A dzisiaj świąteczny imagin z Lou :) Życzę wszystkim miłej lektury i udanych Świąt :)
____________________________________________________________________________________
Siedziałam na fotelu, owinięta moim lubionym zielonym, wełnianym kocem z kubkiem parującej herbaty w ręku. Można by pomyśleć, że wyglądałam przez okno podziwiając spadające - mimo wczesnej pory - z czarnego już nieba, małe, białe śnieżynki pokrywające wszystko w okół, nadając okolicy magiczny wygląd. Tak to pewnie wyglądało z boku. Nic w tym dziwnego. Skąd przypadkowa osoba może wiedzieć co siedzi mi w głowie? Skąd może wiedzieć, że nie wyglądam przez okno, tylko skupiam wzrok na miejscu pod parapetem, myśląc o tym, że tam powinna
stać choinka? No właśnie, nie może. A dlaczego? Bo i tak jej tu nie ma. Nie ma tu nikogo. Jestem sama. Całkowicie sama. W Święta. Nic dodać, nic ująć.
Jeszcze rok temu cieszyłabym się, że jest Wigilia. Ale dziś... Z czego się tu cieszyć? Wprowadziłam się do Londynu niedawno, bez rodziców. Na ogół ten fakt mnie cieszył, ale w czasie świąt - kiedy cała rodzina powinna być razem - zaczynałam za nimi tęsknić. W tym roku nie kupiłam nikomu prezentu. Nikt też nie kupił prezentu mi. I tak nie miałabym go gdzie położyć, przecież nie mam nawet choinki. Studia są za drogie, żebym wydawała pieniądze na takie bzdety - a jednak, chciałabym to robić.
Wszystkie te myśli wcale nie sprawiły, że poczułam się lepiej. Przyniosły wręcz odwrotny skutek. Poczułam się jeszcze bardziej przybita i samotna niż przed chwilą. Wszyscy moi znajomi spędzali ten czas z bliskimi, a ja siedziałam sama na cholernie niewygodnym fotelu, który był tu już, gdy się wprowadziłam i wpatrywałam się tępo w pusty już kubek po herbacie.
Pomyślałam, ze poczułabym się lepiej wśród ludzi. Potrzebowałam towarzystwa - jakiegokolwiek. Nie było jeszcze tak późno. Może ktoś robi ostatnie świąteczne zakupy - zabrakło mu mąki, albo zapomniał kupić prezent? Taką miałam nadzieję. Ta cisza w moim domu zaczęła mnie przytłaczać.
Odstawiłam kubek na stół i rzuciłam koc na fotel. Szurając po podłodze ciepłymi skarpetami dostałam się na przedpokój, gdzie stała wielka, drewniana szafa, służąca mi za przechowalnię wszystkich ubrań, jakie nie mieściły mi się do szuflad w komodzie. Stając na palcach, by dosięgnąć wieszaków, wyjęłam z niej moje ulubione, czarne rurki i stary, wełniany sweter, który kupiłam jakieś cztery lata temu, lecz sentyment nie pozwalał mi go wyrzucić.
Założyłam na siebie wybrane ubrania oraz beżowy płaszcz, biały komin i rękawiczki do kompletu. Gotowa do wyjścia, zapięłam do końca suwak brązowych kozaków i wyszłam z mieszkania. Przekręcając klucz w zamku zastanawiałam się co ja właściwie robię. Czyżbym wychodziła na dwór, mimo dziesięcio stopniowego mrozu, bo czuję się cholernie samotna? Wersja, że idę na spacer bardziej przypadła mi do gustu.
Lodowaty powiew wiatru, musnął moje policzki i rozwiał długie, kasztanowe włosy we wszystkie strony, gdy otworzyłam drzwi klatki. Zaczęłam żałować, że nie wzięłam czapki. Stałam chwilę zastanawiając się, gdzie właściwie idę, lecz po dwóch minutach poddałam się i zaczęłam iść przed siebie.
Wszystkie kamienice i sklepy odziane były świątecznymi ozdobami. Poczułam się dziwnie, miałam ochotę zwymiotować. To co przed chwilą sprawiało, że byłam niepocieszona, teraz napawało mnie gniewem. Dlaczego wszyscy mogą siedzieć w swoim ślicznych, przytulnych domach, wpieprzać Wigilijną kolację i cieszyć się swoim towarzystwem, a ja nie? To niesprawiedliwe. Byłam wściekła.
Kątem oka dostrzegłam faceta w przebraniu Świętego Mikołaja i dwie sporo niższe od niego kobiety przebrane za elfy. Wrzeszczeli coś w stylu "Christmas time, Christmas time". Tego było już za wiele. Zebrałam trochę śniegu z maski stojącego obok mnie samochodu i uformowałam kilka śnieżek. Podeszłam bliżej przebierańców i rzucając śnieżne kule, jedna po drugiej, w ich stronę dokończyłam wierszyk słowami:
-Christmas time, I hope you all will die. -Dziadek i jego dwie zdziry nie kryły oburzenia, ale mnie nie specjalnie to obeszło.
Nagle poczułam, że coś uderzyło mnie w plecy. Gdy odwróciłam się, by sprawdzić co to było, w odległości około czterech metrów dostrzegłam średniego wzrostu chłopaka, trzymającego z dłoni śnieżną kulę. Gdy zauważył, że mu się przyglądam, podszedł bliżej.
-A to za co? - Spytałam.
-Nie ładnie, nie ładnie... - Powiedział, ignorując moje pytanie, jednocześnie, teatralnie kręcąc głową.
-A kim ty jesteś, żeby to oceniać? - Odparłam cynicznie, unosząc jedną brew do góry.
-Mam na imię Louis. - Odpowiedział, a ja zachodziłam w głowę, kto odpowiada w ten sposób na takie pytania.
-Ja [T.I], ale to niczego nie zmienia. Nie znasz mnie. - Rzuciłam, odwracając się na pięcie.
-Cóż, [T.I], mi się wydaje, że znam. Ty chyba też zostałaś na Święta sama... - Słowa te sprawiły, że na chwilę przystanąwszy w miejscu, odwróciłam się ostrożnie.
-Jak to "też"? - Spytałam, bo to, że mieszka daleko od rodziny, wydało się oczywiste, ale jakoś nie umiałam wyobrazić sobie, że nie ma dziewczyny. Chłopak, mniej więcej w moim wieku, całkiem przystojny, ubrany w ciuchy z najlepszych butików - dziwne, że nie odpędza się od dziewczyn kijem.
-Moi przyjaciele są ze swoją rodziną, a ja spóźniłem się na ostatni lot do mojego miasta, natomiast ulice są tak zaśnieżone, że nie sposób tam dojechać. I skończyło się tak, że zamiast otwierać prezenty, spaceruję sam po ulicy i zwierzam się nieznajomej dziewczynie, grożącej śmiercią Świętemu Mikołajowi. - Odpowiedział jakby była to najoczywistsza rzecz pod Słońcem.
-Ze mną jest mniej więcej tak samo. - Odparłam krótko, nie mając nic więcej do powiedzenia.
-W takim razie spędźmy te święta razem. - Nie ukrywam, że ta propozycja mnie zszokowała.
-Przecież sam powiedziałeś - nawet się nie znamy.
-W takim razie czas najwyższy się poznać. - Powiedział, posyłając mi promienny uśmiech. Sama nie wiem, kiedy go odwzajemniłam.
Gdy poprawiał szalik w granatowo-zielone paski, mogłam dokładniej przyjrzeć się jego twarzy. To, że był przystojny zauważyłam już wcześniej, ale teraz wydał mi się jakiś taki znajomy. Jakbym go już gdzieś kiedyś widziała.
-A czy my przypadkiem już się nie znamy? Skądś cię kojarzę. - Rzuciłam.
-Ja cię nie znam, ale bardzo możliwe, że ty znasz mnie. Nazywam się Louis Tomlinson, śpiewam w zespole - One Direction, może znasz. - To by wyjaśniało jego strój i nienaganna fryzurę. - Ale nie mówmy teraz o tym, to nie jest ważne. - Dodał szybko.
-Dobrze. Ja nazywam się [T.I] [T.N], nie śpiewam w zespole, ale za to pod prysznicem. Mam zadatki na wielką karierę. - Powiedziałam po czym obydwoje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
-Młoda damo! Ty w beżowym płaszczu! - Usłyszeliśmy niski, męski głos. Najwidoczniej Mikołaj trochę się wściekł. Zmierzał w naszą stronę, parząc na mnie z ukosa.
-Uciekaj! - Krzyknęłam do Louisa, łapiąc go za rękę.
Biegliśmy tak kilka przecznic, aż zabrakło nam tchu. Uwolniłam jego dłoń i odgarnęłam włosy z twarzy. On oczywiście nie musiał tego robić - wyglądał idealnie.
-Widziałaś jego minę? Wyglądał jakby chciał się zabić. - Zaśmiał się Louis.
-W tym roku mogę liczyć tylko na rózgę. - Odparłam.
Spacerowaliśmy po białych ulicach rozmawiając na wszystkie możliwe tematy. Przychodziło nam to bardzo łatwo, Louis okazał się być bardzo towarzyski i zabawny. Po co drugim wypowiedzianym przez niego zdaniu śmiałam się tak bardzo, że zaczął mnie boleć brzuch.
Nawet nie zauważyliśmy kiedy ulice zupełnie opustoszały, a większość latarni została wyłączona. Nim się spostrzegliśmy dochodziła już dziewiąta. Najwidoczniej w miłym towarzystwie czas płynie szybciej.
-Chyba muszę już wracać. Zaprosiłabym cię do siebie, ale nie mam nawet dwóch foteli, a moja lodówka świeci pustkami. - Powiedziałam smutnym głosem.
-Nie szkodzi. I tak mam zamiar odprowadzić cię pod same drzwi. - Odpowiedział, obdarzywszy mnie czułym uśmiechem.
Gdy dotarliśmy do mojej kamienicy, zanim wyjęłam klucze z kieszeni odwróciłam się twarzą do Louisa i patrząc mu w oczy powiedziałam:
-Dziękuję.
-Nie pozwoliłbym ci wracać samej po ciemku, bo wiesz to jest taka sobie dzielnica i... - Zaczął mówić, ale ja mu przerwałam.
-Nie tylko za odprowadzenie. Za pokazanie mi, że Święta bez rodziny to nie koniec świata, za dotrzymanie mi towarzystwa i w ogóle za wszystko.
-Ja również dziękuję. - Odpowiedział, a po jego minie, widziałam, że moje słowa sprawiły, mu przyjemność. - To widzimy się jutro u mnie. - Dodał nagle.
-Jak to u ciebie? - Zdziwiłam się.
-Jutro jest Boże Narodzenie. Nie pozwolę ci spędzić tego czasu samej. Poza tym mi też przyda się towarzystwo. - Odparł z promiennym uśmiechem na ustach.
-Czemu nie... - Odpowiedziałam niepewnie.
-Przyjdę po ciebie o drugiej. Bądź gotowa.
-Jasne, dziękuję za zaproszenie. - Odparłam.
Pożegnaliśmy się i każde poszło w swoją stronę. W czasie, gdy ja próbowałam otworzyć drzwi wejściowe, Louis nagle zatrzymał się w pół kroku, odwrócił w moją stronę i podszedł bliżej.
-Prawie bym zapomniał. - Powiedział coraz bardziej zmniejszając odległość między naszymi ustami, aż w końcu złączył nasze wargi w słodkim pocałunku. Trwaliśmy tak przez chwilę, aż w końcu się od siebie odsunęliśmy. Na mojej twarzy na pewno wyczytać można było zawód.
-Do zobaczenia, [T.I]. - Powiedział Louis po czym zniknął w otchłani nocy, a jedynym dowodem na to, że tu był, były odciski jego stóp na śniegu.
Mimo niezbyt udanego początku, to chyba będą najlepsze święta w moim życiu.
LOLA
Awwwwww.... jak słodko :)
OdpowiedzUsuńKochammm <333
OdpowiedzUsuńGENIALNEEE !!!!! <3 zapraszam do mnie http://myworldmyrulesmydecisions.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńnominuję cię do ''Liebster Aword '' , więcej na ===>
OdpowiedzUsuńhttp://imaginy-forever-young-directioner.blogspot.com/
musisz odpowiedzieć na 11 mioch pytań zadanych na samym dole , nominować 11 blogów , i napisać 11 pytań dla nich , w swoim poście .
Trzeba te blogi powiadomić musisz pisząc taką wiadomość pod ich postem
można nominować kogoś jeszcze raz ?
OdpowiedzUsuńHejka :) nominowałam cię do "Liebster Aword" polega to na tym, że musisz odpowiedzieć na pytania ( piszę jakby ktoś nie wiedział)zapraszam po pytania http://myworldmyrulesmydecisions.blogspot.com/:)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award . Pytania na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana w Liebster Award. wiecej informacji na 1dvashappenin.blogspot.com
OdpowiedzUsuń@vashappeninn5 :D
aww , fajnie *__* napisałaś ,na moim blogu , że zostałam nominowana . Gdzie pytania ? ; D
OdpowiedzUsuńjuż, sorcia. Sporo czasu mi to zajęło, a nie chciałam pominąć, żadnego bloga, więc komentarze dodawałam od razu :)
UsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńSłodki<3
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie!
Słodki <3<3
OdpowiedzUsuńCzytam imagin za imaginem i każdy jest coraz lepszy. A ten jest taki slooooodki <3
OdpowiedzUsuńSzkoda ze nie ma dalszej części, ale tak też jest fajnie. ♡ :-D
Pozdrawiam
Lubieee tooo!!!!
OdpowiedzUsuńOMG.Boskiiii imagin Kocham Lou <3
OdpowiedzUsuńAwwwww... Świetne, Boskie, Prze Boskie Kocham <3
OdpowiedzUsuńTaki sam czytałam tylko że o Justinie Bieberze ...
OdpowiedzUsuńNajlepszyyyy hahahahaahahah nie mogę ! <3
OdpowiedzUsuńMasz super talent : D