Na początek chciałabym was bardzo przeprosić za to, że tak dawno nic nie dodałyśmy, ale mam nadzieję, że rozumiecie, że ze względu na szkołę i inne obowiązki mamy niewiele czasu wolnego, który mogłybyśmy poświęcić na pisanie dla was.
A teraz przejdę do tej bardziej przyjemnej kwestii. 27 WRZEŚNIA MINĄŁ ROK OD ZAŁOŻENIA NASZEGO BLOGA. Chciałybyśmy serdecznie podziękować wszystkim, którzy są tu z nami od początku, oraz tym którzy nie ważne od kiedy lecz są tu z nami do dzisiaj. Gdyby nie wy, nie udałoby nam się tyle osiągnąć. Aż mam wyrzuty sumienia, że na tę okazję, nie napisałam lepszego imagina, bo zdaję sobie sprawę, że pozostawia on wiele do życzenia, ale mniejsza o to.
Jeszcze raz, dziękujemy za wszystko. Kochamy was xx
____________________________________________________________________________________
Bycie
directioner to coś więcej niżeli tylko czerpanie przyjemności ze słuchania muzyki moich idoli i uśmiech pojawiający się na mojej twarzy za każdym pojedynczym razem, gdy ktoś wspomni o nich choćby słowem. Dla mnie jest to raczej przekładanie wartości życia piątki zupełnie obcych, lecz jednocześnie bardzo bliskich mi osób, nad moje własne które oni z dnia na dzień ratują lub sprawiają, że jest ono choć trochę bardziej znośne.
Niektórzy ludzie nazywają to obsesją, inni chorobą psychiczną, ja jednak wolę termin
szczęście. Osoby spoza fandomu twierdzą, że nienormalne jest darzyć głębokim uczuciem, które czasem sprawia ból wręcz fizyczny lub wylewanie morza łez z najbłahszych powodów za pięciu dobrze wyglądających, utalentowanych chłopców, których nigdy nie widziało się na oczy. Za światowej sławy boyband. Za zwykły zespół. Jednak dla mnie nie jest to tylko zespół. A już na pewno nie "zwykły". To oni i ich muzyka była ze mną w najgorszych chwilach. To dla nich powstrzymywałam się od podejmowania zbyt drastycznych środków. Są momenty, gdy tylko oni potrafią wywołać uśmiech na mojej twarzy. Czy to źle? Ja sądzę, że wręcz przeciwnie. Nawet jeśli jest w tym odrobina szaleństwa, na pewno jest to jego pozytywna odmiana. Niall, Harry, Louis, Liam i Zayn - One Direction - czy też moi idole sprawiają, że jestem szczęśliwa. Codzień ratują oni moje życie zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy.
Marzeniem każdej prawdziwej directioner jest poznanie chłopców. Nie koncert, nie zdjęcie, nie autograf, a szansa na to, by podziękować im za wszystko. Za każdy uśmiech, za nauczenie, aby na wszystko zawsze patrzeć pozytywnie i być sobą. Czy to tak wiele? O dziwo tak. Nawet dla mnie. Dlaczego "nawet"? Są dwie opcje. Podobno dla chcącego nic trudnego, a ja pragnę tego jak nikt inny. Jednak obstawiałabym raczej to iż moje mieszkanie znajduje się w centrum Londynu. Wiele razy spotkałam się z opiniami typu "O mój Boże! Ale masz fajnie, że mieszkasz w Londynie! Też bym chciała. Przecież chłopcy tam mieszkają!" albo "Tak strasznie ci zazdroszczę. Przecież w Londynie jest kilka koncertów w roku!". Jednak spotkanie na ulicy akurat piątki chłopców ze znanego na całym świecie boybandu w środku miasta liczącego przeszło osiem milionów mieszkańców, nie jest tak łatwe jak mogłoby się wydawać. Oczywiście cieszę się, że tak często odbywają się tu koncerty, lecz nie ukrywam iż boli mnie to, że moi idole znajdują się zaledwie kilka kilometrów ode mnie, a ja nie mogę ich zobaczyć tylko i wyłącznie dlatego, że nie stać mnie na bilet. Szczerze mówiąc to wcale się nie cieszę. Uczucie to raczej mogę porównać do wyrywania serca lub wbijania w nie noża.
Właśnie takie myśli krążyły po mojej głowie w drodze powrotnej ze szkoły. Przez to, że tak bardzo uwielbiałam do niej uczęszczać zdarzało mi się nazywać ją również piekłem. Teraz zapewne nasuwa się pytanie, kto był moim diabłem? Otóż przejawiał się on w bardzo wielu wcieleniach. Może i nie byłam najpiękniejsza, najmądrzejsza czy też najbardziej lubiana, jednak sądzę, że nie w żadnym stopniu nie zasłużyłam sobie na to co spotykało mnie z ich strony każdego dnia.
Szybko zaciągnęłam na przedramiona rękawy bluzy, by zakryć pamiątki po każdym z nieudanych dni, które już na zawsze odcisnęły piętno na mojej skórze i przyspieszając kroku, spuściłam głowę. Pozycja ta nie była jednak dla mnie zbyt komfortowa ze względu na moje długie włosy, jak na złość wpadające mi prosto w oczy. Niechętnie uniosłam głowę patrząc znudzona w otaczający mnie tłum. Mijałam właśnie jakiś sklep spożywczy, gdy przed oczami mignął mi średniego wzrostu blondyn. W pierwszej chwili wydał mi się być całkiem przystojny, więc odwróciłam się w jego stronę, by móc spojrzeć jeszcze raz.
I wtedy poczułam jakby czas zatrzymał się na chwilę. Wydawało mi się to zbyt piękne by mogło być prawdziwe, lecz nie miałam wątpliwości co do tego kto stoi niecałe pięć metrów ode mnie. Nie mając ani chwili do stracenia, wyciągnęłam z torby pierwszy, lepszy zeszyt i długopis, ruszając w kierunku blondyna. Zanim zdążyłam się zorientować wzdłuż moich policzków poczęły płynąc słone łzy. Starałam się tamować je rękawem bluzy, jednak było to bezcelowe, gdyż na ich miejsce zaraz pojawiały się świeże.
-Nie. Jest w porządku. - Powiedział blondyn miękkim lecz stanowczym głosem, gdy stanął przede mną wysoki, sporej postury mężczyzna. Nie trudno wywnioskować było iż jest to ochroniarz.
-M-mogłabym p-poprosić au-autograf? - Wyjąkałam drżącym głosem starając się opanować ten niepohamowany potok łez.
-Oczywiście, kochanie. - Odparł chłopak z ciepłym uśmiechem, biorąc ode mnie zeszyt i długopis, przy czym niechcący dotknął mojej dłoni. Jak ja w takiej chwili mogłabym przestać płakać? - Wszystko w porządku? - Spytał spoglądając na mnie spod kartek papieru.
-T-tak, przepraszam, po prostu nie mogę się opanować. - Udało mi się wykrztusić ze smutnym uśmiechem na ustach.
-Nie zrozum mnie źle. Nie chcę, żebyś pomyślała, że mam nie wiadomo jak wybujałe ego, ale... Nie cieszysz się? - Niall spojrzał na mnie nieco zmieszany i jakby zawiedziony.
-Żartujesz? Zapamiętam ten dzień do końca życia. - Odpowiedziałam natychmiast, zdziwiona swoją nagłą śmiałością.
-To dlaczego jesteś smutna? - Jego wzrok był przenikliwy, a idealne, niebieskie tęczówki przeszywały mnie na wskroś.
-Bo ty nie zapamiętasz. - Mój głos ponownie się załamał. - Dla ciebie jestem jedną z wielu zaryczanych fanek, które nie potrafią wydusić z siebie jednego sensownego zdania w twoim towarzystwie. - Dokończyłam spuszczając głowę.
Nagle poczułam silne ramiona, ciasno obejmujące mnie w talii. Zanim dotarło do mnie co się dzieje odwzajemniłam uścisk, trwając w nim dłuższą chwilę. Nie mogłam uwierzyć w to do się właśnie działo. Chciałam, by ta chwila trwała wiecznie. Jedyne o czym potrafiłam wtedy myśleć było to, że przytulam Nialla Horana. Nialla Horana, do cholery!
-Nigdy więcej tak nie mów. To nieprawda. - Usłyszałam przy swoim lewym uchu, po czym blondyn rozluźnił uścisk, odsuwając się ode mnie. Następnie oddał mi zeszyt i długopis, które niedbale wrzuciłam do torby. - Proszę cię, przestań płakać. - Jęknął bezradnie, patrząc na mnie starającą się opanować kolejny potok łez i łkanie, zbolałym wzrokiem.
-Przepraszam. Po prostu marzyłam o tym, by spotkać ciebie i resztę chłopców, by móc powiedzieć wam jak wiele dla mnie znaczycie i podziękować wam za wszystko co robicie dla mnie każdego dnia, lecz teraz czuję, że marnuję tę niepowtarzalną szansę na wylewanie morza łez i robienie z siebie idiotki. - Wychlipałam łkając między poszczególnymi słowami.
-Nadal tu jestem. Nadal możesz to zrobić. - Odezwał się po chwili ciszy Niall.
-Dziękuję za wszystko, zawdzięczam wam tak wiele. I chociaż cię nie znam, kocham cię, Niall, naprawdę. - Miałam wrażenie, że moje słowa to jeden wielki bełkot zmieszany ze łzami i łkaniem, jednak ich znaczenie najwidoczniej dotarło do blondyna.
-O nie kochanie, moje Cazy Mofos znają mnie lepiej niż ja samego siebie. - Zaśmiał się chłopak, tym samym wywołując szczery uśmiech na mojej twarzy. - To ja ci dziękuję. Gdyby nie między innymi ty, nadal siedział bym w Mullingar. - Mina szybko zrzedła mu, gdy nieświadoma tego na co w ten sposób się narażam, podciągnęłam rękawy bluzy. - Co to? - Spytał z poważnym wyrazem twarzy wskazując na moje przedramię, które szybko schowałam za plecami.
-To... nic takiego. - Wypaliłam, po czym nagle zalało mnie poczucie wstydu i wyrzuty sumienia.
-Nie powinnaś... - Zaczął Niall, jednak nie dałam mu dojść do słowa.
-Już tego nie robię. To znaczy... staram się. Dla was. - Powiedziałam na jednym wdechu.
-Nie wiem dlaczego to zrobiłaś.... Ale gdy następnym razem będziesz chciała... Posłuchaj Little Things. Wszystko co tam śpiewamy... każde słowo... jest prawdziwe. - Odparł ostrożnie, jakby rozważając każde słowo.
-Tak, wiem. Przepraszam. - Wyszeptałam, spuszczając wzrok.
-Nie przepraszaj. Po prostu nie rób tego, okej? - Skinęłam głową. - Będziesz dziś na koncercie?
-Nie. Nie stać mnie na bilet. - Powiedziałam jeszcze ciszej.
-To nie szkodzi, bo i tak zawsze jesteśmy z tobą. Pamiętaj o tym, dobrze? - Spojrzał na mnie wyczekująco, domagając się mojego potwierdzenia.
-Mhmm. - Mruknęłam, kiwając głową.
-Przepraszam, ale muszę się już zbierać. - Oznajmił, gdy ochroniarz pochylił się nad nim, szepcząc mu coś do ucha.
-Nie szkodzi. Nadal nie mogę uwierzyć, że naprawdę cię spotkałam. - Posłałam mu zawiedziony uśmiech. Naprawdę oddałabym wszystko, by ta rozmowa trwała wiecznie. To w końcu był Niall Horan. Niall Horan z One Direction, mój idol, moje słoneczko, mój powód do uśmiechu, do jasnej cholery!
-To cześć. I mam nadzieję, że do zobaczenia. - Pożegnał się, po czym nie czekając na moją odpowiedź, oddalił się w towarzystwie ochroniarza.
Całą drogę powrotną do domu przepłakałam. Pierwszym co zrobiłam po wpadnięciu do domu było oprawienie autografu Nialla w antyramę i powieszenie go na ścianie zaraz obok ulubionego obrazu mojej mamy. Następnie położyłam się na ziemi i bawiąc się frędzelkami dywanu, zwinęłam się na nim w kłębek, płacząc i łkając tak głośno jak jeszcze nigdy. Gdy rodzice wrócili do domu i zobaczyli mnie w takim stanie, chcieli wezwać pogotowie, ale gdy wytłumaczyłam im powód mojego zachowania, zaproponowali psychologa. Oburzona ich ignorancją, zamknęłam się sama w swoim pokoju, gdzie mogłam wypłakać się do końca. Gdy pod wieczór moje płuca odmówiły współpracy, a wszystkie łzy zostały zużyte, biorąc głęboki wdech włączyłam laptopa. Przecież w końcu musiałam się gdzieś wygadać, a twitter wydawał mi się być do tego idealnym miejscem.
"O MÓJ BOŻE!!! NOWA PIOSENKA 1D JEST TAKA ASDFGHJKJDJHGEHJKD"
"NOWA PIOSENKA 1D = ZGON"
"NOWA PIOSENKA CHŁOPCÓW UTWIERDZA MNIE W TYM, ŻE MAM NAJWSPANIALSZYCH IDOLI NA ŚWICIE"
"JESTEM TAKA DUMNA Z NIALLA :''))"
Te i inne tweety zmieniły trochę moje plany. Trzęsącymi się dłońmi kliknęłam na pierwszy link, aby jak najszybciej odsłuchać piosenki. Z nazwy wywnioskowałam jednak, że nie jest to wersja studyjna, a nagranie z koncertu. Gdy zakończyło się buforowanie, powiększyłam ekran, a moim oczom ukazała się sala pełna ludzi i kolorowych świateł. Po chwili kamera spoczęła na chłopcach stojących na scenie. Gdy skończyli śpiewać Change My Mind, Niall postawił kilka kroków do przodu bawiąc się swoim mikrofonem. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę rozmawiałam z nim niespełna kilka godzin temu.
-Wiem, że nie jest to moja kolej na przemowę, ale mam wam coś bardzo ważnego do powiedzenia. - Odezwał się po chwili Niall, a cała sala zamilkła, uważnie wsłuchując się w jego słowa. - Spotkałem dziś pewną fankę. Tak jak większość z was na mój widok zareagowała płaczem, jednak tym razem coś było nie tak. Szczerze mówiąc jej łzy, ani trochę nie przypominały mi łez szczęścia. Wiecie co mi powiedziała? Powiedziała, że jest smutna, ponieważ ona zapamięta ten dzień do końca życia, lecz ja nie. Że dla mnie jest kolejną zapłakaną fanką. Jeśli kiedykolwiek któraś z was poczuła się w ten sposób... przepraszam. Po prostu przepraszam. Tak nie powinno być, bo to nieprawda. Oczywiście nie możemy zapamiętać twarzy czy też imienia każdej z was, jednak pozostawiacie po sobie coś w naszym sercu. - Na widowni rozległy się rozczulone pomruki, a ja patrzyłam w ekran laptopa oniemiała, wstrzymując oddech. - Fanka o której wcześniej wspominałem miała pewien problem. Nie mówiła mi o nim dużo, a ja nie pytałem. Ale jeśli któraś z was krzywdzi się umyślnie... proszę was, przestańcie. Przestańcie dla was. Dla mnie. Dla nas. Przestańcie tak jak ona. - Publiczność ponownie zamilkła wyczuwając powagę sytuacji. - Przejdźmy do przyjemniejszej kwestii. Mamy dla was pewną niespodziankę. Chcecie wiedzieć co to jest? - Blondyn zaśmiał się perliście, gdy w całej sali rozległy się głośne, podekscytowane krzyki. - Uznam to za tak. A tą niespodzianką jest.... Werble proszę! - Zawołał Niall, po czym Josh wybił na perkusji odpowiedni rytm. - Niespodzianką jest.... nowa piosenka! Ale napisałem ją sam podczas przerwy na lunch, więc jakby co to proszę się nie czepiać. - Wyznał uradowany blondyn, za co został nagrodzony gromkimi brawami i szaleńczymi piskami. Niezmiernie rozśmieszyło mnie to, że te źródłem najgłośniejszych byli Louis, Harry, Zayn i Liam. - Zanim ją zaśpiewamy chciałbym jeszcze skierować kilka słów do fanki, którą dziś spotkałem. Wiem, że cię tu nie ma, ale mam nadzieję, że w jakiś sposób dowiesz się co powiedziałem. Więc... - Zawahał się chwilę. - Piosenkę tą napisałem dla ciebie i wszystkich naszych fanek. Uwierz, że chciałem nazwać ją twoim imieniem, jednak nie przedstawiłaś mi się, co trochę utrudniło sprawę. Po namyśle postanowiłem nazwać ją
Diana. Wybrałem to imię ponieważ wszystkie jesteście naszymi księżniczkami i wszystkie was kochamy tak samo, jednak każdą z osobna. Wbrew temu co mówiłaś, ja również będę pamiętał cię do końca życia. - Westchnął, posyłając publiczności uśmiech, jednak jego wzrok był nieobecny. - Teraz pozostaje mi tylko zaśpiewać z chłopakami tą piosenkę i mieć nadzieję, że wiesz, że mówiłem właśnie o tobie..
-Wiem, Niall, wiem... - Wyszeptałam wsłuchując się w tekst utworu, a to, że wypłakałam już wszystkie zły stało się jakby nieaktualne.
LOLA