało
biletu. I to mogło by grozić mandatem. Potem trzeba by było go zapłacić.
A jeśli by się go nie zapłaciło, można by było mieć poważne problemy-
tłumaczyłam mu.
On patrzył się na mnie i nagle jego kąciki ust zaczęły drgać. Jakby nie mógł nad tym zapanować. Nagle wybuchnął śmiechem.
- Wiesz, nie musisz mówić do mnie jak do pięciolatka.- powiedział Harry.
-Nie przeżywaj.- powiedziałam starając się ukryć rozbawienie.
Ale
widząc, że chłopka ciągle się śmieje nie wytrzymałam i przyłączyłam się
do niego. Kiedy już się uspokoiliśmy się Harry spojrzał na mnie i
uśmiechnął się do mnie. Poczułam coś dziwnego w brzuchu, a potem moje
policzki zalała fala rumieńców. Od razu spuściłam głowę mając nadziej,
że chłopak nie zauważył jak się rumienie.
- Coś się stało ?- spytał Harry.
- Nie.- powiedziała szybko, odwracając się do niego plecami.
Ale
się stało. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek w życiu się
zarumieniła. Nie byłam wstydliwą dziewczynką. To było jakoś dziwne. Ale
jemu nie będę o tym opowiadać.
- Musisz zadzwonić do Billiego, żeby ktoś po ciebie przyjechał.- powiedziałam.
Zaczęłam iść przed siebie, mając w planach zostawić Harrego i samej w spokoju udać się do domu.
- A ty ?- spytał chłopak podbiegając do mnie.
- Co ja ? – spytałam nie przestając iść.
- Jak się tam dostaniesz ?
- Nie idę.
- To w takim razie ja też nie.- powiedział Harry.
Zatrzymałam się.
- Dlaczego ? – spytałam zdziwiona.
Chłopka wzruszył ramionami.
- A dlaczego ty nie idziesz ? – spytał Harry.
- Bo mi się nie chcę.- skłamałam.
- Mi też. – powiedział.
Patrzyłam
na niego z uniesioną brwią. Kto by nie chciał iść na imprezę do Victora
? Każdy chłopak, którego znałam i pewnie każdy chłopak w promieniu 200
kilometrów tylko o tym marzył. Jeśli jakimkolwiek sposobem ktoś
znalazł się na takiej imprezie, uważano go za niezłego koksa. Nawet
jeśli ktoś był największym frajerem, wystarczyło, że ktoś zobaczył go w
towarzystwie Victora i już nagle wszystkie laski się do niego mizdrzyły.
Więc to mnie trochę zdziwiło, że ktokolwiek na tej planecie nie chce
iść na ten melanż.
- Jakoś nie kręci mnie myśl spędzenia tyle czasu z
praktycznie obcymi dla mnie ludźmi. Bill już mnie zabrała parę razy na
te imprezki. Zawsze było tak samo. Wszyscy gadali o czymś o czym nie
miałem pojęcia i zanim się obejrzałem wszyscy byli najebani. I tyle. –
powiedział Harry. Ja już miałam otworzyć usta, żeby zaprzeczyć. Ale miał
racje. Też nie widziałam w tym wszystkim nic, aż tak fantastycznego.
- W sumie faktycznie. Wszyscy myślą, że to jest nie wiadomo jak zajebiste. Ale bez przesady. – powiedziałam.
Harry
znów się do mnie uśmiechnął, a ja znów czułam to samo. Spuściłam głowę i
zaczęłam powoli iść. Harry do mnie dołączył, no co w gruncie rzeczy
liczyłam.
- A teraz ty powiedz dlaczego nie chcesz iść ? –wypalił nagle Harry.
- Nie- powiedział lekko rozbawiona tym, że on myślał, że mu się zwierzę.
- Tak, bo ja ci powiedziałem, czemu nie chce iść.
- No, ale ja ci nie powiem.
- Czemu ? – spytał Harry patrząc mi w oczy.
-
Co jest z tobą nie tak ?- spytałam, odwracając wzrok od jego ślicznych
oczu.- Po co ci to wiedzieć, ktoś ci już, kiedyś mówił, ze jesteś …
- Spokojnie. Tak, tylko chciałem wiedzieć jeśli nie chcesz to nie mów.- powiedział Harry i teraz uparcie patrzył przed siebie.
Szliśmy
w milczeniu. Byłam przyzwyczajona, że kiedy któryś z chłopaków czegoś
ode mnie chciał, musiałam mu bardzo dosadnie powiedzieć, żeby się
odwalił. A to jak teraz zachował się Harry było dla mnie czymś innym. I
co najgorsze miałam wyrzuty sumienia, że tak go potraktowałam.
- Okey.- powiedziałam w końcu.
Harry wreszcie na mnie spojrzał.
-
Bo wiesz znam się z c chłopakami od lat. I z Victorem też. I coś między
nami ostatnio było. Ale ja chcę to skończyć. I dziś właściwie to tylko
po to tam jechałam. Ale teraz jednak nie chce tam iść.- powiedziałam.
Samą
siebie zadziwiłam, że zwierzyłam się Harremu. Nie byłam skora to takich
rzeczy. A na pewno nie otwierałam się przed obcymi ludźmi.
-Czyli jednak go kochasz ? – spytał nagle chłopak.
Nie rozumiałam o co mu chodzi. Harry chyba to zobaczył, bo kontynuował:
- Skoro jesteś tu teraz ze mną, a nie zrywasz ze swoim chłopkiem to znaczy, że jednak go kochasz.
-
Nieeee. To znaczy mi się nie wydaje żebym ja kiedykolwiek go kochała,
on zresztą mnie też.- powiedziałam- Coś ci powiem. Coś sobie
uświadomiłam. Wychowywałam się z tymi chłopakami i są oni dla mnie jak
bracia. Ale prawda jest taka, że wszyscy skończą tak samo. W końcu psy
ich złapią, albo jeśli będą mieli pecha to natrafia na silniejszych od
siebie... Może jeszcze Bili rozegra to inaczej. On czasem wydaje mi się
inny. Jak by się chciał wyrwać z tego wszystkiego. Ale tylko czasem. A
ja chce normalnego życia. Czas pomyśleć o przyszłości, a z nimi na
przyszłość nie mam szans.
- Zawsze możesz zacząć od nowa.- powiedziała Harry.
Mimo,
że w sumie w ogóle go nie znałam i nic o nim nie wiedziałam strasznie
dobrze mi się z nim rozmawiało. Czułam, że mnie rozumie, że jest inny.
-Ja to właśnie planuje. – powiedziałam.
- A co z Victorem ? Wahasz się ? – spytał Harry wyczekująco.
-
Nie. Tylko jakoś mi się ode chciało tam iść. Sam wiesz jakie są tak
imprezy. Powiem mu to jutro. Szybciej pójdzie jak będzie miał kaca. –
powiedziałam i się uśmiechnęłam.
Chciałam trochę rozluźnić atmosferę.
Zrobiło się za poważnie. Harry na szczęście, albo zrozumiał o co mi
chodzi, albo naprawdę go to rozbawiło, bo wybuchnął śmiechem.
Nawet
nie wiem ile czasu minęło, ale musiało być naprawdę późno, bo na ulicach
nie było ani żywego ducha. Ale ja i Harry nie zwracaliśmy na to uwagi.
Chodziliśmy po całym mieście rozmawiając i się wygłupiając.
- A ty zamierzasz wrócić do domu ?- spytał nagle Harry.
- Nie wiem. To zależy.- powiedziałam tajemniczo.
Harru uśmiechnął się łobuzersko:
- Od czego ? – spytał
Czy ja właśnie z nim flirtowałam ? Nie ważne. Ważne, że mi się podobało.
- Co się będzie działo, jeśli nie pójdę.
- Ciężko powiedzieć.- powiedział Harry robiąc krok w moja stronę.
Przez chwilę patrzyliśmy na siebie, kiedy nagle obydwoje zaczęliśmy się głośno śmiać.
- To może chodź do parku, bo już nie dam rady dalej leźć. Nogi z dupą mi zaraz odpadną.- powiedziałam.
- OK.- powiedziała Harry jeszcze się śmiejąc.
Podeszliśmy
do drewnianego stolika, z którego ludzie korzystali podczas pikników.
Wdrapałam się na niego i usiadłam po turecku. Harry zajął miejsce obok
mnie.
- Mam batona, chcesz ?- spytał chłopak.
- No jasne. Jestem ostro głodna. – powiedziałam biorąc od Harrego Twixa.- Masz pół.- powiedziałam dając mu jeden patyczek.
- Dzięki. – powiedział chłopak.
Nagle
zdjął swoją bluzę i okrył mnie ją po nagich ramionach. Na nie przeczę, w
cienkiej bluzeczce na ramiączka, zaczynało mi się już robić chłodno.
Ale tak dla jasności o nic go nie prosiłam.
Wyszeptałam ciche podziękowania, ale Harry je musiał usłyszeć, bo się uśmiechnął.
-Masz na policzku czekoladę. – powiedział Harry, kiedy skończyłam moja cześć batona.
-Już?- spytałam wycierając dłonią policzki.
- Nie ,poczekaj.- powiedział Harry i lekko obrócił moją twarz do siebie.
Delikatnie dotknął mojego policzka i zjechał palcem do ust, po czym musnął je lekko swoimi wargami.
- Już jesteś czysta.- powiedział, odsuwając się tylko milimetry od moich ust.
- To było bardzo tanie zagranie. Zresztą bardzo nie kulturalne. –powiedziałam
- To w takim razie się poprawie. Czy mogę ? – spytał Harry patrząc mi w oczy.
Ja uśmiechnęłam się i pocałowałam go, a on od razu odwzajemnił pocałunek.
KAHN
Jak słodko ♥
OdpowiedzUsuńurocze kurwa!!! <3. :-)
OdpowiedzUsuńBoski. *.* Ja cę następny. :DD
OdpowiedzUsuńFajny. Podoba mi się. :D
OdpowiedzUsuńJest uroczy, ale rażą mnie te błędy w imionach.. Luke nie Luk i Billie, a nie Billi c;
OdpowiedzUsuńOgółem nie ma się do czego przyczepić. c;
polska wersja :D
UsuńNie Billie tylko Billy.
UsuńAwwwwwww. Cudne!
OdpowiedzUsuńKiedy nastepna czesc?
Czekam!
Iwona :*
boskie!
OdpowiedzUsuńboskie!!
OdpowiedzUsuńŚwietne
OdpowiedzUsuńświetne, czekam na część 2 <3
OdpowiedzUsuńdfklndfnnkfsdnksdfnklfd, cudo. Chcę drugą część!
OdpowiedzUsuńOstatnio zaczęłam czytać te imaginy i przyznam się, że są idhfjjdhdjdjdhhdhsjkdhdhdhfjkfkddhva <3 Coś mi się wydaję, że Harry będzie miał wyjebane w 2 części na tego Victora :D
OdpowiedzUsuńWyjebane.. Jakie poetyckie określenie. :D
UsuńStarałam się ująć to jak najlepiej :D
UsuńNominowałam cię do Libster Award na http://dwasercadwieprzygody.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńHymmm interesujące..
OdpowiedzUsuńKiedy IIcz?
OdpowiedzUsuń1.Świetne piszesz imaginy. Są wciągające a czytałam dużo imaginów i mnie żaden tak nie wciagnął. 2.Nie mozna tak trzymać w napieciu bo to nie zdrowe więc PISZ PISZ PISZ!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńO japierdole jakie słodkie :* :D
OdpowiedzUsuńAwww... Normalnie Kocham Ten Blog Będę Siedziała Tak Długo Aż Go Nie Przeczytam ;>
OdpowiedzUsuńBOŻE ZAJEBISTE JAK WY TO ROBICIE??!! NA PREWDE ŻYCZĘ WAM POWODZENIA Z CAŁEGO SERCA I GRATULUJE <3
OdpowiedzUsuńAwwwww Zajebiste <3 *.* :**
OdpowiedzUsuńSuuuupciiooooo!!!!!
OdpowiedzUsuń