- Powiedz coś!- Liam dalej krzyczał.
Stałam wpatrując się w niego i nie mogąc wydusić z siebie,
ani słowa. Nie wierzyłam, że ta chwila, kiedyś nadejdzie. Jak to możliwe, że po
tylu latach poznał prawdę i to na dodatek nie dowiedział się tego ode mnie. –
S-skąd to wiesz?- zapytałam szeptem przerażona tym, że to wszystko dzieje się
naprawdę.
- Czyli to jednak prawda.- powiedział już spokojniej Liam.
Odwrócił się na pięcie i odszedł parę kroków, ale nagle jednak wrócił w swoje
poprzednie miejsce.- To nie ma znaczenia skąd wiem. Co ty sobie myślałaś?
Okłamujesz mnie od trzech lat. Zmyśliłaś wszystko. Nic co o tobie wiem nie jest
prawdą. Głupie ściemnianie w wieku piętnastu lat to jedno, a co innego nie przyznać
się do niczego przez tyle czasu. To jest chore, ty jesteś chora. Wiesz jak to
jest, kiedy wydaje ci się, że ktoś rozumie cię lepiej niż ty sam, a ty jego i
nagle w jednej chwili okazuje się, że wcale tak nie jest? Że to wszystko gówno
prawda. TI czy ty zdajesz sobie sprawę ile dla mnie znaczyłaś? Ja czułem, że
się w tobie zakochuje. Nie co ja gadam, ja cię kochałem. I myślałem, że też nie
jestem ci obojętny, a ty… a ty mnie okłamujesz odkąd się poznaliśmy.
Tego się nie spodziewałam. Praktycznie czułam jak poczucie
winny zalewa mnie od czubka głowy po koniuszki palców. Nie mogłam złapać
oddechu.
- Liam proszę…- zaczęłam, ale nie byłam w stanie skleić
poprawnie zdania.
- Nie. Tego jest dla mnie za dużo. Za bardzo mnie to przytłacza. – przerwał mi.
- Myślę, że powinnaś już iść.
Spojrzałam po raz ostatni na chłopaka. Jego twarz nie
wyrażała żadnych emocji. Usilnie unikał wzrokiem mojego spojrzenia. Kiedy tylko
opuściłam próg mieszkania Liama, on głośno zatrzasną za mną drzwi.
Zapewne spokojnie zdążyłabym stanąć w kolejce do
schroniskach. Ale nie myślałam teraz o ci sutym posiłku i spędzeniu nocy w
ciepłym pomieszczeniu na całkiem wygodnym łóżku.
To wszystko potoczyło się zdecydowanie za szybko. W jednej
chwili szłam skacząc z radości na spotkanie z Liamem, a w drugiej jedyna osoba,
na której mi zależało kazała mi spierdalać. A teraz szlajałam się po ulicach
miasta nie mając pojęcia co mam ze sobą zrobić. Byłam idiotką. Jak mogłam sądzić, że będę w stanie ciągle udawać przed
Liamem, że jestem zwykłą dziewczyną, mieszkającą w akademiku, która oddawał
przysługę babci i wyprowadzała jej psy na spacer. Przecież to oczywiste, że
wszystko by się wydało. Na dodatek im dłużej w tym wszystkim trwałam tym
trudniejsze było wyjawienie prawdy. Zarówno dla mnie jak i dla niego do
przyjęcia. Jednak moją głupotę jeszcze bardziej udowadniał fakt, że nic nie
zrobiłam, żeby wyjaśnić to Liamowi. Po prostu sobie poszłam. Nie błagałam na
kolanach o wybaczenie. Nie powiedziałam, że ukrywałam prawdę z obawy, że mogę
go stracić. Nie krzyczałam jak bardzo mi na nim zależy.
Nie wiedziałam co teraz. Ja naprawdę miałam tylko Liama. On
nigdy mnie nie zawiódł. Czułam wzbierająca się złość. To wszystko moja wina.
Chciałam się za to jakoś ukarać. Powinnam zapłacić, za moją głupotę. Wplotłam
ręce we włosy mocno za nie pociągnęłam. Poczułam jak oczy zaczęły zachodzić mi
mgłą, a już po chwili po moich policzkach spływały pojedyncze łzy. W końcu moje
nogi poniosły mnie pod opuszczony budynek. Ten sam co przed lat. Weszłam na
samą górę. Słońce ciągle przyjemnie przygrzewało. Usiadłam na ziemi i po prostu
wpatrywałam się w dal.
Nawet nie poczułam, jak upłynęło tyle czasu. Słońce już
dawno schowało się za horyzontem i nastał zmierzch. Leżałam i wpatrywałam się w
niebo. Wspominałam wspólnie spędzony czas z Liamem. Potrafił być naprawdę
słodki. Mówił, że najważniejszy dzień w roku to data naszego poznania i nazywał
to naszą rocznicą. Każdego roku dostawałam od niego pluszowego misia i słodkie
czekoladki. Ale potrafił też pokazać swoje drugie oblicze. Był uparty jak
osioł. Zawsze musiał postawić na swoimi i zazwyczaj to ja musiałam ustąpić i
postępowałam tak jak on tego chciał.
Nagle z rozmyśleń wyrwało mnie ciche westchnięcie.
Zaskoczona szybko obejrzałam się za siebie. Zobaczyłam ostatnią osobę jaką bym
się spodziewała ujrzeć w tamtym momencie. Liam stał nade mną lekko się uśmiechając, ale
jego oczy zdradzały zmartwienie. Mimo, że przez te wszystkie lata, kiedy tu
przychodziliśmy nigdy nie natknęliśmy się na nikogo innego, widok Liama
potwornie mnie zdziwił.
Chłopak ostrożnie usiadł koło mnie nie spuszczając ze mnie
wzroku nawet na sekundę.
- Nie płacz TI.- powiedział miękko i delikatnie wytarł
dłonią moje mokre policzki.
To przyniosło odwrotny efekt. Do tej chwili zastanawiałam
się czy to dzieje się naprawdę. Ale teraz już byłam pewna, że to nie są moje
złudzenia, przecież wyraźnie czułam jego dotyk. Wybuchłam płaczem, nawet się
nie powstrzymując. Liam bez słowa mocno przytulił i uspokajająco gładził po plecach.
-Przepraszam.- udało mi się wychlipać.
- Ciii TI, już dobrze.- uspokoił mnie chłopak.
- Nie, nie jest dobrze.- zaprzeczyłam i oderwałam się od
niego.- Okłamywałam cię. Wymyśliłam osobę, którą tak naprawdę nie jestem. Ale błagam wybacz mi. Ja nie
wiedziałam jak mam ci to wytłumaczyć. Nie chciałam cię stracić.- mówiłam
pociągając nosem.
- Było minęło. To nawet zabawne. Będę mógł cię na nowo
poznawać. To jak obejrzeć po raz drugi swój ulubiony film, ale wcale nie wiedząc
co się wydarzy.- powiedział uśmiechając się ciepło.
Spojrzałam na niego zdziwiona, on westchnął nie przestając
się uśmiechać. Zgarnął mi pasemko włosów z czoła i zaczął owijać je sobie wokół
palca.
- Nie powinienem był cię oceniać. Szczególnie, kiedy jesteś
w takiej sytuacji. Po prostu przykro mi, że nie mogłem ci pomóc. Ale teraz już
wiem i to się zmieni. Chodźmy – powiedział chłopak.
Liam wstał szybko i pomógł mi się podnieść.
- Gdzie?- zdziwiłam się.
- Do mnie. Zamieszkasz ze mną.- powiedziała jak gdyby nigdy
nic.
- Co? Liam właśnie dowiedziałeś się, że jestem bezdomną
sierotą, o której praktycznie nic nie wiedziałeś. I chcesz, żebym z tobą
zamieszkała. Przestań.
- No dlatego chce, żebyś wreszcie miała dom i osobę, która
będzie się o ciebie troszczyć. Pozwól sobie pomóc. Nigdy więcej nie będziesz
już sama. Masz mnie.- mówiła Liam, ale widząc, że wciąż nie jestem pewna czy to
dobry pomysł dodał.- Przestaniesz marudzić jeśli dodam, że to wyjście
tymczasowe?
- Jesteś pewien?- spytałam nadal mając wątpliwości.
- Tak. Ale tak w głębi duszy mam nadzieje, że to tymczasowe
bardzo się przeciągnie.- powiedział nagle.
Słysząc to wybuchłam śmiechem.
- Będzie dobrze.
Obiecuje, że od tej pory wszystko zacznie się układać.- powiedział Liam łapiąc
mnie za rękę.
- Jest dobrze od momentu, kiedy się spotkaliśmy.
Liam uśmiechnął się i złożył miękki pocałunek na moich
ustach, mocno mnie do siebie tuląc.
KAHN