-Tak, mamusiu? - Spytałam ukazując jej niekompletny rządek białych mleczaków.
-Ja i tatuś chcielibyśmy o czymś z tobą porozmawiać. - Odparła poważnie, wymieniając porozumiewawcze spojrzenie z tatą, siedzącym na kanapie. Zajęła miejsce obok niego po czym gestem dłoni zachęciła mnie bym podeszła bliżej. Uśmiech szybko zniknął z mojej twarzy. Niepewnym krokiem podeszłam do rodziców, po czym zajęłam moje stałe miejsce na kolanach taty.
-Co się dzieje, mamusiu? - Spytałam zmartwiona.
-Wiesz kochanie, czasem jest tak, że mama i tata bardzo się kochają, biorą ślub i wychowują cudowne dzieci, ale po jakimś czasie niektóre rzeczy się zmeniają. Nie potrafią już ze sobą rozmawiać, nie rozumieją się tak jak kiedyś. Rozumiesz? - Patrzyłam na nią wielkimi oczami, starając się przetrawić wypowiedziane przez nią słowa, jednak nie dostrzegałam w nich najmniejszego sensu.
-Chodzi o to, że ja i mamusia nie jesteśmy już razem. Ja się wyprowadzę, ale będziesz mogła odwiedzać mnie tak często jak tylko będziesz chciała. - Wtrącił się tata.
-Nie kochacie się już? - Wycedziłam zdezorientowana.
-Można tak powiedzieć. - Odparła mama z zakłopotaniem.
-Mnie też nie? - Żal przepełniał każde wypowiadane przeze mnie słowo.
-Skądże! Nawet tak nie mów. Kochamy cię najbardziej na świecie i nigdy nie przestaniemy. - Powiedział szybko tata.
-Siebie też kochaliście, ale już nie kochacie. A co jeśli mnie też przestaniecie? - W tamtej chwili nie zdawałam sobie sprawy z tego, że najprawdopodobniej ranię ich moimi słowami. Samo rozstanie na pewno nie było dla nich łatwe, a ja jeszcze dokładałam im zmartwień. Jednak siedmiolatka postrzega to właśnie w taki sposób.
-Nie martw się o to. Jesteś naszą najukochańszą córeczką i to się nigdy nie zmieni. - Powiedziała mama, ocierając łzę spływającą po moim bladym policzku.
Starałam się zrozumieć, ale nie umiałam. Przecież moi rodzice się kochali. Byliśmy szczęśliwą rodziną. I tak nagle w jednej chwili wszystko legło w gruzach. Właśnie tego dnia przyrzekłam sobie, że nigdy się nie zakocham, gdyż prawdziwa miłość zwyczajnie nie istnieje.
~*~
Mimo, że od rozwodu moich rodziców minęło już kilkanaście lat, ja nadal trzymałam się swojego postanowienia. To nie tak, że nigdy nie miałam chłopaka. Kilka razy zdarzyło mi się z kimś umawiać, ale nigdy nie brałam tego na poważnie, trzymałam ich na dystans. Nie chciałam się angażować w obawie przed zranieniem.
Jedynym mężczyzną z jakim utrzymywałam stały kontakt był Louis. Rzecz w tym, że był on jedynie moim przyjacielem. Nigdy mnie nie zawiódł i zawsze mogłam na niego liczyć. Poznaliśmy się jeszcze w przedszkolu, więc wspierał mnie już w okresie rozwodu moich rodziców. Był jedyną osobą, której ufałam bezgranicznie i byłam w stanie powierzyć mu wszystkie moje najskrytsze tajemnice.
-Jak podobał ci się film? - Spytał Louis, gdy wychodziliśmy z kina po naszym copiątkowym seansie. To była taka nasza mała tradycja, która obejmowała jeszcze lody pistacjowe w naszej ulubionej cukierni. Mimo, że z Louisem widywałam się codziennie, to właśnie na każdy piątek czekałam z utęsknieniem. Uwielbiałam te nasze wypady tylko we dwoje. Jedynie przy nim mogłam być naprawdę sobą.
-Był świetny, nie pamiętam kiedy ostatnio się tak uśmiałam. - Odparłam chichocząc. Wtedy wraz z Louisem zaczęliśmy przypominać sobie najzabawniejsze kwestie z komedii, co chwilę wybuchając donośnym śmiechem. Ludzie przechodzący obok, patrzyli na nas jak na wariatów, a gdy poczęliśmy odtwarzać scenę, w której główni bohaterowie filmu tańczyli w swoich objęciach, zaczęli omijać nas szerokim łukiem. Ta sytuacja tylko zachęciła nas do dalszych wygłupów. Słowa piosenki, w której rytmie przebieraliśmy nogami, wydobywały się z naszych krtani. W punkcie kulminacyjnym Louis przyciągnął mnie do siebie, po czym mocno trzymając, bym nie straciła równowagi, przechylił do tyłu przez swoje ramię.
-Ta-da! - Wykrzyczeliśmy równocześnie, a wokół nas rozbrzmiały oklaski. Przechodnie wpatrywali się w nas przez chwilę z rozbawionymi minami, po czym odeszli pozostawiając nas samych przed kinem. Louis jednak nadal trzymał mnie w swych ramionach i wszystko wskazywało na to, że nie miał zamiaru rozluźnić uścisku. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy, a ja powoli zaczęłam się rozpływać w jego błękitnych tęczówkach. Nawet nie zauważyłam kiedy chłopak drastycznie zmniejszył dystans między nami. Czule otarł mój nos swoim, po czym delikatnie wpił się w moje usta. W pierwszej chwili oddałam pocałunek, jednak po szybkim zastanowieniu, oderwałam się od Lou kładjąc dłonie na jego klatce piersiowej, by delikatnie, jednak stanowczo go odepchnąć.
-Dlaczego to zrobiłeś? - Spytałam z wyrzutem, ale na pewno nie byłam na niego zła.
-[T.I]... Ja... - Jego policzki zalały się rumieńcem. - Nie wiedziałem jak ci to powiedzieć, ale się w tobie zakochałem. - Dokończył patrząc mi w oczy. Wstrzymał oddech, czekając na moją reakcję.
Szczerze mówiąc nie wiedziałam co powinnam była zrobić w tej sytuacji. Przecież Louis był moim przyjacielem. Nie chciałam tego niszczyć. Nie chciałam go tracić. Nigdy nie myślałam o nim w ten sposób... To znaczy myślałam, ale zawsze od razu karciłam się za to. To nie tak, że był mi obojętny. Był najważniejszą osobą w moim życiu. Ale nie mogłam go kochać. Nie mogłam kochać nikogo.
-Nie zakochałeś się w mnie. - Powiedziałam spokojnie, kręcąc głową.
-Ależ tak, ja...
-Nie, Louis. - Przerwałam mu w pół zdania. - Miłość nie istnieje, rozumiesz? Ona nie jest prawdziwa, wiąże się z nią tylko ból i cierpienie. - Brunet wpatrywał się we mnie swoimi idealnie błękitnymi oczyma, nawet nie mrugając. Nie miałam pojęcia co w tej chwili chodzi mu po głowie. Jednego jednak mogłam być pewna. Zraniłam go.
-Czas już na mnie... - Powiedział na odchodnym, odwracając się na pięcie i idąc w kierunku przystanku autobusowego. Jego głos przepełniony był mieszanką żalu, bólu i chłodu.
Przez myśl przemknęło mi, że mogło to być nasze ostatnie spotkanie. Czemu Louis musiał wszytsko spieprzyć? Czemu musiał się we mnie zakochać? To tylko potwierdziło moje przekonanie, że miłość nie niesie ze sobą nic dobrego.
~*~
-Dzień dobry [T.I], jak miło cię widzieć. - Przywitała się mama przekraczając próg mojego mieszkania.
-Hej, mamo. - Odparłam całując ją w policzek i biorąc od niej blachę pełną ciasta domowej roboty.
-Co u ciebie słychać skarbie? - Zagadała siadając przy stole w kuchni w czasie, gdy ja wzięłam się za parzenie kawy i krojenie ciasta.
-Nic nowego, a ty jak się trzymasz? - Spytałam stawiając przed nią talerzyk z szarlotką.
-O nie, ja dziękuję, jestem na diecie. - Powiedziała odsuwając smakołyk.
-Daj spokój mamo, masz świetną figurę, poza tym nie zjem tego sama. - Uśmiechnęłam się do niej czule, ponownie przyzówając do niej talerzyk z ciastem.
-A co z Louisem? On zawsze uwielbiał moją szarlotkę, na pewno ci pomoże. - Wzdrygnęłam się za dźwięk imienia chłopaka. - Coś się stało kochanie? - Spytała widząc moją reakcję.
-Nie, nic... - Odparłam krótko.
-A swoją drogą, gdzie się podziewa Lou? Przecież zawsze przesiadywał u ciebie całymi dniami. - Przed moją mamą niczego nie dało się ukryć.
-Trochę się pozmieniało. - Rzuciłam wymijająco.
-Oh, rozumiem. A szkoda, bardzo go lubię. Zawsze miałam cichą nadzieję, że zostaniecie parą. Tak ładnie razem wyglądacie, naprawdę do siebie pasujecie. - Głos mojej rodzicielki przepełniony był smutkiem.
-On chyba też miał taką nadzieję. - Rzuciłam od niechcenia.
-Co? - Zdziwiła się mama. - Co właściwie między wami zaszło?
-Wyznał mi miłość. - Chciałam by ton mojego głosu był obojętny, jednak nie mogłam powstrzymać żalu, przepełniającego każde wypowiadane przeze mnie słowo. Mimo wszystko brakowało mi Louisa.
-Oj, kochanie! Nie mów mi tylko, że go odepchnęłaś! - Kobieta złapała się za głowę.
-A co niby miałam zrobić? Pozwolić mu się zranić? Nie, dziękuję. - Warknęłam.
-[T.I], ale przecież ty też go kochasz. - Powiedziała mama ujmując moją dłoń w swoje.
-Miłość nie istnie...
-Owszem, istnieje. - Przerwała mi w pół zdania. - I darzysz nią Louisa. Widzę sposób w jaki na niego patrzysz. Przy nim jesteś zupełnie inną osobą, a uśmiech nie schodzi z twojej twarzy. Jesteś z nim szczęśliwa. Nie możesz zaprzepaścić tego jedynie przez strach przed zranieniem. Jeśli nie spróbujesz to nigdy się nie przekonasz jak to jest naprawdę. - Mówiła spokojnie jednak stanowczo.
-Ale ty i tata...
-Ja i tata to zupełnie inna historia. - Znów weszła mi w słowo. - To, że nam się nie udało to nie znaczy, że tobie i Louisowi też musi. Nie możesz tłumić w sobie takich uczuć. Powiedz szczerze, kochasz go? - Rodzicielka wlepiła we mnie intensywny wzrok, niecierpliwie oczekując odpowiedzi.
Zaczęłam wtedy myśleć o mnie i o Louisie. O tym jak swobodnie czuję się w jego towarzystwie. O bezgranicznym zaufaniu jakim go darzę. O tym jak łatwo potrafi on wywołać uśmiech na mojej twarzy. O tym, że przy nim jestem szczęśliwa. O uczuciu jakim go darzę. Zawsze bałam się kochać, ale do niego czułam zdecydowanie coś więcej niż tylko przyjacielską sympatię. Był dla mnie wszystkim.
-Tak. - Powiedziałam w końcu. - Kocham go, mamo. - Kobieta uśmiechnęła się do mnie czule.
-Więc mu o tym powiedz mu. - Namawiała.
-Teraz? - Zdziwiłam się.
-Tak, biegnij jak najszybciej. Ja popilnuję mieszkania i jednak zajmę się tym ciastem. Z tego co pamiętam kolejny autobus masz za 6 minut. No? Na co czekasz? Zbieraj się. - Ponagliła mnie.
-Dziękuję. - Uśmiechnęłam się w jej kierunku z wdzięcznością, po czym zarzuciłam na siebie kurtkę i ruszyłam pędem na przystanek. W ostatniej chwili zdążyłam na autobus. Droga trwała jedynie kilkanaście minut, po czym wysiadłam tuż pod kamienicą Louisa. Weszłam przez otwarte drzwi i po schodach udałam się na pierwsze piętro. Stanąwszy przed mieszkaniem chłopaka wzięłam głęboki wdech, po czym niepewnie zapukałam. Tuż po chwili drzwi uchyliły się, a w progu stanął Louis, wyraźnie zdziwiony moim widokiem.
Bez zbędnych wyjaśnień wpiłam się w jego usta, zarzucając ramiona na jego szyję. Na początku był trochę zaskoczony, jednak szybko oddał pocałunek obejmując mnie w talii.
-A to za co? - Spytał z promiennym uśmiechem na ustach, przysuwając mnie bliżej siebie.
-Za to, że cię kocham. - Odparłam zatracając się w jego niebieskich tęczówkach. W końcu to powiedziałam. A co najważniejsze, byłam zupełnie szczera.
-Ach, tak? - Uniósł brwi ku górze. - A ja myślałem, że miłość nie istnieje... - Droczył się ze mną.
-Ty jesteś jedynym wyjątkiem.
LOLA
o jej *.* cudowny :) więcej takich proszę :) piszecie cudownie, naprawdę, nie kończcie nigdy z pisaniem :* jesteście wspaniałe :*
OdpowiedzUsuńŚweitny !
OdpowiedzUsuńcudo<3
OdpowiedzUsuńNa serio super<3 Mam nadzieję,że będzie więcej :)
OdpowiedzUsuńświetne <3
OdpowiedzUsuńAAA! Zakochałam się w tym jak i w pozostałych imaginach. Zastanawiam się tylko co szykujecie na setnego imagina! Myślę, że mogłoby być to coś niesamowitego, coś co powaliłoby nas na ziemię. Nie mówię, że teraz tego nie doświadczyłam, ale same pewnie rozumiecie. To będzie wasz setny imagin! I ja dodatkowo go doczekam, ach... Cieszę się, że tak w miarę szybko was odkryłam i wciąż jestem z wami.
OdpowiedzUsuńKocham Was, skarbeńki.
@kariisxx
Awwww. Świetny!
OdpowiedzUsuńcudny <3
OdpowiedzUsuńPrzyznaje, że ten jest najlepszy!! Taki słodki :3 Genialny :D Jesteś wzorem ;*
OdpowiedzUsuńłoooooooooooooooooooooooooooooooooooo. on był cudny !
OdpowiedzUsuńJesteście moją inspiracją ♥
Kurde, ale mam motylki w brzuchu. :3
OdpowiedzUsuńCUDO <3
OdpowiedzUsuńBoski, czekam na więcej takich...-kiedy następna część z zaynem? Pisz szybko
OdpowiedzUsuńAwww *,*
OdpowiedzUsuńKiedy kolejna część Zayna??? Bardzo chciałabym ją przeczytać :-) Co do notki jest świetna, genialna
OdpowiedzUsuńBoski :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie więcej takich ;*
Zapraszam do siebie.
Dominika
I loveee...
OdpowiedzUsuńCudowne i jedyne w swoim rodzaju, jak zwykle z resztą ;)
OdpowiedzUsuńMega słodkie... :*
OdpowiedzUsuńWięcej takich :)
Zapraszam do mnie:
najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com
uuu... jakie to słodkie <3
OdpowiedzUsuńOoo...
OdpowiedzUsuńSuperrr. to było takie słodkie<3
OdpowiedzUsuńjest suuuuuuuperrrrr! xD
OdpowiedzUsuńjeju <3
OdpowiedzUsuńjaki uroczy i taki słodki <3
uwielbiam cię x
to jest strasznieee urocze!! na prawdę powalacie! Cały czas się uśmiecham do monitora! Dobra robota misiaki! ;*
OdpowiedzUsuńLaroux
Boże *-* cudowne *-*
OdpowiedzUsuńWstawiaj dalej <3
koszmarek97 *-*
Od dziś to mój ulubiony imagin :3
OdpowiedzUsuńWięcej z Louisem, please ♥
Cudowny. Znowu Lou w wersji słodkiej, ale mi się to podoba. <3
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam takiego słodkiego i cudownego kocham tego bloga :-D
OdpowiedzUsuńJak słodko :3 Pisz częściej, bo Twoje imaginy uzależniają *.* Lou to ideał ♥♥♥
OdpowiedzUsuńAbsoltunie cudowny <3
OdpowiedzUsuńWidzę tu coś z piosenki Paramore - The Only Exception
OdpowiedzUsuńPiękne *____*
Była moją inspiracją :)
UsuńOhhh to słodkie <3
OdpowiedzUsuńjakie to jest słodkie ♥
OdpowiedzUsuńMacie talent . xx
Cudowene !!!! <3 Piszcie dalej . Macie talent
OdpowiedzUsuńOmg omg omg *____* to jest cudowne i take romantyczne <3 ja chce jeszcze! Dalo by sie zrobic II czesc? Ploooseee <3
OdpowiedzUsuńtaaaakie romantyczne zakochałam się poprostu a w następnym mogę dedyka?
OdpowiedzUsuńJasne :)
UsuńAwwww *.* sweet :* Super blog I oby tak dalej :) powodzenia I pozdrawiam :***
OdpowiedzUsuńCudo *.*
OdpowiedzUsuńJest tak cudowny, ze brak mi slow.
Jeny...cudowne! Masz talent! :) zapraszam do mnie:http://justdreamabout1d.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Blog Award! Szczegóły na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne, kocham to.Pisz takich wiecej
OdpowiedzUsuńSuperowy! Kocham Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńŚwietny! Zapraszam do nas : http://justdreamabout1d.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńO jaki cudowny nimal się popłakałam, oj płaczę , to niesamowite, dawno nic nie doprowadziło mnie do płaczu, matko to takie piękne .. dziękuję Ci
OdpowiedzUsuńTo jest WSPANIAŁE <33 i z Lou <3
OdpowiedzUsuńAch to zakończenie *.*
OdpowiedzUsuńTakie urocze xx
Moje przemyslenia jak to czytałam :
* Jak mozna powstrzymywac sie od miłości ? A co dopiero do Louisa ? Który w dodatku wyznaje miłość ? ;O
* Chcę taka mamę ;)
* Chyba zaraz usne i napisze byle jaki komentarz :/
No ...wlasnie ostatni punkt mowi sam za siebie xd
W każdym razie bardzo fajny imagine taki ,, awwww " :D
PS moge prosic kiedys przy okazji o dedyka z Liamem bo go jakos tak mało :/
Życzę weny ;*
~ Tosia xx
Przyznaję się bez bicia że trochę zaniedbałam tego bloga, za co bardzo przepraszam. Dlatego też dopiero teraz komentuję.
OdpowiedzUsuńImagin jest cudowny i taki...magiczny :) po prostu go kocham <3 urzekła mnie zwłaszcza końcówka. Też chciałabym mieć takiego przyjaciela :D no ale cóż. Takie życie.
Życzę Ci dalszego tak wspaniałego pisania i dużo wolnego czasu, aby się doskonalić :)
Pozdrawiam :)
http://dwaswiaty-opowiadanie.blogspot.com/
Oo jakie słodkie :)
OdpowiedzUsuńOjej Jakie To Słodkie *.*
OdpowiedzUsuńBisty:)
OdpowiedzUsuńSama chciałabym mieć taki talent:)
Awwwww!!!! To jest genialne <333
OdpowiedzUsuńPiszcie takich więcej!!
♥
Popłakałam się, wspaniały <3
OdpowiedzUsuńZajeeee super poprosyu brakk sloow :) zapraszam do mnie. http://opowiadaniaonediii.bloog.pl
OdpowiedzUsuńAch zeby takie mamy istnialy ;)))
OdpowiedzUsuńjaki słodki ;D jest mega
OdpowiedzUsuńAlbo to jest efekt tego że to już mój któryś tam imagin z koleji ale prawie się popłakałam
OdpowiedzUsuńJejciu jejciu jej, to było takie prawdziwe i takie urocze i aż nie wiem, co więcej napisać.
OdpowiedzUsuńKoneko